Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Pomiń baner

Nawigacja okruszkowa Nawigacja okruszkowa

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Polub Instytut Kultury

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Smak przywołujący wspomnienia

Kalendarzowa zima zbliża się wielkimi krokami, a wraz z nią nadchodzi także Wigilia i Boże Narodzenie, czyli czas, który zdecydowana większość z nas kojarzy ze spędzaniem czasu wraz z rodziną przy świątecznym stole zastawionym przeróżnymi potrawami i ciastami. Nie jest tajemnicą, że najlepiej smakuje to, co zostało przyrządzone w domu, dlatego też, od kiedy podjęłam swoje pierwsze próby pieczenia słodkości, nie wyobrażam sobie, że mogłabym poczęstować kogoś czymś przyniesionym prosto ze sklepu czy też cukierni. Znika wtedy jakakolwiek satysfakcja z tego, że ktoś pochwali podany wypiek. Zwykle stawiam na różnorodność, starając się za każdym razem szukać i próbować nowych przepisów, zarówno tych mniej jak i bardziej skomplikowanych. Są jednak takie ciasta, do których się częściej wraca, bo pomimo tego, że są po prostu smaczne, niosą ze sobą dodatkową wartość, wzbogacając daną chwilę nie tylko o doznania smakowe, ale także w pewien sposób oddziałując na emocje. Chodzi mi szczególnie o takie przypadki, w których poprzez na przykład zmysł smaku jesteśmy w stanie wzbudzić wspomnienia danej osoby, szczególnie związane z dostarczonym bodźcem. Dla przykładu, jeśli zawsze smakowała nam kuchnia babci i często pomagaliśmy jej lepić pierogi, które smakowały niewiarygodnie dobrze, to kiedy później, w dorosłym życiu, dostaniemy pewnego dnia na talerzu pierogi przypominające smakiem te, które robiła nasza babcia, to przypomnimy sobie na przykład jak, będąc dzieckiem przychodziliśmy po szkole do domu i siedząc w kuchni patrzyliśmy jak babcia kładzie przed nami talerz z domowym obiadem, pytając przy tym jak minął nam kolejny dzień.

Jednym z tradycyjnych świątecznych ciast, które pojawia się zapewne na większości stołów jest sernik, który był podstawą świąt również w domu rodzinnym mojego taty. Mieszkał on na wsi, więc to nie budzi zdziwienia jako, że jest to wypiek, bazujący na składnikach, typu ser, jajka, mleko, produkowanych właśnie w wiejskich gospodarstwach. Zresztą nie można zaprzeczyć, że najlepszy sernik to ten zrobiony z domowego sera. Tak też robiła go moja babcia i najwyraźniej jego smak zapadł w pamięci mojemu tacie, bo często o tym wspomina. Jakkolwiek nie jest on wielkim fanem ciast i ogólnie słodyczy to jednak sernika nie jest w stanie sobie odmówić. Stąd też tak często zdarza mi się go piec i zależy mi na tym, aby każdy kolejny był lepszy, bo dużą przyjemność sprawia świadomość, że coś co robimy daje też radość nie tylko nam, ale też innym.

Z uwagi na fakt, że moja rodzina w ogromnej większości pochodzi z terenów wiejskich albo też mieszka na wsi, to sernik stał się elementem należącym do ich tradycji, zwłaszcza świątecznej. Dlatego też jedne z pierwszych kroków jakie stawiałam w kuchennym środowisku były związane z tym „dziedzictwem", które zostawiła moja babcia i z którym miałam się zmierzyć. Z perspektywy czasu myślę, że mój pierwszy własnoręcznie wykonany sernik, co prawda nie był zły, jeśli chodzi o smak, ale też nie mogę powiedzieć, że nie mógłby być lepszy. Niestety mama nie wykazywała się talentem kulinarnym w zakresie ciast, stąd też zazwyczaj pełniła rolę obserwatora i degustatora w jednym, co zresztą nie uległo zmianie od czasu kiedy rozpoczęłam swoją przygodę z pieczeniem, czyli przez około 6 lat. Jej główne zadanie polega później na pilnowaniu czasu jaki ciasta mają spędzić w piekarniku, czyli musi doglądać, żeby się dopiekły, ale jednocześnie, żeby ich nie przypalić, co jest bardzo pomocne, ponieważ mam jeszcze problemy z oceną takiej sytuacji. Wracając jednak do kwestii serników. Przez długi czas, podczas wielu prób bazowałam na produktach sklepowych, ser w wiaderku, mleko i tym podobne. Jeśli ktoś nie zna smaku tradycyjnego sernika zrobionego tylko z naturalnych składników, można powiedzieć, że te "egzemplarze" były akceptowalne smakowo i nawet zasługiwały na pochwałę, ale nie chodzi o to przecież, żeby zatrzymywać się na pewnym etapie naszego rozwoju, niezależnie od obszaru. Stąd też podjęłam próby doskonalenia przepisu z którego korzystałam. I tutaj nie mogę nie wspomnieć o postępach jakie zrobiła moja mama.

Napisałam już, jak bardzo mój tata i w ogóle cała rodzina jest przywiązana do tradycyjnych smaków. Dlatego też, mimo zaniku rolnictwa i gospodarki na wsiach, udało nam się znaleźć w naszej wiosce Panią, która zajmowała się jeszcze hodowlą krów i od paru lat każdego dnia kupujemy u niej mleko. Osobiście raczej wybieram jego sklepową odmianę, ale tata, brat oraz dziadek mają inne preferencje więc nic się nie marnowało. Kiedy jednak tata zaczął częściej wyjeżdżać do pracy pojawiła się, można powiedzieć, nadwyżka podaży nad popytem w domowym zakresie. Ponieważ jednak marnowanie jedzenia, w tym przypadku mleka, nie wchodziło w grę, mama, po przejrzeniu różnych blogów i forów internetowych oraz po konsultacjach z koleżankami z pracy, podjęła swoje pierwsze próby przygotowania domowego sera. Mając więc odpowiedni zapas mleka prosto od krowy zaczęła swoją produkcję. Po kilku miesiącach mogę powiedzieć, że doszła w tym niemalże do perfekcji, a sam ser jest naprawdę pyszny. Na takiej podstawie, mając już do dyspozycji ser wytworzony w domowych warunkach, a także prawdziwie wiejskie mleko i jaja od kur hodowanych przez mojego dziadka, mogłam polepszyć smak swojego sernika. Różnica naprawdę jest wyczuwalna tak w smaku jak i w wyglądzie. Dlatego też sernik robiony z wykorzystaniem sera produkcji mojej mamy wszedł na stałe do deserowego menu nie tylko w naszym domu, bo przy okazji rozdałam ten przepis kilku osobom.

Mówi się jednak, że wszystko idzie do przodu i kiedy stoimy w miejscu to tak jakbyśmy się cofali. Niewątpliwie jest w tym ziarno, może niejedno, prawdy. Stąd też wraz z rozwojem kulinarnym i nabieraniem coraz większego doświadczenia w pieczeniu ciast postanowiłam dalej modyfikować przepis i próbować nowych smaków. Zachęcające są zwłaszcza przeróżne wersje sernika jakie ludzie, pasjonaci gotowania zamieszczają w Internecie. Odmian jest bardzo dużo: sernik wiedeński, krakowski, z rosą, z białą czekoladą, z brzoskwiniami, kawowy, piernikowy, dyniowy, lawendowy… To tylko przykładowe, jakiś ułamek ze wszystkich jakie można znaleźć wpisując w wyszukiwarkę hasło „sernik przepisy". Z czystej ciekawości smaku, chcąc zaskoczyć swoją nieco konserwatywną w podejściu do kuchni rodzinę, piekłam serniki w wielu odsłonach, mniej lub bardziej udanych i smacznych, ale każdy z nich na swój sposób był warty wypróbowania, bo wzbogacił moje doświadczenie. Szczególnie przydatny okazał się przepis na sernik z białą czekoladą dzięki któremu odkryłam coś co nazywa się pieczeniem w kąpieli wodnej, dzięki któremu konsystencja sernika po upieczeniu jest po prostu idealna.

Na pytanie dlaczego sernik stał się moim dziedzictwem mogę odpowiedzieć na kilka sposobów. Po pierwsze pieczenie tego ciasta było tradycją w domu rodzinnym mojego taty i stało się również nią w naszym domu. Podtrzymywanie jej nie jest trudne, ponieważ zawsze przyjemnie jest wiedzieć, że stosunkowo niewielkim wysiłkiem można u kogoś przywołać wspomnienia z dzieciństwa czy też z młodości, a tak jest w przypadku mojego taty. Drugą kwestią jest to, że również moja mama dołożyła swoją „cegiełkę", ucząc się, a przy okazji i mnie, robienia sera własnoręcznie, co jeszcze bardziej czyni sernik „domowym". Trzecim, równie ważnym powodem jest to, co ja sama z tym robię, czyli doświadczenie, z którego wnioski będę mogła przekazać innym jako moje dziedzictwo. Na tak, wydawać by się mogło, prozaicznym przykładzie dostrzec można więc zaangażowanie trzech pokoleń oparte na kontynuacji przejętej tradycji i pozostawieniu w niej swojego śladu.

Autor: Anonimowy 2016 r.

Data opublikowania: 16.02.2016
Osoba publikująca: Agnieszka Pudełko