Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Pomiń baner

Nawigacja okruszkowa Nawigacja okruszkowa

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Polub Instytut Kultury

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Hanys kontra Gorol, czyli odwieczna walka Śląska i Zagłębia

Pomimo, że korzenie konfliktu sięgają czasów odległych od współczesnych, a dystans pomiędzy centrum Katowic a Sosnowca to jedynie 7 km, ów konflikt jest niezwykle głęboki i trwały. Dotyczy zarówno dzieci, jak i dorosłych, biednych i bogatych, przyjezdnych i żyjących tu od pokoleń – każdy jest świadom tego, kto jest „Hanysem", a kto „Gorolem" i co to oznacza.

Oba określenia posiadają podobne, pejoratywne zabarwienie. Gorolami Ślązacy nazwali obcych przyjeżdzających na tereny obecnego województwa śląskiego jeszcze przed I wojną światową. Dokładna etymologia tego słowa nie jest niestety znana, jednak prawdopodobnie należy ją łączyć z galicyjskimi góralami, bowiem to między innymi z Galicji przybywano do Polski. W II RP najczęściej nazywano ich „ci z Zagłębia", co bez wątpienia nie było pozytywnym określeniem. Od czasów PRL, Gorolami dla Ślązaków są wszyscy obcy, przyjezdni, ale najgorsi z nich to Zagłębiacy. Ci zaś nazwali Ślązaków Hanysami prawdopodobnie od imienia Hans, jako symbolu Niemca.

Górny Śląsk i Zagłębie dzielą dwie niewielkie rzeki – Brynica oraz Przemsza, które od lat służą za przemysłowe rynsztoki. Zdawać by się zatem mogło, że w XXI wieku owe rynsztoki powinny być tylko ściekiem jednocześnie zanieczyszczającym oba brzegi, a więc symbolicznie nawet łączyć. W rzeczywistości jednak dzielą, tworząc granice w ludzkich głowach. Z jednej strony słychać „Gorole do Zagłębia!", a z drugiej „Hanysy do Niemiec!".

Urodziłam się w Sosnowcu, na terenie Zagłębia Dąbrowskiego, co czyni mnie Gorolem. Nigdy nie doświadczyłam osobiście z tego powodu żadnych nieprzyjemności (poza oczywiście niekończącymi się żartobliwymi komentarzami), jednak bywałam świadkiem agresywnych sytuacji (bójek, przepychanek słownych) na tle tych właśnie stereotypów. Istnieją one od pokoleń, mimo że niewielu wie tak naprawdę skąd się wzięły. Natomiast to, co wie każdy to „Gorole do piachu" [1].

Jak obserwuje od ponad dwudziestu lat, konflikt zawierający aktywną agresję obejmuje w dużej mierze osoby należące do kręgu kibolskiego lub te z bardziej zaniedbanych, biednych i niewykształconych środowisk. Obie grupy cechuje bardzo agresywne nastawienie w stosunku do wrogiego sobie regionu – bójki i wyzwiska są tutaj normą. Ich zachowanie jest często wręcz fanatyczne, szczególnie w kręgach kibolskich, gdzie panuje zaciekła walka pomiędzy kibicami drużyn piłkarskich – Zagłębia Sosnowiec i GKS-u Katowice. Jak pisze na swoim blogu, Jan Dziadula, publicysta „Polityki" i komentator Śląskiej rzeczywistości: „Choć przez ostatnie dziesięciolecia plemiona, w większości, upodobniły się do siebie – zgodnie z zasadą konwergencji – to pozostało jeszcze sporo niedobitków dalej wymachujących szablami. Przypominają radzieckiego partyzanta, który trzydzieści lat po 1945 r. wyszedł z lasu, żeby się poddać, i z niedowierzaniem przyjąć wiadomość, że wojny dawno już nie ma: – A przecież ja minowałem i wysadzałem! – kręcił głową."

Pozostali natomiast, niewymachujący szablami mieszkańcy, są za to w większości pozbawieni jawnej wrogości, lecz może wynikać to po prostu z ich wychowania i znajomości konwenansów. Ograniczają się do ironicznych komentarzy, żartobliwych drwin oraz opowiadania dowcipów i publikowania memów w Internecie, w których naśmiewają się z siebie nawzajem. W codziennych relacjach są jednak jak najbardziej pokojowi, niechęć objawia się w głównie pod osłoną żartu.

O podziałach wie zatem każdy, ale...co jest ich źródłem? Otóż już od czasów Kazimierza Wielkiego, kiedy księstwa śląskie znajdowały się pod panowaniem Czech, na wspomnianych wcześniej rzekach – Brynicy i Przemszy – znajdowała się polska granica. Po rozbiorach Polski owe rzeki dzieliły Prusy, Rosję i Austrię. Niedaleko Mysłowic, gdzie się one łączyły, zetknęły się granice trzech zaborców; miejsce to do dzisiaj nazywane jest „Trójkątem Trzech Cesarzy" i jest częstym punktem wycieczek. Choć Brynica i Przemsza nie oddzielają już odrębnych państw, to konsekwencje tego (historyczne, polityczne, społeczne) spowodowały, że odczuwa się te granice do dzisiaj. „Można by było zmienić bieg tych rzek, schować pod ziemię, a one nadal oddzielałyby Śląsk od Zagłębia. Od pokoleń są symbolem śląsko-zagłębiowskiej niechęci. [2]"

Również dla Kazimierza Kutza, sławnego orędownika śląskości, przyczyna tkwi właśnie w rozbiorach, a dokładniej w różnicach pomiędzy osiedlającymi się na tych terenach  kulturami. Zauważa on, że śląskość została stworzona poprzez model niemiecki, co ściśle łączyło się z kapitalizmem i postępującym rozwojem przemysłowym i gospodarczym. Ludzie zza granicy śląskiej, gdzie panowała bieda, przybywali na te tereny w poszukiwaniu pracy. W taki też sposób rozumienie określeń „swój – obcy" przekształciło się na „lepszy – gorszy". Gorszy, jako biedny, jako proszący o pracę.[3]

W XIX i XX wieku te różnice się tylko pogłębiały. Śląsk, jako najważniejszy ośrodek przemysłowy Niemiec, sprawiał, że pozostałe obszary (choć również rozwijające się w swoim tempie) zdawały się być nieucywilizowanymi, zaniedbanymi obszarami wypełnionymi patologią i biedą. W czasie II RP, Śląsk uzyskał szeroką autonomię (mówiło się o państwie w państwie), a ziemie po tamtej stronie Brynicy podzielono pomiędzy biedne województwa krakowskie i kieleckie, co jeszcze wyraźniej zwiększyło dystans między regionami. W poprawieniu relacji nie pomogły też polityczne różnice, spotęgowane po wojnie przez zjawisko „Czerwonego Zagłębia". Zmiany przyniosła dopiero III Rzesza, tworząc ze Śląska i Zagłębia jedno przemysłowe województwo (choć tu również pojawiła się nienawiść Zagłębiaków skierowana w stronę Ślązaków, utożsamianych z hitlerowcami).

Wraz z czasem, ludność zaczęła się mieszać, granica pozornie zacierać. Mocnym spoiwem była ta sama wiara. Władza również pomagała we wzajemnej akceptacji, promując mieszane małżeństwa oraz rozdając mieszkania dla Ślązaków w Zagłębiu i odwrotnie. Spokój zakłóciło dopiero rozbudzenie się w latach 90. chęci ponownej autonomii Śląska i tym samym odkopania dawnych, zabliźnionych już ran. Ludność jednak dalej się mieszała, zupełnie nowych przybywało i przybywało. Siłą rzeczy, rdzennych mieszkańców zostało bardzo niewielu, tym więc ciekawszy jest fakt, tak mocnego zakorzenienia się owych destrukcyjnych stereotypów.

To, co dzisiaj ostało się z drastycznych podziałów to, oprócz agresji opartej na stereotypach i szczątkowej wiedzy, odniesienia w sztuce i literaturze. Wielu jest obrońców swoich małych ojczyzn, co pokazuje ile emocji wzbudza to nadal poprzez lata. Szczepan Twardoch, Wojciech Kuczok, czy Kazimierz Kutz, to jedne z wielu nazwisk słynnych śląskich patriotów. Zagłębie natomiast nie jest może tak bogate w nazwiska swoich bohaterów, jednak jest jeden artysta szczególnie wyróżniający się swoją regionalną twórczością. Zbigniew Białas w 2011 roku napisał książkę „Korzeniec", będącą pierwszą z trylogii kronik sosnowieckich. Opisał w niej historię Sosnowca z czasów sprzed I wojną światową, gdy był on międzynarodową potęgą jako miasto graniczne z Niemcami. Na podstawie historii powstała sztuka teatralna, a później telewizyjna, które, tak jak i książka, uzyskały ogromny rozgłos i popularność, nie tylko w środowisku osób pochodzących z tego regionu.

Choć Zagłębie jest mniej sławne niż Śląsk, wiecznie manifestujący swoją odrębność, to ich poczucie niezależności jest równie silne. Zagłębiacy są nadzwyczajnymi lokalnymi patriotami. Mimo, że nie pragną oderwać się od reszty Polski, aby to zaznaczyć, z dumą prezentują patriotyczną postawę, czego też przejawem jest ów wciąż trwający konflikt. Postrzegam to odrobinę, jako dwójkę ludzi posiadających tzw. „mocne charaktery", które nieustannie się ścierają. Śląsk, tak samo jak i Zagłębie nosi w sobie ogromne poczucie własnej wartości. Mimo wielu błędów moich przodków i braku wyobraźni moich rówieśników, śmiało mogę powiedzieć: jestem dumna z bycia „Gorolem".

Przypisy

[1] Autentyczna odpowiedź osoby pochodzącej z Katowic (co ciekawe, w młodym wieku, studiującej), zapytanej przeze mnie "Jak oczami Hanysa postrzega tę walkę?". Pełna odpowiedź brzmiała: "Tu nie ma żadnej walki. Gorole do piachu, po prostu."

[2] Dziadul Jan, artykuł „Hanys, Gorol – dwa bratanki", ze strony internetowej: www.dziadul.blog.polityka.pl

[3] To też jest sytuacja, która utrzymała się aż do dzisiaj - Katowice są postrzegane jako miasto szerszych perspektyw zarobkowych niż Zagłębie.

Data opublikowania: 18.02.2016
Osoba publikująca: Agnieszka Pudełko