Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Pomiń baner

Nawigacja okruszkowa Nawigacja okruszkowa

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Polub Instytut Kultury

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Historia zaklęta na kartkach papieru

Czym jest właściwie dziedzictwo? Pierwsze skojarzenie, które niegdyś przychodziło mi do głowy – to jakiś stary obiekt architektury zapisany w księgach, nad którym pieczę trzyma konserwator zabytków. Z czasem odkryłam, że dziedzictwo jest czymś bardzo ważnym; zarówno dla całego kraju jak i dla mnie samej.

Jedna z definicji słownikowych mówi, iż: dziedzictwo to dobra duchowe, kulturalne itp. zostawione jako spuścizna dla następnych pokoleń [1]. Dziedzictwo z jednej strony jest dumą, bogactwem całego narodu. Są to zwyczaje, miejsca, postawy, które odróżniają nas od innych kultur. Taka postawa budowana jest w nas już od najmłodszych lat. Historia naszego kraju, patriotyzm, tradycje, przekazywane są nam od pokoleń. Czujemy się związani, jako społeczeństwo, rozpiera nas duma, gdy nasze miasta odwiedzane są przez licznych turystów i tak mocno chwalone. Niestety w takim ujęciu dziedzictwo, pojmowane jest przez większość obywateli. Nie możemy czuć się jak w domu zwiedzając Zamek Królewski w Krakowie, czy w Warszawie. Mimo iż wiemy, że są to ważne miejsca, czujemy się ich drobną częścią, tak naprawdę są bardzo odległe, niemające nic wspólnego z naszą codziennością.

Z drugiej strony dziedzictwo pojmowane jest jednostkowo, indywidualnie. Wiąże się
z tożsamością, tym jak postrzegam siebie jako osobę, odrębną i niepowtarzalną, ale także jako postać przynależącą do danych grup społecznych. Wszystkie elementy kultury, otoczenia, zwyczaje, tradycje, kształtują to, jacy będziemy. Początkowo kształtują nas rodzice, miejsce,
w którym się wychowaliśmy, później dochodzi szkoła, praca, i tak przez całe życie. Dziedzictwo kulturowe pojmowane indywidualnie wiąże się z emocjami, sentymentem, czymś, co według nas jest niepowtarzalne i jedyne.

Moje dziedzictwo. Siedzę nad pustą kartką papieru, mocno zastanawiam się nad tym, co w wieku 23 lat jest moim dziedzictwem. Na samym początku do głowy przychodzi mi pozłacany serwis kawowy. Jest to ostatni prezent, jaki mój dziadzio kupił babci przed swoją śmiercią. Jest to piękna porcelanowa zastawa, składająca się z dzbanka, 6 filiżanek, 6 talerzyków i cukierniczki. Staranne, subtelne ręcznie malowane wzory, pozłacane rąbki, wiążą się z ogromnym bagażem wspomnień i emocji. Obecnie babcia przekazała go mojej mamie, gdzie zajmuje honorowe miejsce w naszym domu. Liczy już sobie 45 lat. I przyznam się szczerze nigdy nie był używany. Może by to zmienić, ale… a jak się coś stłucze.

Myśląc dalej mój wzrok pada na misa. No tak jest ze mną od 1 urodzin i nie wyobrażam sobie życia bez niego. Kazik (bo tak się nazywa) jest ze mną cały czas. Przechodził ze mną przez okres płaczu i buntu, wycierał każdą moją łzę z policzka, widział te radosne i gorsze dni. Od tylu lat siedzi w czarno-białej muszce, (notabene ślubnej mojego taty), na honorowym miejscu mojej półki i podziwia – mój zwariowany świat. Muszę się jeszcze do czegoś przyznać: to też mój mąż. Będąc dzieckiem, co najmniej raz dziennie brałam z nim ślub – ja w welonie mojej mamy, a on we wspomnianej muszce. Mimo iż, jest wpisany w moją osobistą Światową Listę UNESCO, a konserwator stale nad nim czuwa, nie jest to rzecz, która według mnie powinna być najcenniejsza.

Sięgając wzrokiem w głąb pokoju, moim oczom ukazuje się aparat fotograficzny. Właśnie w tym momencie wiem, co jest dla mnie najważniejszym dziedzictwem – fotografie. Fotografia, którą znamy dziś przeszła długą drogę. Nadmienia się, iż początki fotografii sięgają aż po starożytność. Największy przełom nastąpił w czasach renesansu, właśnie w tym okresie postawiono największy nacisk na wynalezienie aparatu fotograficznego. Camera obscura stała się symbolem w procesie poznania świata. Jednak nie zagłębiajmy się tak
w historii. Pamiętajmy jednak, że za oficjalną datę narodzin fotografii uznaje się sierpień 1839r. Właśnie wtedy na posiedzeniu Francuskiej Akademii Nauk, Franҫois Arago przedstawił odkrycie fizyka Francuza Louis'a Mandé Daruerre'a. Daruerre'a uznano za oficjalnego ojca fotografii [2]. Od tego czasu fotografia powoli zaczęła wkraczać na arystokratyczne salony, z czasem stała się powszechnie dostępna.

Dlaczego właśnie fotografia?

Zdjęcia są znakiem czasu, na każdym z nich spogląda na mnie inne pokolenie. Oglądając je, a przy tym słuchając opowieści babć i dziadzia poznaję swoje korzenie. Utożsamiam się i wiem, że jestem pełnoprawnym członkiem tej rodziny. Dzięki takim wspomnieniem wiem iż, moja prababcia Sławcia, uważana była za najładniejszą pannę i wszyscy chłopcy się za nią oglądali, (faktycznie na zdjęciach wygląda zjawiskowo), a z pradziadka Bronisława też był elegant nie z tej ziemi.

Fotografie wywołują w nas nostalgię przypominamy sobie osoby, które już odeszły, ale poznajemy także te, których nie było dane nam poznać. Często wyciągamy nasze wszystkie albumy i oglądając widzę jak bardzo zmieniła się moda i my sami. Dzieci wydoroślały, a nasi dorośli, niestety się postarzeli. Mam nadzieję, że mój tato tego nie przeczyta, bo najczęściej osoby młodsze, które nie widziały go za młodu mówią – „Janek miał kiedyś włosy, ale heca".

Stare fotografie mają swój swoisty klimat. Do teraz pamiętam sytuacje, gdy zobaczyłam dziwny ślubny portret dziadków – był taki nierealistyczny, niepodobny. Dopiero
z czasem dowiedziałam się, iż zdjęcie to jest: monidłem. Monidło klasyczne wykonywane było na powiększonej fotografii i było podkoloryzowane na matowym papierze. Najczęściej poprawiano usta, policzki, włosy, reszta pozostawała bez zmian. Dzięki tej technice, moja babcia, która nigdy nie używa makijażu, ma krwisto czerwone usta i do tego domalowane kręcone włosy.

Albumy rodzinne są pewnego rodzaju mitem. Unieśmiertelniają pewne rytuały, tradycje, a także członków rodziny, na zwykłych kartkach papieru. Poznając wydarzenia ukazane na fotografiach, osoby na nich widoczne, potwierdzamy naszą przynależność, do danej grupy. Mówi się, że aby poznać siebie samego, trzeba „spojrzeć sobie w oczy" [3]. Moim zdaniem, aby odnaleźć swoją tożsamość, musimy spojrzeć w przeszłość na poprzednie pokolenia. To im musimy spojrzeć w oczy, aby lepiej się poznać, samych siebie. Gdyż tak naprawdę nawet nie zdajemy sobie sprawy jak jesteśmy do nich podobni.

Dla większości naszego społeczeństwa i dla mnie najważniejsze są wspomnienia. Lęk przed ich utratą jest ogromna. Zamazane twarze, strzępki minionych dni, dzięki fotografiom możemy odtwarzać naszą przeszłość i przeszłość naszych najbliższych w nieskończoność.

Są osoby, które bardzo lubią oglądać zdjęcia na ekranie laptopa, są też takie, które lubią sobie potrzymać zdjęcie w ręku. Wyróżnia się trzy typy kolekcjonerów; jednym z nich jest kolekcjoner – charakteryzuje się tym, iż tworzy on kolekcję, opierając się na wiedzy z danej dziedziny. Drugim jest posiadacz – dla niego jego zbiory są jedynie dobytkiem, który może sprzedać. Ja zaliczam się do trzeciego typu, czyli zbieracza – moje kolekcjonowanie fotografii skupia się na wspomnieniach, emocjach i przeżyciach [4]. Zdjęcia mają dla mnie szczególną wartość, są obrazem/wspomnieniem zamkniętym na kartce papieru.

Dzięki napisaniu tej pracy już wiem, co dla mnie jest dziedzictwem. Dziedzictwo to moja wielopokoleniowa rodzina z którą żyję, a także nasze wspomnienia, te w rzeczywistości i te ukryte w naszych wspólnych fotografiach.

Przypisy:

[1] http://sjp.pl/dziedzictwo, [data odczytu: 07.01.2016]

[2] V. B. Boris, „Mała historia fotografii", Warszawa 2004.

[3] M. Michałowska, „Obraz Utajony. Szkice o fotografii i pamięci", Kraków 2007.

[4] Z. Harasym, „Ze starego albumu", Olszanica 2010.

Autorka: Katarzyna Potocka 2016 r.

Data opublikowania: 18.02.2016
Osoba publikująca: Agnieszka Pudełko