Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Pomiń baner

Nawigacja okruszkowa Nawigacja okruszkowa

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Polub Instytut Kultury

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Hej Kolęda, Kolęda

W moim domu, na półce w salonie, leży książka pod tytułem: „Zwyczaje i obrzędy ludowe na Żywiecczyźnie". Na jej pierwszej stronie znajduje się dedykacja dla mojego Taty, którego autor tego pokaźnego tomu określił mianem „miłośnika folkloru". Trudno się temu wpisowi dziwić, wszak w mojej rodzinie na palcach jednej ręki można wskazać osoby, które nie miały nic wspólnego z zespołem regionalnym. A trzeba zaznaczyć, że rodzinę mam dużą, a zespoły regionalne w mojej miejscowości są trzy.

Pochodzę z malowniczej wsi na Żywiecczyźnie – z Gilowic, gdzie folklor górali żywieckich jest istotnym elementem dziedzictwa całego regionu. Zwyczaje i obrzędy ludowe stanowią materiał na prawie tysiącstronicową księgę, ja wybrałam jednak ten fragment dziedzictwa kulturowego, który uważam za najbardziej wyjątkowy.

Okres Świąt Bożego Narodzenia dla zdecydowanej większości Polaków jest czasem magicznym, gdzie obok stołu wigilijnego, rodzinnych spotkań i dzielenia się opłatkiem, szczególne miejsce zajmuje kolęda. Na Żywiecczyźnie kolęda ma jednak inny wymiar, to nie tylko kilka wersów zwykle religijnej pieśni, a swego rodzaju bożonarodzeniowy rytuał.

A u mnie to jest tak... Kolędowanie zaczyna się praktycznie zaraz po Wigilii. Wtedy zazwyczaj w wąskim, rodzinnym gronie śpiewamy kolędy każdemu znane. Jest „Cicha Noc", „Bóg się rodzi" i „Dzisiaj w Betlejem". Czasami towarzyszy nam akompaniament z telewizora, a czasem jest to śpiew a cappella. Mama i Tata mają niezłe głosy, przez wiele lat śpiewali i tańczyli w gilowickich zespołach regionalnych, najpierw w „Gilowiance", a później w „Dolanach". Tę rodzinną tradycję kultywowała także moja starsza Siostra, należąc do młodzieżowego zespołu „Gronicek". Podobnie jak w Wigilię jest w pierwszy dzień Świąt, z tą drobną różnicą, że grono kolędników w tym dniu powiększa się o naszą dalszą rodzinę.

Prawdziwe kolędowanie rozpoczyna się jednak dopiero w drugim dniu Świąt, kiedy Kościół Katolicki wspomina pierwszego męczennika – świętego Szczepana. W ciągu dnia (od godzin poobiadowych do późnego wieczora) odwiedzają nas dzieci i młodzież z tradycyjną kolorową gwiazdą. Rzadziej zdarza się, że mają ze sobą szopkę betlejemską lub są przebrani za biblijne postacie. Dzieci śpiewają gospodarzom kolędę, a gospodarze mają w zamian wrzucić grosz do skarbonki. Słodycze na drogę też zazwyczaj są mile widziane. W takim dniu dzwonek do drzwi i kolędowe pozdrowienie może rozbrzmieć w domu nawet kilkanaście razy. Gdy byłam dzieckiem, razem z kuzynką, która miała bożonarodzeniową gwiazdę, odwiedzałyśmy z kolędą rodzinę. Do obcych domów nigdy nie zawitałyśmy. Mimo tego że nasza miejscowość nie jest duża, nasi rodzice woleli, żebyśmy kolędowały tylko w bliskiej okolicy.

Wieczorem z kolei „po kolędzie" ruszają dorośli. Kiedyś byli to głównie młodzi chłopcy, którzy odwiedzali domy swoich potencjalnych panien. Udawali się „po obsybce", czyli z workami pełnymi owsa. Takie grupy często składały się nawet z kilkunastu osób, grających na różnych instrumentach (skrzypcach, basie, klarnecie, flecie, trąbce) i śpiewających. Przez niektórych Gilowian nazywani byli „bandami". Tradycja nakazuje, aby gospodarzy obudzić śpiewem. Zazwyczaj takim:

Jedzie z góry mazur, wiezie łowies na zur,

Jedzie mazurecek, wiezie półworecek.

A puściez nos puście, mości gospodarzu,

Nasypiomy łowsa bydzie sie wom darzył.

A puściez nos puście, mości gospodyni,

Nyasypiomy łowsa po caluśkij sieni.

A puściez nos puście, wy ładne dziełuski,

Spodobały sie nom na łózkak poduski.

 

Kolędnicy, wchodząc do domu, sypali owsem oraz witali domowników słowami:

Na synści, na zdrowie, na tego świontego Scepona!

Byście byli zdrowi, weseli, jako w niebie janieli, cały rok!

 

Gospodarze oczywiście przyjmowali Kolędników i częstowali ich zgodnie z zasadą „czym chata bogata". Wspólne kolędowanie trwało kilkadziesiąt minut, po czym grupa udawała się do kolejnego domu, niejednokrotnie zabierając ze sobą któregoś z domowników w dalszą drogę. Żegnając się, kapela śpiewała:

Niek w tom domu scynście i wesele bydzie,

Przydomy tu znowu za rok po kolyndzie.

 

Oraz:

Za kolondo dzionkujomy, scynścio, zdrowio wom zycomy, wom zycomy,

Abyście tu długo zyli, a po śmierci w niebie byli, w niebie byli.

Tak to Boze dej!

Na co gospodarze odpowiadali:

Tak to Boze dej!

 

Warto zaznaczyć, że dawniej niewpuszczenie Kolędników do domu wiązało się z tym, że dana rodzina nie była potem mile widziana we wsi. Wśród kolęd i pastorałek śpiewanych w okresie kolędowym na Żywiecczyźnie znajdują się utwory: „A wczora z wieczora", „Słuchaj Gospodarzu", „Apokalityczny Baranku" oraz powszechnie znane kolędy (jak na przykład „Jezus Malusieńki") śpiewane „na góralską nutę". Autorzy tekstów tych pieśni są zazwyczaj nieznani, a poszczególne wersy przekazywane z pokolenia na pokolenie. Niektóre kolędy czy pastorałki mają nawet kilkadziesiąt linijek. Co ciekawe, mimo wielu podobieństw, praktycznie każda miejscowość na Żywiecczyźnie ma osobne zwyczaje czy powiedzenia kolędowe. Wszystkie jednak składają się na spójną całość góralskiej, bożonarodzeniowej tradycji. Okres „chodzenia po kolędzie" trwa od Bożego Narodzenia do 6 stycznia, czyli święta Trzech Króli  i dawniej był nazywany czasem „świętych dni". Jednak Gilowianie odwiedzają się z kolędą również po 6 stycznia, kolędy w Kościele Katolickim można śpiewać do 2 lutego, czyli do święta Matki Boskiej Gromnicznej.

Tak było kiedyś. Jak jest teraz? Wielkie kolędowanie pamiętam jeszcze z dzieciństwa, gdy chowałam się za spódnicą Mamy, bo przerażał mnie gwar, obcy ludzie i głośne instrumenty w moim domu. Tata do dziś wspomina jak dawniej jako młody chłopak chodził „po kolędzie". Ostatnio przy świątecznym stole opowiadał, jak kolędowano podczas stanu wojennego. Milicja jeździła ulicami Gilowic, ale widząc Kolędników tylko zwalniała i jechała dalej. „I tak nie mogli nam nic zrobić" – mówi Tata, po czym dodaje – „To co było, już się nie wróci".

Czy aby na pewno? Owszem, w drugi dzień Świąt przychodzą do nas cztery grupy dzieci z gwiazdą, nie jak dawniej dwadzieścia cztery. Późnym wieczorem zawita do nas może tylko jedna grupa Kolędników, składająca się głównie z naszej rodziny lub bliskich znajomych. Może nie jest już tak hucznie i gwarno. Nie ma owsa, co jest nawet dobrym rozwiązaniem, bo zdarzało się, że wbity do podłogi, na wiosnę kiełkował jeszcze za telewizorem. Czasami nie ma nawet instrumentów, bo komuś popsuła się harmonijka czy trąbka. Jednak starsi pamiętają dawne zwyczaje oraz obrzędy i przekazują je swoim dzieciom. A te dzieci, gdy mają już własne potomstwo, uczą najmłodszych kolęd, świątecznych pozdrowień i tradycji, która jest z nami od pokoleń. Ponadto w okresie świątecznym w mojej gminie organizuje się warsztaty bożonarodzeniowe, jasełka, a także przeglądy kolęd i pastorałek dla najmłodszych. Dzieci z radością biorą w nich udział, a później nauczone na pamięć wersy z dumą prezentują rodzinie przy świątecznym stole, co oczywiście spotyka się z powszechną aprobatą starszych cioci i wujków.

Zygmunt Gloger powiedział: „Jak kwiaty są ozdobą ziemi i roślin, tak mowa, zwyczaje i obrzędy są ozdobą naszego życia; są one spuścizną wieków". Tradycja kolędowania na Żywiecczyźnie jest istotnym elementem dziedzictwa kulturowego regionu. Tradycja kolędowania w Gilowicach i w moim domu jest ważnym składnikiem mojego dziedzictwa. Uważam ją za absolutnie wyjątkową i unikatową, mając jednocześnie nadzieję, że dzięki mnie i moim równieśnikom nie zaginie i będzie przekazywana przyszłym pokoleniom.

Autorka: Karolina Kastelik 2016 r.

Data opublikowania: 09.04.2016
Osoba publikująca: Agnieszka Pudełko