Przejdź do głównej treści

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Pomiń baner

Nawigacja okruszkowa Nawigacja okruszkowa

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Polub Instytut Kultury

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Miejskie szlaki

Dorastałam w mieście, w którym prawie nie zachowały się żadne historyczne budynki, a każda nowa władza wciąż coś przebudowuje. To umiera ulubione drzewo na podwórku, to niszczeje dom, to burzone są zabytki. W moim rodzinnym dziedzictwie nie ma tradycji – nasza tragiczna historia pozostawiła nam tylko piosenki, które czasem śpiewamy razem, aby sobie powspominać. Niemniej jest bardzo ważna rzecz, którą dość trudno zmienić w mieście – krajobraz. Moskwa stoi na wzgórzach, a wszystkie zachowały się od czasów starożytnych.

Moje dziedzictwo to miejskie szlaki. Jadę na sankach do przedszkola. Z domu chodnikiem, tam ścieżką między domami, potem obok schodów po śniegu, przedostaję się przez zaspę i czasem przewracam się wprost na ulicę. Następnie dorastam i idę do szkoły, która znajduje się bardzo blisko, sto metrów w prawo. Jednak tamta ścieżka jest już teraz dla mnie zbyt wąska, głupia, znajduje się dość blisko zwykłego dobrego chodnika, więc idę po nim. 

Pierwszego dnia, ze szkoły nie wracam tą samą drogą, którą przyszłam. Znajduję przyjaciół, idziemy do domów nadrabiając drogi, odprowadzamy wszystkich, mama już zaczyna dzwonić na milicję.

Kiedy nadchodzi zima, musimy wydeptywać w śniegu magiczną ścieżkę. To ciężka praca, można zamoczyć buty i zgłodnieć, a ścieżka może być nawet w połowie nie skończona. Zatem będzie trzeba dokończyć ją jutro.

Magiczna ścieżka, chociaż biegnie równolegle do głównej drogi, odchodzi od niej w dół pod wzgórzem, przechodzi między trzema brzozami i wychodzi na kawałek starego wiśniowego sadu.

Nasza dzielnica powstała w latach 70-tych na terenie dużego gospodarstwa ogrodniczego i nosi nazwę Sadowniki (ros. „sad” – ogród, sad). Na naszych podwórkach wciąż rosną drzewa owocowe. W Moskwie to straszna rzadkość.

W drodze do nowej szkoły, wzdłuż torów tramwajowych rosną gruszki i śliwki. Wiosną kwitną nieludzko pięknie, a jesienią opadają z pikantną organiczną materią bezpośrednio na tory. 

Nowa szkoła, moje liceum, jest na pagórku. Aby się do niej dostać, trzeba najpierw zejść ulicą, potem wspiąć się nieco w górę, dojść do trolejbusu 46, na przystanek „Fabryka Płyt”, przejechać obok Fabryki przegubów krzyżakowych i zajezdni trolejbusów. Moja droga przechodzi przez starożytne wzgórza w pobliżu rzeki Moskwa. Z przystanku znowu w dół, a potem przez długi, długi czas należy iść na sam szczyt.

Na miejscu Fabryki Płyt powstał ogromny, szary, kanciasty kompleks mieszkalny, który wygląda jak złowieszczy zamek wykuty w skałach. Szkoła została przemalowana na różowo. Fabrykę przegubów krzyżakowych przekształcono w centrum handlowe. W Moskwie nie ma już trolejbusów, zajezdnia jest pusta i dożywa swoich ostatnich dni. Robotnicy fabryk nie potrzebują już linii 46, a w miejscu mojego pierwszego przystanku, na którym musiałam być punktualne o 7:43, jest teraz parking. Tylko śliwki z gruszkami spadają na tory tramwajowe, jak wcześniej.

Po drugiej stronie szkoły znajduje się trasa trzeciego tramwaju. Jedzie z naszych przedmieść, mija sortownię pocztową, stadion Trud, klasztor Daniłow, wąskie uliczki między starymi moskiewskimi strefami przemysłowymi na obrzeżach dworca kolejowego Pawieleckij, przedostaje się przez most, mija wieżowiec Kotelniczeskaja i bramę Jauzski, zmierza do Czystyje Prudy, do pomnika Gribojedowa. Kiedy nie mam zbyt wielu lekcji, mam czas, aby pojeździć w kółko, a potem wrócić do domu, zanim rodzice wrócą z pracy. 

Na bilecie miesięcznym transportu naziemnego mogę jeździć aż tak daleko, nie korzystając z metra i tym samym nie wydając kieszonkowego. Bez specjalnych planów, celu i pozwolenia rodziców jeżdżę tak daleko.

I znad stawów na uniwersytet

Pokrył teren setkami wiatrów.

– to piosenka Iriny Boguszewskiej o tramwaju 39, który kursuje od pomnika Gribojedowa do Moskiewskiego Uniwersytetu Państwowego. W klasie maturalnej jeździłam tam co tydzień na kursy przygotowawcze, wyobrażając sobie, jak będę tam studiować.

Trzydziesta dziewiąta arka

Wynajmowana zakochanym parom

I zaczyna swój przebieg

Po niebie i bulwarach

Posiłek ducha, dreszcz ciała –

Trzydzieste dziewiąte tka i krzepi

Nici ścieżek fruwające wszędzie

Bez odpoczynku w zajezdni!

Los tak chciał, że nie wyszło z Moskiewskim Uniwersytetem. Zresztą nie było do niego bezpośredniej drogi z domu. Z kolei na ulicy Nikolskaja 15, gdzie w starym budynku drukarni Iwana Fiodorowa znajduje się Instytut Historyczno-Archiwalny, były tylko cztery przystanki metra. Przecież to samo centrum, Plac Czerwony!

Wychodząc z instytutu, można skręcić i wejść do biblioteki, obejść ogromny budynek sklepu dziecięcego „Detskij Mir”, wspiąć się na wzgórze do Moskiewskiego Instytutu Architektonicznego. Moja koleżanka tam studiowała, przez co ukradkiem uczęszczałam na wykłady z historii sztuki i architektury.

Po studiach koleżanka otworzyła biuro architektoniczne i zaproponowała mi w nim pracę. Nasze biuro znajdowało się w pobliżu stacji metra Majakowskaja, na wzgórzu ulicy Twierskaja. Trzeba tam dojechać metrem, a stamtąd można zejść w różnych kierunkach – do centrum miasta lub lepiej – skręcić w prawo, pójść alejkami do Nowego Arbatu, a stamtąd zanurkować w starą kupiecką Moskwę, z jej krętymi uliczkami, ciszą i przydomowymi ogródkami. Następnie można się z nią pożegnać na Ostożence i przejść przez Złotą Milę, nad rzekę, gdzie na drugim brzegu stoi / płynie brzydki olbrzym – Piotr, symbol dobrobytu Łużkowskej Moskwy.

Wszystkim nam się wtedy wydawało, że to nie potrwa długo, że jeśli zmieni się władza miasta, to natychmiast usuną tego Piotra. Wyszło jednak inaczej. Usunęli wszystko.

Najpierw zburzyli kioski w pobliżu stacji metra i przystanków.

Pozamykali ryneczki. Teraz są jedyne te „pod chmurką”, rozstawiane na parkingach wyłącznie od piątku do niedzieli, jednak wynajem miejsca kosztuje tyle pieniędzy, że nie ma tam teraz rolników i to po prostu zwykłe sklepy.

Zburzyli domy kupieckie i kamienice.

Wycięli lasy, usunęli pola, aby zwiększyć Moskwę i budować nowe osiedla mieszkalne.

Zamknęli składowiska odpadów promieniotwórczych w celu budowy nowej drogi.

Całe bloki pięciopiętrowych budynków z przytulnymi zielonymi dziedzińcami są  poddawane rozbiórce, aby budować trzydziestopiętrowe bloki mieszkalne.

Klony na bulwarze Klonowym zostaną wycięte, aby zbudować stację metra Klonowy Bulwar.

Zmienili wszystkie trasy i numery autobusów.

Na ulicach tętni życie miasta – ludzie, których spotyka się codziennie o 8:03; samochody, wyjeżdżające z podwórek o tej samej porze, zaspany właściciel psa czekający na przejściu dla pieszych. W tej chwili wszyscy żyjemy wspólnym życiem i możemy spotkać wspólną śmierć od bomby podrzuconej w paczce lub być na zawsze połączeni przez jakieś nagłe wydarzenie, które może przydarzyć się nam wszystkim.

Albo podróż w czasie – „spotkamy się od 5 do 20 lipca o godzinie 19.00 na Triumfalnej”.

Zauważyłam, że każde miasto ma swój rytm. Jest to jego nieunikniona, podstawowa spuścizna, której nie można ani udokumentować, ani przekazać pod opiekę jakiejś grupie osób, ani nawet objąć ochroną. Można to tylko obserwować i doświadczać.

Być może to duch miasta. Jego niezbywalne dziedzictwo.

Autorka: Darina Rogatskina 2022 r.