Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Pomiń baner

Nawigacja okruszkowa Nawigacja okruszkowa

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Polub Instytut Kultury

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Kartka pocztowa

Kiedy myślę o moim dziedzictwie pierwszą rzeczą, która przychodzi mi na myśl, jest ważna i wyjątkowa pamiątka. Jest ona czymś bardzo drogim dla mojej rodziny a jednocześnie czymś, co stanowi namacalny dowód, wspólnej dla Polaków, tragicznej historii. Ta rzecz to niewielka, pożółkła kartka pocztowa, datowana 16 lutego 1940 roku. Nadano ją z sowieckiego obozu dla jeńców wojennych w Starobielsku, a napisana została przez mojego pradziadka do żony i dzieci. Te dzieci to dwóch synów – Andrzej i o siedem lat młodszy od niego – Zbigniew, który jest moim dziadkiem.

Jan Bronisław Daniszewski urodził się w Krakowie dnia 11 lipca 1987 roku. Miał sześcioro rodzeństwa. W latach 1908 – 1916 uczęszczał do II Klasycznego Gimnazjum im. Św. Jacka. Po zdaniu egzaminu maturalnego zapisał się na Wydział Filozoficzny Uniwersytetu Jagiellońskiego. Niemal natychmiast po rozpoczęciu studiów, w roku 1915, otrzymał powołanie do wojska jako „jednoroczny ochotnik”, tj. rekrut z maturalnym cenzusem. Po przeszkoleniu został wcielony do 13. Pułku Piechoty (tzw. Dzieci Krakowa), a następnie skierowany na front rumuński. W trakcie walk postrzelono go w obie nogi, jednak dzięki staraniom chirurga udało mu się uniknąć amputacji dolnych kończyn. W 1918 roku, kiedy wojna dobiegła końca, zgłosił się do Legii Akademickiej, otrzymał patent oficerski i wstąpił do Wojska Polskiego. Z uwagi na niepełną sprawność fizyczną, przydzielono go do intendentury wojskowej. Stacjonował w Strzemieszycach i w Olkuszu, gdzie poznał swoją przyszłą żonę – Zofię Jeziorańską, którą poślubił 29 grudnia 1920 roku. Po przeniesieniu do Krakowa, w 1921 roku awansował do stopnia porucznika. Uzyskał pozwolenie na podjęcie przerwanych studiów i uzyskał absolutorium. Rok po awansie do stopnia kapitana, w 1927 zrezygnował ze służby wojskowej i podjął pracę w nowo otwartej, nowoczesnej piekarni miejskiej w Podgórzu – jako kierownik tego zakładu. W 1929 roku urodził się jego drugi syn – Zbigniew. W następnych latach Jan zarządzał piekarnią, a prócz tego nauczał towaroznawstwa w wieczorowej szkole dla dorosłych przy Alei Krasińskiego. W marcu 1938 roku, na skutek wypadku, doznał skomplikowanego złamania nogi, już wcześniej nie w pełni sprawnej po ranach wojennych. Pobyt w szpitalu i rehabilitacja trwały kilka miesięcy. Wakacje całej rodziny na wsi w 1939 roku zostały przerwane 15 sierpnia, mobilizacją Jana do armii. Nie wykorzystał swojej niepełnosprawności, by uzyskać zwolnienie od służby. Gdy 2. września żegnał się z rodziną – widzieli się ostatni raz. Po klęsce wrześniowej, w domu Zofii zjawił się żołnierz z oddziału pradziadka, który przekazał jej pieniądze od męża i wiadomość, że zostali zagarnięci przez wojska sowieckie. Według relacji żołnierza, pradziadek mógł uniknąć niewoli, nie przyznając się do swojej szarży i nakładając płaszcz żołnierski, co podkomendni mu doradzali. Odmówił tłumacząc, że honor oficerski na to mu nie pozwala. Pod koniec 1939 roku przyszła do domu pierwsza kartka pocztowa z dnia 23.11.1939; rodzina dowiedziała się, że Jan został jeńcem obozu w Starobielsku. Potem nadeszły jeszcze 2 kartki – wśród nich ostatnia, najważniejsza – datowana 16 lutego 1940. Potem cisza. Nastąpiły miesiące niepewności i strachu, wypełnione staraniami Zofii, by utrzymać przy życiu siebie i dzieci.

Jan Bronisław Daniszewski został oficjalnie uznany za zmarłego w 1947 roku. Dopiero w kwietniu 1990 pojawiła się pełna i oficjalna lista jeńców Starobielska. Widnieje na niej imię i nazwisko pradziadka, pod numerem 989. Kapitan Jan Bronisław Daniszewski został zamordowany w Charkowie, strzałem w tył głowy. Ciało pomordowanych pogrzebano w dołach śmierci w pobliskich Piatichatkach.

Mój dziadek – Zbigniew, wraz z delegacją Rodzin Katyńskich, w 1998 roku wyjechał na uroczyste poświęcenie kamienia węgielnego pod budowę cmentarza 4079 polskich oficerów. Ze wzruszeniem zabrał ze sobą do domu garść ziemi z grobu pomordowanych.

Jak pamiętam z dzieciństwa, powrót z przedszkola czy szkoły wiązał się z pobytem u jednych lub drugich dziadków. U tych ze strony taty bywałam częściej, gdyż mieszkamy bardzo blisko od siebie. Moi rodzice zazwyczaj pracowali do późna, dlatego dziadkowie odbierali mnie z zajęć i zabierali do swojego domu. Przy każdej wizycie czekała na mnie solidna porcja obiadowa – babcinych specjałów. Po smakołykach, zamiast zabawek, z ogromnego regału, zawierającego księgozbiór dziadka, wyciągałam stare albumy rodzinne. Wśród zdjęć znajdowałam i inne pamiątki. Dzięki temu miałam okazję bardzo wcześnie poznać historie oraz ciekawostki rodzinne. Lecz te najciekawsze poznałam nieco później. Pamiętam, że pewnego jesiennego dnia 2006 roku odwiedziłam dziadków po szkole. Wokół biurka leżało mnóstwo kartek papieru, a na podłodze poniewierały się notatki z brudnopisu. Na stole leżał jeden egzemplarz prawie gotowej biografii Jana Daniszewskiego – wydrukowanej w wersji próbnej. O moim pradziadku niewiele wiedziałam, choć w pokoju, na ścianie, do dnia dzisiejszego wisi jego portret. Zamiast, po prostu, dać mi do przeczytania świeży rękopis, dziadek otworzył stare pudełko, z którego wyjął kilka pożółkłych zdjęć pradziadka, jego świadectwo chrztu, legitymację urzędową oraz 3 kartki pocztowe, nadane z sowieckiego obozu dla jeńców wojennych w Starobielsku…

Z tych, niezwykle dla nas cennych, pamiątek po pradziadku, najbardziej poruszyła mnie treść ostatniej kartki pocztowej, tej z lutego 1940, skierowana do mojej prababci i ich dzieci. Dwa miesiące później od nadania tej kartki mój pradziadek Jan już nie żył.

Awers kartki pocztowej

Rewers kartki pocztowej

Najdroższy Jedyny Mój Ciaciuleczku!

Nie umiem wprost opisać co przeżyłem dziś gdy zawiadomiono mnie, że jest dla mnie pierwsza, poczta. W pierwszej chwili w oczach mi pociemniało i jak szalony pobiegłem po list. Całowałem te drogie litery. Dziś wiem już, że żyjecie, jesteście zdrowi, tylko dręczącą zagadką jest dla mnie skąd moje Kochanie bierzesz środki do życia. Że jesteś Kobietą nad wszelki wyraz dzielną wiedziałem, ale łudziłem się też nadzieją, że chociaż coś magistrat Ci płaci. Chłopaczków za tak niezmierne usługi, o których piszesz specjalnie gorąco całuję. Niech zawsze dla Ciebie tacy będą, dopóki ja ich od tego zwolnić będę mógł. Nie znajduję słów, na opisanie tego co czuję myśląc o Was, a myślę chyba bez przerwy. Płatek też dostał pierwszy list od żony. Są wiadomości od żon kolegów, że otrzymują z wydziału opieki społecznej magistratu zapomogi. Możeby Ryszanek, o ile jest w Krakowie coś Ci w tem pomógł. Napisz Słoneczko Jedyna obszerniej i jeśli możesz poślij mi wspólną Waszą fotografię. Czy możecie coś o Jadzi i Mietku. Będę teraz oczekiwał dalszych kart, bo ta którą, otrzymałem jest z 5.I. i nie jest pierwszą. Uważaj na siebie Kochanie Moje Drogie i wiedz, że tęsknię za Wami całą duszą. Całuję Cię moje najdroższe Słoneczko z całej mocy b. serdecznie, Chłopaczków też, rączki gorąco całuję, Stasia ściskam,

Jasiek

Dziadek Zbyszek niestrudzenie dba o pamięć o najbliższych: opowiada o trudnych i tragicznych czasach II Wojny Światowej, pokazuje nam, wnukom, pamiątki pozostałe po bliskich. Dzięki niemu będę mogła w przyszłości kontynuować jego dzieło; opowiadać własnym dzieciom o tym, jak wiele moja rodzina poświęciła dla honoru i w imię wolności. Ta kartka pocztowa jest dla mnie dowodem na to, jak ogromnym uczuciem mój pradziadek darzył swoją rodzinę i jak bardzo o nią się troszczył do ostatnich swoich dni, będąc z daleka od domu rodzinnego. Dlatego też tę kartkę traktuję jako przedmiot mojego dziedzictwa i chciałabym, żeby zachowała się ona dla przyszłych pokoleń. Moim zdaniem, jest ona świadectwem tego, że nawet w czasach trudnych i pełnych okrucieństwa - miłość oraz rodzina to najcenniejszy i najważniejszy dar. Miłość oraz rodzina to coś, co trzyma nas przy życiu i jest nadzieją na lepsze jutro.

Autorka: Anna Daniszewska, 2018 r.