Przejdź do głównej treści

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Pomiń baner

Nawigacja okruszkowa Nawigacja okruszkowa

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Polub Instytut Kultury

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Wtajemniczeni: Oryginalny rodzinny język

Kiedy zastanawiałam się nad przykładem mojego dziedzictwa od razu wiedziałam, że mogę mieć z tym problem. W znanej mi historii rodziny nie ma żadnej wyjątkowej pod względem historycznym postaci. Oczywiście poza wujkiem mojej matki, który jak sam wielokrotnie powtarzał: „Pamiętam jak dziś, jak rozbrajałem Niemców na Moście Sieprawskim”. Można stwierdzić, że jest to bohater jakich mało, bo w końcu rzadko spotyka się żołnierzy w pieluchach (miał wtedy około roku). Jest to jedna z tych historii, która pojawia się co jakiś czas na imprezie rodzinnej. Ciężko mi jednak uznać to za dziedzictwo. Poza tym, dużo myślałam nad jakimś miejsce o szczególnej dla mnie wartości. Poza własnym domem, mogłaby nim zostać działka i dom po moim dziadku, który został wybudowany ok. 1930 roku i pierwotnie należał do moich pradziadków. Faktycznie to miejsce stało się bardzo ważną częścią życia mojego i mojej najbliższej rodziny. Jednak kiedy już zabierałam się za pisanie tego eseju, zorientowałam się, że jest jeszcze jedna rzecz, być może nawet dla mnie ważniejsza i o wiele bliższa, którą mogłabym uznać za swoje dziedzictwo.

Razem z moją najbliższą rodziną, czyli rodzicami i bratem, mamy pewien szczególny zwyczaj. Można powiedzieć, że stworzyliśmy swój własny język, charakterystyczną formę komunikacji. Od lat uwielbiamy wspólnie oglądać różnego rodzaju filmy, które nieustannie komentujemy, krytykujemy, wyśmiewamy. Stały się dla nas jedną z głównych rodzinnych rozrywek – i zapoczątkowały dość szczególną praktykę. Nie jestem w stanie stwierdzić kiedy to się zaczęło, jednak w pewnym momencie zaczęliśmy używać cytatów z tych filmów. Zaczęło się to prawdopodobnie jeszcze w okresie mojego dzieciństwa i o ile na początku działo się to raczej sporadycznie, to teraz cytaty są już nieodłączną częścią naszego wspólnego rodzinnego języka.

O jakich cytatach mowa? Zasadniczo nie ma tu żadnych ograniczeń. Mogą to być teksty z różnych filmów, seriali, programów telewizyjnych, filmików, kabaretów czy nawet reklam. Rodzaj cytatu jest nieograniczony: od tak charakterystycznego tekstu jak „Chętnie uszczknę tę jagódkę” (Tombstone, 1993), po zwykłe „Puff” (Harry Potter i Książe Półkrwi, 2009). Kluczem jest tu skojarzenie i kontekst, które tworzą cały efekt. Większość filmów oglądaliśmy razem, więc dzielimy niejako bazę wiedzy. Składają się na nią właśnie konkretne cytaty, jak również gesty, sposób mówienia i cały kontekst sytuacyjny. Kiedy natomiast używamy tych cytatów? Tak właściwie to kiedy tylko nadarzy się ku temu okazja, która może pojawić się w każdej chwili. Cytaty służą nam jako komentarze czy odpowiedzi do każdej możliwej sytuacji. Podczas oglądania innych filmów czy programów, podczas zwykłej rozmowy, podczas wyprawy na grzyby, pracy na działce, jazdy autem, zakupów, rozmowy telefonicznej, imprezy rodzinnej itd. Nie ma tu żadnych ograniczeń, a co ważniejsze sam cytat nawet nie musi być nawet adekwatny do sytuacji. Głównym celem w takiej komunikacji jest efekt humorystyczny. Żeby to zadziałało konieczne jest jednak skojarzenie cytatu i kontekstu.

Ten rodzinny język cytatów można uznać za formę wewnętrznego żartu (inside joke). To charakterystyczny dla naszej rodziny (czterech osób, jak wspomniałam wyżej) sposób komunikacji i interakcji. Patrząc na to z bardziej badawczej perspektywy, dostrzegam teraz, że tak właściwie to stworzyliśmy niejako grupę wewnętrzną i charakterystyczny dla niej, odrębny język. Wydawać by się mogło, że ten język nie jest jednak wcale taki trudny i jest osiągalny dla osób spoza grupy, jednak z doświadczenia wiem, że okazuje się być to nie lada wyzwaniem, a szanse na uzyskanie zrozumienia są bardzo niskie lub nawet bliskie zeru. Warunkiem dla zaistnienia komunikacji jest po pierwsze znajomość tej wielkiej bazy cytatów i skojarzeń, a zatem znajomość konkretnych filmów, programów i innych dzieł. Jednak i to nie wystarczy, żeby móc w pełni uczestniczyć w tej wymianie. Bo jednak to nie sam tekst stanowi tu główny element, a powiedziałabym, że przede wszystkim jego wspólne doświadczanie. Większość z tych filmów i innych programów obejrzałam razem z rodzicami i bratem. Na to doświadczenie poznania nowego cytatu i zapisania go w mentalnej bazie wiedzy, składa się zatem wspólne oglądanie danego programu, czyli przede wszystkim reakcje, komentarze i nastrój jakie temu towarzyszą. Cytat nie pozostaje tylko tekstem, a staje się jakby zbiorem różnych kontekstów – zarówno w obrębie samego programu, jak i doświadczenia oglądania. To wszystko w jakiś sposób utrwala się w naszej pamięci i choć niekoniecznie wszyscy pamiętamy dokładanie każdy z takich wspólnych seansów, to jednak to wrażenie i skojarzenie gdzieś tam pozostaje. Dlatego tak trudno jest osobie poza naszą grupą dołączyć do tej wymiany. Kiedy na imprezach rodzinnych, na przykład na imieninach babci, ktoś z nas zarzuci właśnie takim cytatem, to tylko pozostali członkowie grupy (a więc ci „wtajemniczeni”) go zrozumieją, podczas gdy pozostali nawet niekoniecznie będą świadomi, że doszło właśnie do jakiejś wymiany.

Dobrym przykładem jest też sytuacja dziewczyny mojego brata, która o ile ogląda filmy, to jednak nie w takiej ilości jak my – i też nie w taki sposób. Wiele znanych nam filmów ona musiała dopiero obejrzeć. Jednak nawet z tych jej znanych, nie była w stanie rozpoznać cytatu, bo zwyczajnie nie miała nigdy takiej potrzeby ich zapamiętywania. I to stało się też dla niej problemem podczas naszych rodzinnych spotkań. Ona ma w końcu swoje własne tradycje rodzinne, a ta była dla niej jednak zupełnie obca i może nawet niezrozumiała. Faktycznie może być ciężko komuś zrozumieć dlaczego grupa osób się śmieje, bo ktoś w dziwny sposób powiedział „nie”, a potem na wyścigi wykrzykują z jakiego filmu się to wzięło. My widzimy w tym sens. Często nawet się zdarza, zwłaszcza pomiędzy mną i moim bratem, że podajemy ten sam cytat w tym samym momencie. I kiedy inni ludzie spoza naszej rodziny dziwnie się na nas wtedy patrzą, kwitujemy to kolejnym: „Eye to eye, mind to mind” (Step Up 4 Revolution, 2012). Oczywiście to tylko potęguje zdziwienie i brak zrozumienia. Nam jednak nie sprawia to żadnego problemu.

Ta praktyka przez lata stała się nieodłączną częścią naszej codziennej komunikacji. I nie da się już jej oddzielić. Co ważniejsze, w obrębie naszej rodziny, czyli naszej wewnętrznej grupy, ten język stał się niemal naturalny – pomimo tego, że jest zasadniczo zapożyczony z filmów. Nie jest wymuszony, a raczej swobodny i jakby intuicyjny, automatyczny. Komunikacja opiera się na odpowiednich (czy też nie) skojarzeniach. Zasada jest prosta: dozwolone jest wszystko, co ci tylko przyjdzie na myśl. Jak już wspomniałam wcześniej, sam cytat nie musi być nawet w pełni adekwatny do sytuacji. Najważniejsze jest aby ta druga osoba go skojarzyła. Jeśli jednak tak się nie stanie, to komunikacja wcale nie upada. W takim przypadku, pojawia się proste wyzwanie: zgadnij cytat. Jeśli dana osoba ma problem ze skojarzeniem cytatu to po prostu musi, metodą prób i błędów, dojść do jego źródła. Niekiedy osoba rzucająca wyzwanie może wspomóc ją podpowiedziami typu: film animowany/aktorski, dubbing/lektor/napisy, głos męski/kobiecy. Część takich wyzwaniach kończy się sukcesem i zgadujący wreszcie przypomina sobie źródło cytatu. W innych przypadkach po prostu musi się poddać i potem przyznać wygraną drugiej osobie. Takie sytuacje zdarzają się nawet często, bo jednak ta baza wiedzy jest tak ogromna, że nic dziwnego, jeśli jakiś cytat się wymknie. Poza tym wiele cytatów też jest do siebie podobnych. To tylko urozmaica grę i podnosi poprzeczkę. W końcu nikt w naszej rodzinie nie lubi przegrywać.

Jednak ze względu na wewnętrzny charakter tego języka, wykorzystywanie go poza tą grupą, okazuje się często niemal niemożliwe. Podczas komunikacji i interakcji z innymi ludźmi ten język staje się bardzo często bezużyteczny i musi być niejako tłumiony. Jest to o tyle trudne, że on przychodzi nam po prostu naturalnie, jest integralną częścią naszej mowy i sposobu zachowania. Ja osobiście znam tylko jedną osobę spoza rodziny, przy której mogę używać cytatów, ale jedynie z konkretnych filmów, takich jak Władca Pierścieni i Gwiezdne Wojny. To dość spore ograniczenie i prawdę mówiąc nie przynosi zbyt dużej satysfakcji, jaką zapewnia swoboda komunikacji i gwarancja jej zaistnienia w gronie rodziny. Problem może się wydawać naprawdę nieistotny dla kogoś spoza tej naszej wewnętrznej grupy, ale jednak dla mnie osobiście wcale taki nie jest. Nie mogę się wypowiadać za swoich rodziców ani brata, jednakże podczas rozmów z innymi ludźmi, sama często przyłapuję się na tym, że chce właśnie użyć jakiegoś cytatu ale wiem, że nie mogę bo ci ludzie akurat nie znają tego filmu. A poza tym wszyscy dobrze wiemy, że wyjaśnianie żartu psuje jego cel. Tak samo jest i w tym przypadku. Jeśli dana osoba od razu nie skojarzy i nie zrozumie to po wyjaśnieniu kontekstu niewiele się zmieni. O ile nieznajomość tego języka może często prowadzić do poczucia wykluczenia dla osób spoza naszej grupy, to w przypadku interakcji z innymi ludźmi, jego znajomość może się stać powodem wykluczenia dla osoby „wtajemniczonej”. Dla mnie wtedy rozmowa staje się zbyt nijaka, podczas gdy w gronie rodziny można by ją „podkręcić” jednym trafnym cytatem.

Język cytatów stał się nieodłączną częścią naszego życia – i może być dostępny w każdej sytuacji. To nie jest tylko sam język, a praktyka, która obejmuje wspólne doświadczanie (jak np. wspólne seanse filmowe, wyprawy, imprezy, zwykłe rozmowy), interakcje, komunikację i przede wszystkim zabawę. Zasadniczo główną funkcją tego języka nie jest funkcja informacyjna, a raczej bardziej afektywna, czy też humorystyczna, jak również integracyjna. Ten wewnętrzny żart stał się dla nas formą rozrywki. Najważniejsze jest też to, że w obrębie naszej rodziny, nie ma zagrożenia upadki komunikacji w sytuacji, gdy ktoś nie skojarzy danego cytatu. Mamy na to proste rozwiązanie: zabawa w zgadywanie źródła cytatu. Pod tym względem ten język jest szczególnie interaktywny, a także integrujący.

Przyznam, że nigdy nie pomyślałam o tym naszym zwyczaju z takiej strony. Zawsze był to dla mnie właśnie tylko „taki nasz zwyczaj” – nic szczególnego. Teraz jednak dostrzegam w nim bardzo szczególną wartość. Sami nieświadomie stworzyliśmy nową tradycję rodzinną. I co więcej, porozumiewamy się już tak od lat i nic nie wskazuje na to byśmy mieli przestać. Przeciwnie. Ta baza cytatów powiększa się nieustannie: z każdym obejrzanym nowym filmem, serialem, programem, filmikiem, reklamą, przeczytaną książką, artykułem, reklamą na banerze, skończoną grą komputerową, czy nawet po ponownym obejrzeniu znanych już programów. Nasza baza cytatów i skojarzeń ciągle się rozrasta i wzmacnia. Podobnie jak nasza grupa. Wspominałam wyżej o dziewczynie mojego brata, która przez długi czas miała problem ze zrozumieniem naszego zwyczaju. Sami często mówimy do niej: „Ale nauczysz się, nauczysz. Będziesz chodzić jak my. Mówić jak my. Myśleć jak my.” (Jak wytresować smoka, 2010). Można powiedzieć, że jest powoli „wtajemniczana” - przede wszystkim przez mojego brata, który wziął sobie to za misję, aby zapoznać ją z naszymi ulubionymi filmami. Co prawda, daleko jej jeszcze do naszego poziomu, ale już coraz częściej uczestniczy w tych naszych wymianach, a nawet sama rzuca nam wyzwanie w zgadywaniu cytatu. Można powiedzieć, że nasze dziedzictwo się rozprzestrzenia. Bo właśnie tym jest ta praktyka. Nigdy wcześniej tak o tym nie myślałam, a za jedyne swoje dziedzictwo warte opisania w eseju uznałam jedynie działkę i dom po dziadku. Jednak myślę, że ten zwyczaj jest o tyle ważniejszy, bo znacznie mi bliższy. Ponadto, jest to dziedzictwo, które sama współtworzyłam. Ten niby prosty zwyczaj jest obecny w moim codziennym życiu, stał się jego integralną częścią tak dawno, że nie jestem już w stanie stwierdzić, kiedy w ogóle się narodził. I jest to dziedzictwo, które prawdopodobnie będzie trwało dalej. Myślę, że to jest właśnie najważniejsze dla mnie w przypadku dziedzictwa: jego obecna wartość i rola w moim życiu oraz potencjał. Ten zwyczaj w dość szczególny sposób jednoczy mnie z moją rodziną. Nadaje naszej grupie i tradycji oryginalny i wspólnotowy charakter, oferuje rozrywkę i niejako zmusza do integracji. Wątpię, żebym była wstanie go kiedykolwiek odrzucić. Jest to tradycja, która umacnia nasze więzy rodzinne i która ma duże szanse przetrwać jeszcze przez wiele lat – a może nawet przez kolejne pokolenia.

Autorka: Magdalena Budek 2021 r.