Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Pomiń baner

Nawigacja okruszkowa Nawigacja okruszkowa

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Polub Instytut Kultury

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Szkic na przyszłość

Każdy własną miarą mierzy swoje osiągnięcia, umiejętności, wiedzę, czy wspomnienia. Dla każdego wszystko to ma inną wartość. Tak samo jest z dziedzictwem, tym materialnym jak i duchowym. Nie da się, bowiem zmierzyć sentymentu równą miarą.
 
Czym jest moje dziedzictwo? Dla mnie to świadome „ja" schowane w szufladzie babci, oprawione i powieszone na ścianach przyjaciół oraz to zagubione we wczesnej młodości, ale nie zapomniane, lecz pielęgnowane we wspomnieniach.
 
***
 
Od dziecka wykazywałam talent plastyczny, a moje zdolności i chęci przekładałam na prace, którymi lubiłam obdarowywać najbliższych. W szkole podstawowej również działałam aktywnie, uczęszczałam na koła plastyczne, angażowałam się we wszystkie organizowane konkursy. Będąc w gimnazjum także dzielnie kontynuowałam pasję. Dużo czasu poświęcałam na ćwiczenie rysunku i też chodziłam na zajęcia artystyczne. Swoje prace, szkice, próbki rysunku, oraz niezbędne akcesoria gromadziłam w podręcznej teczce. Starałam się nie nosić ze sobą dużo gadżetów, ale niezbędne minimum zawsze miało swoje miejsce w mojej torbie. Rysunki w dużej większości wędrowały ze mną. To ułatwiało wypełnienie wolnego czasu w terenie, doszkicowanie czegoś, czy poprawienie wizji na bieżąco. Zapewne można się już domyślić jak dalej mogą się potoczyć się losy mojego artystycznego niezbędnika. Tak, niestety zgubiłam go. Po popołudniowych zajęciach kółka plastycznego, wychodząc ze szkoły zauważyłam, że nie mam przy sobie fioletowej teczki.  Poszukiwania w sali zajęciowej nie przyniosły pożądanego efekty. Nie było jej przy moim stoliku, ani w zasięgu wzroku. Prowadząca zajęcia również jej nie zauważyła chowając swoje materiały. Pytanie pań sprzątających, które w międzyczasie mogły kontrolować czy sala jest już pusta, też nie rozwiązało sprawy. Ponowne desperackie zajrzenie do sali, w której odbywały się zajęcia zakończyło się przeszukaniem wzdłuż i wszerz całego zaplecza pracowni. Propozycja prowadzącej podyktowany była oczywiście moim żalem i ogromną chęcią odzyskania straconych rysunków. Z dużym zaangażowaniem pomagała mi w poszukiwaniach tłumacząc, że sprzątając po zajęciach mogła po prostu zebrać wszystkie akcesoria nie zwracając większej uwagi na obecność w nich cudzej teczki. Niestety dwugodzinne przerzucanie wszystkich materiałów w magazynie skutkowało jedynie narobieniem ogromnego bałaganu. Wtedy padło zdanie, którego nie chciałam usłyszeć: „Ktoś sobie wziął…". Ale kto? W jakim celu? Co z tym zrobił? Odpowiedzi na to pytanie nie uzyskałam do dziś, ponieważ wszystkie zapytanie przeze mnie osoby, które uczęszczały na zajęcia odpowiedziały prawie chóralnym: „Nie" - nie widzieli i nie wiedzą. 
 
Historia może wydać się banalna, prosta i mało wyróżniająca na tle wielu opowieści z cyklu „Jak w dzieciństwie straciłeś swoje dziedzictwo…", ale emocje związane z tamtą chwilą były ogromne. Dla młodej osoby, poświęcającej mnóstwo energii i czasu swojej pasji, która stała się jej dumą i miała jej towarzyszyć przez następne kilka, kilkanaście lat, to była duża strata. Ktoś po prostu zabrał sobie mój poświęcony czas, wspomnienia i energię. A dlaczego tak dużo nawiązuję do energii? Z perspektywy czasu wiem, że ta którą musieliśmy dać i która została wchłonięta przez pracę, wróci do nas ze zdwojoną siłą w momencie, kiedy po latach znów do niej zaglądniemy. Napełni nas dumą i przywoła echo dawnych czasów. Po dwunastu latach pamiętam większość rysunków, które wtedy przepadły razem z teczką. Jedne były poważnymi portretami, na których każda kreska miała znaczenie, aby jak najlepiej oddać rysy twarzy i nastrój, a inne wykonane dla szybkiego przedstawienia jakiejś wizji mojej przyszłości. Żałuję, że w tym momencie nie mogą wziąć prac do ręki, przeglądnąć ich przy kubku ciepłej herbaty, zaśmiać się i podbiec do mamy ze słowami: „Mamuś, a pamiętasz jak zareagowałaś, kiedy pokazałam Ci projekt mojego nagrobka?". Rysunki były wpisane w moją życiową przestrzeń, wszyscy bliscy wiedzieli, że to moja pasja, podziwiali mój talent i cieszyli się z ręcznie wykonywanych prezentów ode mnie. Kiedy straciłam niezbędnik doszłam do wniosku, że od tej chwili większość prac będę oddawać, dlatego dzisiaj mogę się cieszyć faktem, że niektóre rysunki są oprawione i zdobią ściany przyjaciół (lub dawnych znajomych, z którymi na przestrzeni lat kontakt powoli wygasł), część prac jest gromadzona w szufladzie babci (a są to najczęściej kartki okolicznościowe, których babcia zawsze niecierpliwie wyczekuje), a inne kolekcjonowane przez mamę i dumnie prezentowane wszystkim na komodzie. Mogę śmiało powiedzieć, że świadomość docenienia przez innych jest wpisana w moje dziedzictwo, ponieważ przekazałam im część siebie i jest ona przez nich pielęgnowana.
 
Dziedzictwem zatem może być pasja, w którą się angażujemy z całą mocą, jej owoce, czyli rysunki, towarzyszące temu emocje, możliwość dzielenia się tym z bliskimi, jak również szczęście, które wynika z docenienia nas przez innych, a także krótka historia wspomniana wyżej, którą na pewno przekażę dzieciom razem z paroma szkicami, których tym razem nie noszę w teczce. Czekają w szufladzie.
 
Autor: Ewelina Wańkowicz 2014r.