Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Pomiń baner

Nawigacja okruszkowa Nawigacja okruszkowa

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Polub Instytut Kultury

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Moi Dziadkowie – dziedzictwo bezcenne

Zastanawiając się co mogłabym wybrać na moje dziedzictwo kulturowe cały czas przychodzili mi do głowy moi dziadkowie: ich przekaz, zachowanie, wartości mają dla mnie największe znaczenie, które chciałabym przekazać później moim dzieciom. Dziedzictwo kulturowe rozumiem jako całokształt materialnych i niematerialnych wytworów człowieka, niosących w sobie pewną duchową treść, która może mieć wpływ na kolejne pokolenia. Oprócz tych materialnych, dla mnie bezcenne są przede wszystkim te niematerialne: wzory zachowań, tradycje, opowieści, to co przekazują mi moi dziadkowie. Dlatego moją kategorią dziedzictwa będą ludzie.
 
W Polsce ogromną wagę przywiązuje się do osób, które przeżyły wojnę, są to ludzie starsi, żywe świadectwo trudnych i przykrych wydarzeń, których my, młodsze pokolenie, nie jesteśmy świadomi. Takie dziedzictwo powinniśmy pielęgnować i rozpowszechniać dla młodszych generacji a najmłodszych motywować do spędzania czasu z dziadkami, dyskutowania, prowokowania ich do opowiadania o dawnych czasach, co przeżyli, co pamiętają.
 
Sama staram się to praktykować i pomimo typowego współcześnie braku czasu dążę do tego żeby te spotkania były bogate w ich wspomnienia i historie z życia. Ilekroć ich odwiedzam czuję się jakbym żyła w innych, lepszych czasach. U moich dziadków panuje permanentny spokój, cisza, brak pośpiechu; uderza niesamowita dyscyplina, zamiłowanie do pracy. Dziadkowie doceniają to co mają, nie potrzeba im zbyt wiele, nie uznają lenistwa, a wartości rodzinne są u nich na pierwszym miejscu. W końcu sami przeżyli razem ponad 50 lat małżeństwa. W czasach kiedy otacza nas wszechobecny pośpiech a zarazem spóźnienia, brak zorganizowania, wielozadaniowość, relacje tworzone i pielęgnowane przez Internet, fastfoody i inne zjawiska czy efekty globalizacji, mój pobyt u dziadków jest dla mnie duchową odskocznią. Wszystkie codzienne sprawy tracą na znaczeniu, dostrzegam wartość prawdziwych relacji między ludźmi, wspólnych posiłków, rozmowy… Dla mnie, osoby pracującej, studiującej i codziennie dojeżdżającej te wizyty są nieocenione. Sposób ich życia, wspólny obiad i następujące po nim opowieści są moim wspaniałym dziedzictwem.
 
Babcia uwielbia opowiadać o wszelkich przepisach, które nauczyła się od mamy, babci, siostry; jakie składniki są najlepsze do przeróżnych potraw i wypieków, jakie przyprawy należy dodać. Opowiada historie kiedy i w jakich okolicznościach dowiadywała się o sposobach przyrządzania smacznych potraw. Tym samym barszcz biały z grzybami jest jej corocznym daniem popisowym na kolacji wigilijnej, który z roku na rok wydaje się bardziej perfekcyjny w smaku od poprzedniego, który również był idealny. Na każde święta babcia przygotowuje również pischingery, które są smakołykiem w naszej rodzinie i szybko znikają z talerza. Masę czekoladową sporządza według tajemnej receptury, która dotąd jeszcze nikomu nie jest znana a wszelkie próby powtórzenia smaku przez ciocie i kuzynki kończą się nie najlepiej. Każda potrawa ma swoją małą historię, a przepisy są przekazywane z pokolenia na pokolenie, co jest po prostu piękne. 
 
Dziadek natomiast ma przeróżne historyjki i anegdoty „w rękawie" od tych związanych z dawnymi powiedzeniami przysłowiami, poprzez wierszyki, które nauczyła go mama, a które doskonale pamięta po wspomnienia dotyczące okresu wojny. Jedną z tych najtrudniejszych jest wspomnienie pacyfikacji naszej wsi – Trzyciąż. Dziadek miał wtedy osiem lat. Ten dzień mieszkańcy zapamiętali do końca życia, był to 7 sierpnia 1944r., kiedy zginęło 14 mieszkańców Trzyciąża. Z początkiem sierpnia w wiejskiej leśniczówce „Smolanka" ulokował się sztab 116 pp Armii Krajowej z radiostacją. Niemcy, którzy zostali o tym poinformowani lub sprowokowani, 6 sierpnia zaatakowali partyzantów, którzy jednak zdołali odeprzeć atak. Niemcy wycofali się do pobliskiej wsi i wrócili z większym oddziałem, natomiast zastali tylko mieszkańców leśniczówki, których pojmali i przewieźli na posterunek policji we wsi Jangrot. Według dziadka wszyscy wiedzieli, że byli tam torturowani. Na drugi dzień, 7 sierpnia, małżeństwo zostało z powrotem przewiezione do leśniczówki. Tam zostali rozstrzelani a budynek spalony. Wracając przez wieś rozstrzeliwali napotkanych ludzi, niektórych wyciągali siłą z domów. Tak zginęło 14 mieszkańców Trzyciąża. Dziadek wspomina te przeżycia jako bardzo ciężkie dla ośmiolatka, szczególnie, że jednego z mieszkańców rozstrzelano pod jego domem. Po zakończonej akcji Niemcy wydali rozkaz, aby zabitych pochowano w miejscu zastrzelenia. Zostało do tego wyznaczonych kilku mężczyzn, w tym wujek dziadka, który opowiadał również dziadkowi jak Niemcy się zachowywali po zamordowaniu mieszkańców. Większość z nich zgromadziła się w sadzie na jednej z posesji niedaleko Szkoły Podstawowej w Trzyciążu, karabiny ustawili w kozły i odpoczywając częstowali się rosnącymi tam jabłkami, wcześniej wypytując czy mogą się częstować. Mieszkańcy długo nie mogli się otrząsnąć z tragedii, ciągle plotkowano między miejscowościami, że wieś zostanie spalona jednak tak się nie stało. Po kilku miesiącach zorganizowana grupa mężczyzn z Trzyciąża odkopała ciała zabitych i przeniosła na cmentarz parafialny we wsi Jangrot. Do tej pory tamte wydarzenia wzbudzają ogromne emocje. Starsi mieszkańcy pamiętają i wspominają zamordowanych, w sierpniu 2014 r. zostały zorganizowane uroczyste obchody 70-lecia rocznicy pacyfikacji wsi Trzyciąż. W okresie kiedy niemieccy żołnierze przebywali na terenie wsi dziadek spotkał jednego z nich, jednak ten pozwolił mu odejść. Opowiadając o tym często większość z nas w rodzinie zna tą historię na pamięć, a dziadek nawet często się powtarzając nam ją utrwala, co jest bardzo potrzebne.
 
Przytoczone tutaj fakty może nie są przyjemną opowieścią, ale są świadectwem tamtych czasów i ludzi którzy zginęli w innych okolicznościach i miejscach, o których wszyscy Polacy powinni pamiętać, to jest nasze najważniejsze dziedzictwo, które nie może zostać zapomniane. Ta opowieść oraz wszelkie anegdoty opowiedziane przez babcię i dziadka są u nas powoli spisywane, aby młodsze pokolenia miały świadomość, co przeżyli ich przodkowie. Dziadkowie początkowo się wzbraniali nie rozumiejąc sensu w spisywaniu ich historii, jednak nadzieja na przekazywanie tego kolejnym pokoleniom zmotywowała i zdarza się, że czasem sami coś napiszą. A największym dziedzictwem i tak są ludzie, to oni tworzą dziedzictwo niematerialne i materialne, również miejsca mają związek z ludźmi. To my jesteśmy świadectwem nas samych, naszej historii i jeżeli postaramy się przekazywać to dziedzictwo dalej w tych dwóch postaciach to ludzie, którzy odeszli z tego świata będą wiecznie żywi. Mam nadzieję, że tym samym pamięć o moich dziadkach będzie cały czas przekazywana z pokolenia na pokolenie, kiedy ich już nie będzie. Dla mnie są nieocenieni i jestem bardzo wdzięczna im za to dziedzictwo, przekazane mi fakty, ich styl życia i wartości. Mam solidną podstawę moralną na początek mojego dorosłego życia, która przypomina mi co jest ważne, czego należy pilnować, o co dbać. Żałuję tylko, że nie są nieśmiertelni.
 
Autorka: Klaudia Półtorak 2015 r.
Data opublikowania: 10.02.2015
Osoba publikująca: Agnieszka Pudełko