Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Pomiń baner

Nawigacja okruszkowa Nawigacja okruszkowa

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Polub Instytut Kultury

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Wielka… symbolika Rzeszowa

Urodziłam się w Rzeszowie i mieszkałam tam do dziewiętnastego roku życia. Pomnik Czynu Rewolucyjnego (inaczej Walk Rewolucyjnych) towarzyszył mi, jak i każdemu mieszkańcowi tego miasta, na co dzień. Znajduje się on w ruchliwym centrum, między Alejami Cieplińskiego i Piłsudskiego. Tuż obok zlokalizowany jest Urząd Wojewódzki oraz Bazylika Ojców Bernardynów. W pobliżu stał niegdyś słynny Hotel Rzeszów. Został on wyburzony kilka lat temu, obecnie z nazwy korzysta wybudowany na jego zgliszczach nowy hotel wraz ze spektakularną Galerią Rzeszów. Uwagę zwraca również okrągła kładka, pomyślana jako spełnienie (przywiezionych z pobytu w Afryce) marzeń prezydenta miasta, Tadeusza Ferenca o przejściu dla pieszych z bambusowego drewna łączącym ulicę Piłsudzkiego. Nigdy specjalnie nie zastanawiałam się nad tym co symbolizuje Pomnik ani nad jego wyglądem. Dopiero będąc w gimnazjum zaczęłam słyszeć żarty o jego dwuznacznym, przypominającym kobiece genitalia, wyglądzie. Dowiedziałam się również, że młodzi ludzie potocznie nazywają go „Wielką (w domyśle pozostawię pewne niecenzuralne słowo)".
 
Jednakże mój przyjazd w 2010 roku na studia do Krakowa zmienił zupełnie moje postrzeganie tej figury. Gdy przedstawiałam się i mówiłam, że jestem z Rzeszowa, oprócz lekkich uśmiechów (Rzeszów = biedne Podkarpacie, prawie Ukraina) większość osób z radością wykrzykiwało: „to jest miasto z TYM pomnikiem!". Wtedy śmiechom nie było już końca. Pokornie wyjaśniałam, że to Pomnik Czynu Rewolucyjnego, stoi sobie w mieście od 30 lat (w tym roku przypadła okrągła rocznica). Przechwałkom kto i kiedy widział „Wielką" oraz jakie robi wrażenie „na żywo" nie było już końca. Dlatego też coraz rzadziej opowiadałam o tym skąd pochodzę. W końcu nie takiej reakcji oczekiwałam. Wraz z wiekiem jednak zaczęłam doceniać kontrowersyjny urok pomnika. W końcu Rzeszów jest z czegoś znany! Każdy w Polsce kojarzy stolicę Podkarpacia! 
 
Pomnik odsłonięty został 1 maja 1974 roku a powstał z inicjatywy I sekretarza KW PZPR, Władysława Kruczka. Co ciekawe, znajdująca się na nim rzeźba Nike oraz usytuowanych z drugiej strony chłopa, żołnierza i robotnika jest autorstwa rzeźbiarza postaci warszawskiej Nike, Mariana Koniecznego (pochodzącego z Podkarpacia). Symbolizować miał zrywy rewolucyjne mające miejsce na ówczesnej Rzeszowszczyźnie a charakterystyczny kształt to tak naprawdę… liście laurowe. Pomnik stał się popularnym miejscem spotkań mieszkańców, punktem orientacyjnym, ale przede wszystkim figurą, pod którą odbywały się liczne uroczystości państwowe [1]. 
 
Z „Wielką" łączy się wiele anegdot i historii mieszkańców, stanowi doskonałe pole do popisu dla wyobraźni i przeróżnych interpretacji. Słyszałam o jednym z pomysłów, iż umieszczeni na Pomniku robotnik i chłop chcą iść do pobliskiego kościoła Bernardynów, jednak odciąga ich od tego sama Nike. Doszłam do wniosku, że dobrze pasuje to do nieco wulgarnych skojarzeń z „kobiecymi" kształtami monumentu. Ten symbol miasta od samego początku budził liczne kontrowersje. Odkąd pamiętam, był przyczyną do kłótni politycznych. Prawicowcy chcieli jego zburzenia, lewica natomiast uważała go za ważną pamiątkę minionych czasów. Ponadto teren dookoła pomnika odzyskali ojcowie Bernardyni, którzy początkowo zdecydowani byli na zburzenie niepotrzebnego już dzieła. Na szczęście odzew mieszkańców i apel o jego zachowanie był tak ogromny, że nie podjęto próby rozbiórki Pomnika. Zakonnicy na nowo otworzyli swoje „Ogrody bernardyńskie" w 2013 roku nie zahaczając o monument. Co ciekawe, były prezydent miasta, Andrzej Szlachta, chciał przepasać pomnik biało-czerwoną wstęgą, jednak usatysfakcjonował się przypięciem na szczycie „Wielkiej" herbu miasta Rzeszowa. 
 
Pomnik bezapelacyjnie związany jest z historią mojego rodzinnego miasta. Upamiętnia dawne czasy, niczym Pałac Kultury w Warszawie i krakowska Nowa Huta, których to nikt o zdrowych zmysłach burzyć nie zamierza. Czy jednak Rzeszów dobrze wykorzystuje posiadanie tak znanego monumentu? Otóż nie. Otoczony jest raczej wstydem, mówi się o nim z pobłażaniem, ewentualnie jak ognia unika się tematów z nim związanych. Moim zdaniem jest to działanie kompletnie pozbawione sensu. W dobrym jego wykorzystaniu może tkwić siła tego miasta, jego popularność dla zwiedzających. Jak wiadomo Rzeszów nigdy nie był atrakcją turystyczną, tu przyjeżdżają ludzie jedynie w konkretnym celu, chociażby w drodze do Krakowa, czy Lwowa. Taka możliwość powinna zostać dobrze wykorzystana. Powoli Rzeszowianie zyskują świadomość potęgi takiej „marki". Młodzi projektanci szyją koszulki z wizerunkiem Pomniku Czynu Rewolucyjnego sama jestem w posiadaniu zabawnej pocztówki z rysunkową „Wielką". Warto tutaj zauważyć, że standardowe, raczej nudne kartki pocztowe z Rzeszowa, zawsze na centralnym planie mają Ten monument. Niedawno w sklepie natrafiłam również na miniaturowe figurki „Wielkiej". Autorką gadżetu jest Agnieszka Dziunycz. Sama przyznaje się, że na pomysł nietypowej pamiątki wpadła, kiedy odwiedzili ją goście z zagranicy. Pragnęli jako souvenir z Rzeszowa przywieść miniaturkę słynnego monumentu. Jednak w przeciwieństwie do popularnych gadżetów jakimi są Wieża Eiffla w Paryżu, czy Big Ben w Londynie, w Rzeszowie nie ma możliwości kupienia tego typu pamiątki. Dostępne breloczki, magnesy i koszulki pozbawione były charakterystycznego rzeszowskiego elementu. Dziunycz uzyskała wiec zgodę od autora projektu, Koniecznego, który przepisał na nią prawa do wykorzystywania wizerunku Pomnika. Dzięki współpracy z rzeźbiarzem Krzysztofem Brzuzanem zaczęła produkować mini statuetki dostępne chociażby w punktach turystycznych oraz na lotnisku. Planuje również tworzenie dalszych gadżetów jak breloczki i kubki [2]. Ciekawym pomysłem ożywienia symbolu Rzeszowa był nakręcony 4 lata temu przez studentów trzeciego roku dziennikarstwa i komunikacji społecznej (o specjalności grafika komputerowa w mediach) z Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie filmiku o Pomniku, który budzi się do życia i niczym Godzilla zaczyna demolować ulice miasta [3]. Oprócz oczywistych freudowskich skojarzeń z budzącą się, pierwotną seksualnością miasta to po prostu świetny pomysł, który trafić może zwłaszcza do wielu młodych ludzi, którzy dotychczas śmiali się z „kiczowatego" Rzeszowa, lub tak jak ja troszkę się go wstydzili. 
 
Jest wiele pomysłów co do Pomnika Walk Rewolucyjnych, ale i samego Rzeszowa. Jednak ja wiem jedno. Zdecydowanie należy ożywić to miasto tak jak studenci figurę „Wielkiej". Owszem, gdy przyjeżdżam do domu rodzinnego obserwuję z radością, że dzieje się tu coraz więcej ciekawych rzeczy. Powstają interesujące inicjatywy, zdarzają się oryginalne imprezy, pojawiają się nowe, stylizujące się na „warszawskie" lokale jak kawiarnie „Hola Lola", czy „Dobra Dobra", gdzie poza możliwością napicia się kawy lub piwa odbywają się warsztaty rękodzieła, szkolenia informatyczne i spotkania branżowe. Rzeszów otwiera się również powoli na kuchnie roślinną, bezglutenową i wszystkie opanowujące świat trendy. Nawet tolerancji jest już moim zdaniem trochę więcej. W końcu nowo wybudowany most w kolorach tęczy musi coś znaczyć! Nie ma wielu słynnych ludzi pochodzących z Rzeszowszczyzny. Jednak jeśli już tacy są miasto stara się o nich pamiętać, jak chociażby budując figurę spacerującego Tadeusza Nalepy wzdłuż głównej ulicy Rynku, 3-ego Maja. 
 
Czy utożsamiam się z Rzeszowem? Nie do końca. Przecież wyrwałam się stąd by studiować w Krakowie, a i wracać na stałe tu nie zamierzam. Wolę Kraków, czy też Warszawę. Wyparłam ze swojego języka rozpoznawalną na rzeszowskich ulicach formę „na pole", na rzecz kosmopolitycznego „na zewnątrz". Nie lubię jednak robienia dowcipów z Rzeszowa, choć wiem, że nie są one do końca bezpodstawne. Co więcej, ciągle myślę z sentymentem o tym mieście, a sam opisywany przeze mnie Pomnik wyzwala u mnie raczej pozytywne emocje. Wierzę, że z czasem miasto coraz bardziej będzie się rozwijać, dumnie korzystać ze swego dziedzictwa i nie będzie się już dłużej wstydziła tego, co przynosi mu coraz większą chlubę. Liczę na zmianę myślenia o stolicy Podkarpacia ludzi z innych zakątków kraju i z zagranicy. Może właśnie popularyzacja „Wielkiej" w tym pomoże? Rzeszów promowany bez zbędnego zadęcia, za to na wesoło? Wtedy będę mogła odwiedzać moje rodzinne strony z coraz większą radością i może nawet mówić o Rzeszowie z dumą.
 
Bibliografia:
 
Autor: Noirblanc 2015 r. 
Data opublikowania: 10.02.2015
Osoba publikująca: Agnieszka Pudełko