Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Pomiń baner

Nawigacja okruszkowa Nawigacja okruszkowa

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Polub Instytut Kultury

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Sposoby posłużenia się dziedzictwem kulturowym w filmie

Kinematografia bezsprzecznie stanowi istotny element kulturowego dorobku człowieka. Obecnie, patrząc przez pryzmat takich zjawisk jak globalizacja, a także uwzględniając możliwość szybkiej wymiany informacji, można zaobserwować jak tworzy się globalna kultura. Nieco paradoksalnie, ale jednak postrzeganie i odbiór kultury masowej wydaje się zależeć od jednostkowego jej potraktowania – z jednej strony to zbiór zmiksowanych ze sobą obrazów i frazesów, tworzących ogólnoświatową definicję tego czym jest kultura, a z drugiej wykorzystana może być jako niezwykle przydatne narzędzie. Film, podobnie jak muzyka czy literatura, stanowi przykład tego, jak kultura pomaga w budowaniu własnej tożsamości. Obrazy, które są znane z wczesnej młodości często determinują późniejsze postrzeganie świata, w związku z czym ponownie, można potraktować kino w sposób różnoraki: jako medium służące poznawaniu świata, jako narzędzie manipulacji lub jako sposób wyrażenia siebie. 

Jako osoba urodzona na początku lat dziewięćdziesiątych, nie dostrzegam już na poziomie moich zainteresowań, momentów wejścia w obręb kultury masowej. Czy jest to pożądane czy nie, stanowi ona element dziedzictwa kulturowego. Stwierdzenie, że zawiera się w niej całkowicie jest nadużyciem, jednak nie sposób już oddzielić tego co kulturowo „nasze" od tego co „zachodnie" czy „zagraniczne". Film jest tego doskonałym przykładem – osobie zachłyśniętej zgłębianiem zagadnień związanych z kinematografią, nie wystarcza poprzestanie jedynie na kinie regionalnym,  polskim w tym przypadku (pomijając już opinie świadczące o kiepskiej sytuacji polskiego kina). Siatka wzajemnych połączeń inspiracji reżyserskich jest rozpięta niemal nad całym globem – wszystko jest zależne od historii i fascynacji danej osoby, dopiero to przekłada się na „kino". Jestem skłonna stwierdzić, że filmy, które na danym etapie życia mnie zainteresowały i skłoniły do myślenia, stanowią element mojego dziedzictwa. Tak też pragnę je opisać w tym szkicu, ponadto zwrócić uwagę na obecność dziedzictwa kulturowego w filmie i zaprezentować jakiś ułamek osobistej fascynacji.

Analizując przyczyny posłużenia się dziedzictwem w filmie, niemal od razu nasuwają się na myśl dwie główne: w celu zakotwiczenia opowiadanej przez film historii w konkretnej rzeczywistości i przez to potwierdzenie jej autentyczności (lub prawdopodobieństwa) oraz po drugie, w celu wykreowania na bazie dziedzictwa nowej rzeczywistości. Pierwsza z sytuacji przejawia się najczęściej w obrębie kina historycznego, kostiumowego czy dramatów. Chodzi głównie o zaznaczenie tła dla wydarzeń, przez co kolejno służyć może jako próba zbudowania prawdy historycznej albo syntezy elementów danej epoki. Właściwie bezpośrednie zakorzenienie akcji w danym miejscu jest niezbędne w przypadku większości filmów. Można przypomnieć sobie jak wiele filmów zaczyna się od ukazania ujęcie na budowlę czy krajobraz charakterystyczny dla danego regionu. Gdy opowieść rozgrywa się w Brazylii, witani jesteśmy zdjęciami figury Chrystusa w Rio do Janeiro, ujęciami piramid, gdy przeniesieni zostajemy do Egiptu czy budynku Sydney Opera House informującym nas, że to Australia. Oczywiście przy mniejszym nakładzie lub z innych przyczyn wystarczy wyświetlić na ekranie informację, gdzie w danym momencie rozgrywają się wydarzenia, ale jak wiadomo obraz jest najczytelniejszym medium. Czytelnym na tyle, że poprzez takie typowe przedstawienia najsłynniejszych lokacji widz tworzy uproszczone wyobrażenie o danym miejscu, co w dalszej perspektywie powoduje kreowanie się stereotypu. Czyż film (oraz sama kultura popularna) nie bazują na stereotypie? Ba, to jeden z głównych mechanizmów poznawania i opisu rzeczywistości, odznacza się zarówno wadami jak i zaletami – w tym przypadku ekonomii narracji filmowej, ograniczonej do kilku ujęć rozpoznawalnej lokacji. Taka, często nie zamierzona, promocja regionu jest w stanie wspomóc jego koniunkturę, a nawet rozkręcić rynek bazujący na skojarzeniach z kręconym tam filmem, jak stało się to np. w Nowej Zelandii po premierze „Władcy Pierścieni".

Wspomniana przeze mnie została chęć zbudowania filmowej narracji autentycznej pod względem historycznym. Wyliczenie można zacząć od wszelkiego rodzaju filmów i programów popularnonaukowych, na potrzeby których tworzone są historyczne rekonstrukcje, jednak są to projekty szczególnie nakierowane na promocję dziedzictwa historycznego i kulturowego. Dużo bardziej interesujące są pod tym kątem produkcje filmowe niedeklarujące wprost takiego zamiaru. Dla stworzenia atmosfery siedemnastowiecznych Delft w filmie „Dziewczyna z Perłą" (2003) stworzono specjalne makiety odtwarzające wygląd dawnych budynków, wraz z kanałem wodnym biegnącym między budynkami. Jest to rzecz jasna, bardzo częsta praktyka, co jednak bardziej interesujące w tym filmie, to wykorzystanie dziedzictwa jakim są obrazy Vermeera. Dzięki nim, nie tylko odtworzono wnętrze pracowni mistrza, ale także stroje aktorów (zapewne, gdyby zachował się także autoportret artysty, można by stworzyć w filmie bardziej autentyczną jego kreację, nad czym ubolewał sam odtwórca roli malarza – Colin Firth). Cały film przypomina utkany ze światła i eterycznej muzyki zbiór ożywionych przez aktorów obrazów pędzla Vermeera. Podobny zabieg zastosowany został także w filmie „Nightwatching" (2007) w reżyserii Greenaway'a, prezentującym dorobek Rembrandta.

Filmy kostiumowe często kręcone są w autentycznych lokacjach, takich jak pałace, zamki czy zabytkowe kamienice. „Maria Antonina" (2006) Sofii Coppoli stanowi przykład filmu niesamowicie bogatego wizualnie i pomimo, iż wizerunek królowej został nieco unowocześniony (wrażenie czego wzmaga także współczesny soundtrack), to zdjęcia wnętrz Wersalu w połączeniu z kostiumami przenoszą widza wprost do osiemnastowiecznego saloniku. To kolejny zabieg, na jaki pragnę zwrócić uwagę – autentyczny zabytek, taki jak francuski Château de Guermantes, który często wykorzystywany jest w charakterze planu filmowego („Amadeusz", „Danton" czy też „Niebezpieczne związki") zostaje zapisany w świadomości widzów jako książkowy przykład budownictwa z tamtego czasu, swoisty symbol ówczesnej estetyki. W tym przypadku wydaje się nie stwarzać to dużego zagrożenia, jednak w wielu innych przypadkach może prowadzić to zbytnich uproszczeń, jak np. postrzeganie Paryża jedynie przez pryzmat wieży Eiffla i kilku ważniejszych zabytków. Nie da się jednak zaprzeczyć, że nawet takie przedstawienie dziedzictwa zwraca nań uwagę, a może nawet cechuje się pewnym potencjałem dydaktycznym i w jakimś stopniu przyczynia się do propagowania wiedzy o przedstawianej epoce.

Ciekawym zjawiskiem, częściowo wynikającym z tego zaprezentowanego powyżej, jest powszechne w przemyśle filmowym posłużenie się zabytkiem w celu przedstawienia innego zabytku. Rozumiem przez to sytuację, w której część starego miasta Krakowa (okolice teatru Słowackiego i ulica Piłsudskiego, konkretniej mówiąc) przedstawiona jest jako dziewiętnastowieczna Łódź, a stało się tak na potrzeby filmu „Music, War and Love" Marthy Coolidge, który kręcony był w październiku minionego roku. Kilka miesięcy wcześniej Collegium Witkowskiego, w którym mieści się Wydział Historyczny UJ, na planie filmu „Maria Curie" stało się paryską Sorboną. Z jednej strony wydaje się być naruszona autentyczność miejsca, ale w ogólnym rozrachunku to właśnie o nią chodzi i z jej powodu poszukuje się imitacji oryginalnych budynków czy okoliczności przyrody. Ciężko zatem w pełni stwierdzić czy taka operacja oddziałuje pozytywnie na promocję dziedzictwa czy też nie.

Sytuacja z „podszywaniem się" jednego zabytku pod drugi stanowi dobre przejście między próbą realistycznego odtworzenia rzeczywistości a kreacją nowej, ponieważ łączy w sobie zarówno chęć podtrzymania nastroju autentyczności, jak i zabiegi skutkujące przetworzeniem dziedzictwa. Skupiłam się głównie na zabytkach architektury, jednak jako inspiracja równie dobrze posłużyć może region krajobrazowy, taki jak chiński rezerwat przyrody w górach Wulingyuan. Niezwykłe formacje skalne zainspirowały Jamesa Camerona do stworzenia latających „Gór Alleluja" przedstawionych w „Avatarze" (2009). Objęty ochroną element przyrody został nieco przetworzony i pojawił się na ekranie jako nowa jakość. Kreacja fantastycznych światów w literaturze jest pod wieloma względami prostsza niż w filmie – przede wszystkim, wymyślne budowle istnieją jedynie w wyobraźni czytelnika, natomiast w kwestii filmu, to wizja reżysera musi zostać przelana na ekran i to w sposób jak najbardziej prawdopodobny. Można zrzucać dziełu wtórność, ciągłą inspirację istniejącymi już elementami i opcjonalne wzbogacanie ich własnymi pomysłami, ale jak stworzyć świat z niczego? Tytułowy „Grand Budapest Hotel" film z 2014 roku, w reżyserii Wesa Andersona – także wzorowany był na autentycznym budynku, czeskim Palace Bristol Hotel, który uległ cyfrowej multiplikacji i w tejże nowej odsłonie został zaprezentowany publiczności.

Nieco inaczej rzecz ma się w przypadku „Pentameronu" (2015), do stworzenia zachwycającej otoczki zbioru mrocznych baśni wykorzystano mało znane perełki włoskiej architektury, m. in. Castello di Sammezziano, Castel del Monte. Budowle nie zostały poddane drastycznej obróbce cyfrowej, to bardziej nastrój fantastycznego świata, kreowany przez reżysera „Gomorry" (2008) dopasowuje się do piękna przedstawianych lokacji. Dziedzictwo zostaje poddane reinterpretacji poprzez wpisanie w wykreowaną rzeczywistość, nie mniej nic na tym nie tracąc.

Disney, niekwestionowany autorytet w kwestii tworzenia animowanych, baśniowych uniwersów, niejednokrotnie posiłkował się tym zabiegiem – w filmach takich jak „Mulan" (1998), „Zaplątani" (2010) czy „Kraina lodu" (2013) wykorzystano znane lokacje (kolejno: Zakazane Miasto w Chinach, francuską Mont Saint-Michel oraz kościół św. Olafa znajdujący się w norweskim Balestrand). Takie zaprezentowanie zabytków, zwłaszcza w kontekście giganta, jakim jest wytwórnia Disney'a, ponownie służy zaznaczeniu miejsca rozgrywania się akcji oraz wspomnianym przetworzeniu wizerunku dziedzictwa, tak aby wpasowało się w wykreowaną przestrzeń. Oczywiście mówiąc o filmach animowanych, nie sposób pominąć takich produkcji jak „Spirited Away" (2001) ukazującego w sposób bardzo wierny klasyczne budownictwo japońskie a także zwyczaje i legendy tamtego regionu, co zresztą jest dość charakterystyczne dla sporej części produkcji anime. Zagadnienia związane z folklorem i dziedzictwem kultywowanym przez mieszkańców Irlandii porusza klimatyczna opowieść pt. „Sekrety morza" (2014).

Filmy animowane zajmują szczególne miejsce w kręgu moich zainteresowań, zapewne dlatego, że towarzyszą mi odkąd pamiętam. Zrealizowane z pieczołowitością i troską o detale animacje nie muszą być jedynie głupawą rozrywką czy też zapychaczem czasu dla dzieci. Przeciwnie, są bogatym źródłem nawiązań i wspaniale ilustrują tendencje obecne w kinie w momencie ich premiery, co nie znaczy oczywiście, że stanowią rzetelne źródło wiedzy o tym co zaliczamy do dziedzictwa kulturowego. Biorąc przykład dobrze rozpoznawalnego logo Disney'a – bajkowego zamku ze strzelistymi wieżyczkami, zainspirowanego bawarskim zamkiem Neuschwanstein, doskonale można dostrzec, że kreowana wizja „klasycznego" zamku zasadniczo odbiega od rzeczywistych realiów. Disneyowskie zamczysko to eklektyczny zlepek wielu elementów architektonicznych charakterystycznych dla różnych obszarów Europy i to w różnych okresach historycznych. Z jednej strony można doszukiwać się w tym próby reinterpretacji dziedzictwa, która była już wspomniana, ale wydaje się to zbyt daleko posuniętą ingerencją w pierwotny kształt artefaktów objętych ochroną. Nie należy być zatem bezkrytycznym w kwestii przedstawień elementów dziedzictwa w filmie, co jednak należy – to z pewnością zwracanie uwagi na to co i w jaki sposób jest przedstawione.

Podsumowując, kino może zarówno stanowić istotną część dziedzictwa kulturowego, ale także funkcjonować jako kanał, który umożliwia przenikanie elementów szczególnie cennych pod względem kulturowym do świadomości ogólnej. Postrzeganie tego, jako wielkiej misji kina może być potraktowane jako nadużycie, ale z całą pewnością mechanizmy i sprytne triki prezentujące czy to zabytki z listy światowego dziedzictwa UNESCO, czy parki krajobrazowe lub też legendy związane z danym regionem, zdecydowanie zasługują na uwagę. To co pomaga w promocji elementów kultury wartych ochrony, a w tym przypadku jest to film, może samo w sobie zostać uznane za dziedzictwo lub jego część.

Autorka: Anna Wodzisz 2016 r.

Data opublikowania: 18.02.2016
Osoba publikująca: Agnieszka Pudełko