Przejdź do głównej treści

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Pomiń baner

Nawigacja okruszkowa Nawigacja okruszkowa

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Polub Instytut Kultury

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Odziedziczone nawyki i cechy

Poszukując swojego dziedzictwa wędrowałem myślami po rozmaitych miejscach i czasach. Przeżyłem wiele bogatych retrospekcji udając się pamięcią do moich najmłodszych lat i zatrzymywałem się także na niedawnych, świeżych, wspomnieniach. Od pierwszych świadomych chwil w kamienicy babci po ostatnie studenckie “przygody”.

Na początku, jak każdy myślę, szukałem artefaktów materialnego dziedzictwa, które stanowią dla mnie jakąś wartość. Od samego miasta Krakowa, w którym się wychowałem, jego cudownej architektury i wszystkich magicznych miejsc, które były scenografią dla najważniejszych i najmilszych wydarzeń w moim życiu. Po różne: prezenty, zabawki, maszyny, gry, łańcuszki, ubrania, pamiątki z podróży, nagrody, dokumenty i inne przedmioty mające dla mnie sentymentalne znaczenie. Spośród nich najbardziej cenię rysoraki i zabawki mojego taty, które mam zamiar przekazać swoim dzieciom w przyszłości, zasuszoną żółtą różę, którą dostałem na premierze mojego przedstawienia teatralnego, które reżyserowałem, napisałem scenariusz i zagrałem w nim główną rolę (moje “dziedzictwo artystyczne”) oraz sygnet “rodowy”, który pozostawił mi po sobie mój dziadek. Całe życie opowiadał mi, że jak umrze to odziedziczę go po nim i niestety w ubiegłym roku trafił on w moje posiadanie. Dokoła samego złotego pierścienia krąży wiele mrocznych rodzinnych legend i relacji, ale na razie nie traktuję ich na poważnie. Jedynie trzymam sygnet na półce, nie noszę go, tak na wszelki wypadek...

O ile kocham swoje miasto, to rozmyślanie o nim w kontekście mojego osobistego dziedzictwa jakoś mi nie pasuje. Jest dla mnie innym dziedzictwem: zbiorowym, patriotycznym lub po prostu dziedzictwem o większej skali. Jeżeli o magiczne miejsca chodzi to na pewno będą do nich należeć wszystkie miejsca, w których mieszkałem. A mieszkałem w bardzo wielu i w bardzo zróżnicowanych warunkach, prawie we wszystkich dzielnicach Krakowa. Mieszkałem na “post-PRLowskich” blokowiskach, w domach jednorodzinnych nowiutkich i też tych zbudowanych w dwudziestoleciu międzywojennym na Woli Duchackiej i w nowoczesnych apartamentach. Miejscem, które wciąż sprawia mi wrażenie najbardziej magicznego i wiąże, się z nim także tytułowy rodzaj dziedzictwa jest mieszkanie mojej prababci znajdujące się na ulicy Izaaka na Kazimierzu.

Mieszkałem w nim jedynie od urodzenia do około czwartego roku życia, później często organizowane tam były imprezy i spotkania rodzinne więc też często je odwiedzałem. Zdarzało się też, że zapracowani rodzice nie mieli co ze mną zrobić lub mieli swoje plany, więc byłem podrzucany tam, żeby opiekowała się mną moja prababcia i jej siostra. Mieszkanie mojej prababci było bardzo dynamicznym miejscem. Dziennie przewijało się przez nie kilkanaście osób. To rodzina, to sąsiedzi, to znajomi lub ktoś przyszedł po prostu w odwiedziny do nestorki rodu. Prababcia mimo swojego wieku praktycznie latała po mieszkaniu co chwilę sprzątając, gotując bądź dając porady przybyłym gościom. Malutki ja obserwowałem to wszystko z podziwem i bardzo często przebierałem się w fartuch babci i sam udawałem, że gotuję i pomagam innym.

Miłość do gotowania i sytego jedzenia oraz dbałość o czystość swojego lokum lub miejsca pracy stała się częścią mnie i jako bardzo dobre praktyki oraz nawyki będę chciał przekazać je przyszłym pokoleniom. Tak samo, szacunek dla innych oraz chęć zrozumienia ich sytuacji oraz ewentualnej pomocy jaki okazywał prababcia stały się dla mnie przykładem i tym samym dużą częścią mojego życia i charakteru. Najbardziej osobliwą czynnością jaką po prababci odziedziczył dziadek a po nim także ja jest ciągłe nucenie podczas domowych obowiązków. Sam złapałem się na tym bardzo wiele razy podczas gotowania czy myci naczyń. Oprócz nucenia na głos swoich ulubionych piosenek i melodii, razem z dziadkiem nuciliśmy także ulubiona pieśń mojej prababci. Odkąd pamiętam, prababcia bardzo głośno nuciła staropolską pieśń “Ty pójdziesz górą” [1], która znana jest także z książki i jeżeli się nie mylę serialu “Nad Niemnem”. Pieśń ta ma wiele wersji i czasami różne z nich moja prababcia śpiewała na głos mieszając je między sobą.

Od siostry mojej prababci, którą zawsze nazywałem ciocią, odziedziczyłem bardzo ostre i czarne poczucie humoru, pociąg do poezji oraz pewność siebie. Była ona bardzo charyzmatyczną i głośną kobietą, która wychowywała mnie za najmłodszych lat. To ona najczęściej opiekowała się mną, gdy rodzice byli zajęci. Uczyła mnie wielu bardzo starych i wulgarnych chłopskich opowieści i wierszy. Potem dumny z siebie recytowałem je swoim rodzicom, którzy z jednej strony gniewali się a z drugiej śmiali do rozpuku. Przez większość życia była osobą o bardzo mocnym charakterze, która nie dawała sobą pomiatać i rządzić. Niestety zmieniło jej się to w ostatnich latach życia przez ciężką chorobę, lecz ja zawsze będę miał w głowie ją jako osobę dającą przykład jak być niezależnym i pomimo wielu przykrości oraz przygód, uśmiechniętym człowiekiem.

Kolejnym dobrym nawykiem czy też tradycją, którą odziedziczyłem i zamierzam przekazać przyszłym pokoleniom jest umiejętność świętowania oraz celebrowania nawet najmniejszych dokonań. W mieszkaniu mojej babci przyjęcia odbywały się praktycznie “non-stop”. Z każdej nawet najbardziej błahej okazji spotykały się tłumy z rodziny i znajomych chętne do podzielenia się swoimi doświadczeniami oraz gotowe do konsumpcji ogromnych ilości jedzenia. Niestety po śmierci prababci i z biegiem lat rodzina zaczęła się rozpraszać po całej Polsce i izolować od siebie nawzajem. Z niektórymi kontakt kompletnie zniknął, pomimo rozwoju technologicznego umożliwiającego coraz prostszą i dogodniejsza komunikację. Kiedyś po jednym telefonie nestorki, do którejś z jej dzieci przyjęcie powstawało w przeciągu paru godzin, a goście przybywali nawet z innych województw. Teraz trzeba idealnie odnaleźć termin, który będzie pasował każdemu z osobna, a i tak należy się liczyć z tym, że przynajmniej jedna trzecia zaproszonych gości się nie zjawi. Wydaje się, że wszyscy jesteśmy ciągle czymś zajęci i zabiegani. Od nadmiaru informacji i nowych obowiązków nie potrafimy znaleźć czasu dla siebie nawzajem. Oczywiście ostatnie ciągłe kryzysy, rozruchy i lata pandemii nie pomagają w spędzaniu czasu ze sobą nawzajem. Może w przyszłości doczekamy się jednak jakiejś zmiany. Bo jak uczy nas historia, najbardziej zżyte społeczności tworzą się zawsze w najmroczniejszych czasach.

Moim marzeniem jest ponowne rozgrzanie rodzinnego ogniska i organizowanie podobnych imprez jak wtedy. Wciąż razem z moją mamą chętnie organizujemy niewielkie przyjęcia dla znajomych i rodziny, starając się o każdy szczegół, pyszne dania oraz dekoracje. Pomimo, że tak naprawdę sporo tych rzeczy jest zbyteczne to wciąż chcemy pielęgnować tradycję wystawnych przyjęć.

Jestem dumny z niematerialnego i materialnego dziedzictwa jakie pozostawiła mi po sobie moja rodzina. Coraz częściej wracam do chwil, które spędzaliśmy wszyscy razem. Teraz połowa z nich, a w szczególności starsze pokolenia, które mimo, że dożyły sędziwych wieków, pozostawiły po sobie pustkę, którą trudno jest zastąpić. Oczywistym jest, że nic nie będzie już takie jak kiedyś, ale nie oznacza to, że nie można inspirować się i wychowywać przyszłe pokolenia w ponadczasowych wartościach oraz uczuć ich zdrowych i dobrych nawyków.

Autor: Kacper Nowosielecki 2022 r.

Źródła:

  • moje życie
  • [1] - warianty pieśni- https://bibliotekapiosenki.pl/utwory/Ty_pojdziesz_gora/tekst (15.01.2022)
  • https://www.youtube.com/watch?v=zAr2_SLL0ek (15.01.2022)