Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Pomiń baner

Nawigacja okruszkowa Nawigacja okruszkowa

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Polub Instytut Kultury

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Kołomyja to moje miasto

Коломия – не помия,
Коломия – місто.
В Коломиї такі дівки 
Як пшеничне тісто.
 
(Znana tradycyjna ukraińska piosenka „kołomyjka", w której chodzi o to, że Kołomyja jest naprawdę miastem, w którym mieszkają piękne dziewczyny. „Kołomyjki" śpiewa się w rosnącym tempie. Świetnie nadają się do tańca).
 
Mieszkam w Krakowie, jestem zakochana w Rzymie, marzę o Paryżu, Amsterdam to mój brat, a Kopenhaga – siostra, lubię wielkość Kijowa, ale właśnie Kołomyja zna wszystkie moje dziecięce tajemnice, nastoletnie niepowodzenia i pierwsze romantyczne uczucia. To ona była świadkiem 22 lat mojego życia.
 
Ludzie mają tendencję do wiązania się z czymś większym, bardziej znanym. Po przeprowadzeniu się z małego miasteczka lub wsi do stolicy często mówią o sobie: „Jestem z jakiegoś tam województwa". I ja też spotykałam ludzi, którzy – prawdopodobnie zawstydzeni – mówią: „Jestem z Iwano-Frankowska / Lwowa / Charkowa", będąc w rzeczywistości ze wsi lub miasteczka w pobliżu.
 
Mam szczęście, bo jestem z Kołomyi. Zawsze dumnie to deklaruję i chyba nie spotkałam takich, którzy by nie słyszeli o moim mieście. Nawet w Polsce, gdzie teraz mieszkam, wielu ludzi go zna. A faktycznie to jest prowincjonalne miasteczko, którego przejechanie samochodem zajmuje godzinę. A jeśli mielibyśmy takie drogi jak w Unii Europejskiej to nawet 45 minut – ale chociaż coś pożytecznego jest w tych złych drogach: można dłużej oglądać miasto. Tak naprawde, to myślę, że nawet gdybym była ze wsi o dziwnej nazwie, to też bym mówiła wszystkim, że moja wioska jest najpiękniejsza na całym świecie. Więc będę nieobiektywna, opowiadając o swoim miasteczku.
 
Kołomyja to jedno z najstarszych miast halickich, ze wspaniałą architekturą austrowęgierską w centrum i subtelnym zarysem gór, który można zobaczyć z okien bloków na obrzeżach. Istnieją różne wersje pochodzenia nazwy miasta. Opowiem i kilku najbardziej popularnych wśród mieszkańców. Pierwsza polega na tym, że przed wjazdem kupców do miasta myli oni koła swoich wozów w rzece Prut, nad którą stoi miasto – dlatego połączono „koło" (koła od wozów) oraz „myję" (po ukraińsku brzmi „myju"). Druga wersja podkreśla, że na obszarach górskich na Ukrainie rzeki często nazywa się „myjamy". Według tego nazwa miasta oznacza miasteczko w pobliżu rzeki (koło myji). Inną popularną wersją jest to, że nazwa miasta pochodzi od pieśni ludowych kołomyjek, które śpiewa się w rosnącym tempie. Tak czy owak, kołomyjki są naprawdę popularnymi piosenkami w Kołomyi, śpiewanymi na weselach i innych zabawach. Każdy prawdziwy mieszkaniec Kołomyi umie zaśpiewać przynajmniej jedną kołomyjkę, a najlepiej dwuznaczną. W ten sposób można sprawdzić czy ktoś naprawdę jest kołomyjaninem. Jest jeszcze inna wersja, która mówi, że nazwa miasta pochodzi od imienia jego założyciela – króla halickiego oraz królewicza węgierskiego Kolomana.
 
Z pewnością niewielu zna historię Kołomyi, więc krótko opowiem o najważniejszych faktach. Pierwsza pisemna wzmianka o Kołomyi znajduje się w kronikach halicko-wołyńskich z 1241 roku. Historycy i archeolodzy twierdzą, że mają dowody na to, iż miasto jest nawet jeszcze starsze. Kołomyja od początku była miastem – wojskową fortecą w południowo-zachodniej części państwa ruskiego (Księstwo Halicko-Wołyńskie). W połowie XIII wieku, prawdopodobnie w czasie najazdu tatarskiego, została zniszczona forteca kołomyjska. W połowie XIV wieku ziemi halickie zostały przyłączone do Polski. W 1405 roku Kołomyja otrzymała prawo magdeburskie. W XVI wieku miasto wiele razy było palone i cierpiało z powodu ataków Turków i Wołochów. W 1589 r. zostało całkiem spalone, a ludzie byli zarzynani lub zabierani w niewolę. Został zniszczony także klasztor dominikański, który był zbudowany nad rzeką Prut, a jego mieszkańców zabito lub powieszono na krzyżach cmentarza klasztornego. W następnym wieku trwały ataki Tatarów. Kołomyja została trzy razy spalona. Po zniszczeniu cały ciężar odbudowy spadł na mieszkańców. Ponownie został wybudowany zamek obronny. 
 
Większość mieszkańców miasta zajmowała się wydobywaniam soli w wioskach położonych u podnóża gór, w pobliżu miasta. Miasto znajdowało się na skrzyżowaniu szlaków handlowych, dlatego handel był bardzo ważny i chroniony tak, że kupcom nie było wolno handlować na wsi, a nawet mieli nakazany wjazd do Kołomyji! W 1772 ziemie pokuckie razem z Kołomyją zostały przyłączone do Austro-Węgier. Miasto straciło funkcję centrum powiatu. Na obrzeżach zaczęły pojawiać się się kolonie niemieckie. Głównymi gałęziami przemysłu w mieście były m. in. młynarstwo i ceramika. W drugiej połowie XIX wieku zostały stworzone i zaczęły się rozwijać przedsiębiorstwa prywatne. Ważnym etapem rozwoju miasta stało się zbudowanie w 2 poł. XIX w. linii kolejowej Lwów-Czerniowce i Lwów-Bukareszt, a także odkrycie ropy i węgla w regionie. Od początku XIX wieku aktywne odradzał się język ukraiński, kultura, tradycja i obyczaje. Nieco później założono ukraiński teatr, czytelnie, szkoły zawodowe, organizacje, wydawnictwa, gazety.
 
We wrześniu 1914 roku wojska rosyjskie wkroczyły do miasta. W czasie I wojny światowej trzy razy zmieniały się władze miasta. 1 listopada 1918 roku we Lwowie Zachodnioukraińska Republika Ludowa deklarowała niepodległość, włącznie z terytorium miasta Kołomyi. ZURL przestała istnieć w lipcu 1919 roku. Ziemie te przyłączono do Polski i tak zostało do roku 1939. W czasie okupacji hitlerowskiej w trakcie II wojny światowej w mieście zostały stwożone trzy getta dla Żydów. Później ludność żydowska została zgładzona, a jedną trzecią Kołomyi spalono. W sumie było zabitych 17,5 tys. mieszkańców miasta, a ponad 2,5 tys. wzięto do Niemiec na roboty przymusowe. 28 marca 1944 r. wojska sowieckie wkroczyły na terytorium miasta. Zaczęły się represje stalinowskie, egzekucje i wywożenie intelektualistów, patriotów oraz działaczy społecznych całymi rodzinami na Syberię. Zostały zniszczone świątynie. W Kołomyi zostały otworzone ogromne zakłady przemysłowe i fabryki, a znaczne obszary miasta zostały zabudowane jednakowymi blokami. Mieszkańcy miasta z aprobatą przyjęli niepodległość Ukrainy w 1991 roku. Kolomyjczycy aktywnie wspierali i uczestniczyli w Rewolucji Pomarańczowej (2004) oraz Rewolucji Godności (2013).
 
***
 
A teraz zapraszam na małą wycieczkę po moim rodzinnym mieście… Kołomyja to dość małe i przytulne miasteczko. Mieszka tu ponad 60 tys. osób. W 2009 roku ogólnoukraińskie czasopismo „Focus" nazwało Kołomyję „najbezpieczniejszym miastem Ukrainy". Wspomniałam już o złych drogach. Jest to szczególnie prawdziwe w odniesieniu do kwartałów na obrzeżach miasta, dlatego też rozpoczniemy wycieczkę od centrum, gdzie nadal częściowo pozostała austriacka nawierzchnia. Mieszkańcy mówią, że jest lepsza od nowej. Z resztą wśród kołomyjan, tak jak wśród innych mieszkańców dawnej Galicji, pozostał sentyment do czasów Monarchii Austro-Węgierskiej i cesarza. Prawie każdy kolomyjanin pokaże willę, w której przebywał cesarz Franciszek Józef z wizytą w mieście! Za każdym razem idąc w stronę dworca kolejowego, idę obok tej willi i zawsze próbuję sobię wyobrazić, w którym pokoju cesarz spał, w którym go przyjmowano. Podczas panowania Imperium Austro-Węgierskiego w Kołomyi wprowadzono tramwaj parowy. Na starych pocztówkach można zobaczyć, jak wyglądał – jest to niesamowity widok. Niestety, tramwaj już dawno nie jest używany, a w mieście jest dużo „marszrutek". Są to małe autobusy przystosowane do niewygodnej jazdy. Każdy pasażer przekazuje przez innych, do przodu, do kierowcy, pieniądze za podróż. Moja polska przyjaciółka powiedziała, że to jest bardzo ciekawe jeździć takim autobusem i zobaczyć jak ludzie ufają sobie wzajemnie, przekazując pieniądze w ten sposób. Na pierwszy rzut oka może się to wydawać bardzo ufne i przyjacielskie, jednak według mnie, omijane jest w ten sposób prawo, gdyż pasażer często nie dostaje w zamian biletu.
 
Ale wróćmy do centrum. Kołomyjski ratusz to jedyna budowla na Ukrainie, zbudowana pod kątem do centralnego placu miasta. Dookoła znajduje się dużo budynków, a poszczególne kamienice zbudowane są w stylu austriackim. W centrum oczywiście znajduje się pomnik Tarasa Szewczenki, najwybitniejszego wieszcza i poety Ukrainy. To tak samo, jak w Polsce w centrum każdego miasta jest pomnik Adama Mickiewicza. Jego pomnik znajduje się również w jednym z parków Kołomyi.
 
Centralna część miasta nazywana jest „stometrówką" albo w skrócie „setką". Proszę się więc nie dziwić się, jak ktoś zaproponuje spotkać się „na setce". Jest tu też nowy pomnik poświęcony Iwanowi Frankowi, a za nim jest kino, które prawie się rozpada, co powoduje żal i złość wśród mieszkańców. Jest to miejsce sentymentalne dla każdego. I właśnie tutaj, do tego kina, poszłam kiedyś na swój pierwszy dorosły film. Z tego co pamiętam był to „Titanic". Mniej więcej naprzeciwko kina jest najsłynniejsze, unikalne Muzeum Pisanki. Jest to jedyne na świecie muzeum zbudowane w kształcie pisanki (jajka wielkanocnego). Mieści w sobie wybitną kolekcję pisanek w różnych technikach, z różnych regionów Ukrainy i świata. Niedaleko – poczta, skąd proszę nie zapomnieć wysłać pocztówki. Najśmieszniejsze z nich rysuje mój znajomy karykaturzysta Igor Beżuk. To on narysował słynne, nieoficjalne symbole Euro 2012 – Jasia i Iwasia. „Setka" kończy się Placem Bohaterów: dużym pomnikiem w stylu radzieckiego socrealizmu. Proszę podnieść głowę do góry – ten metalowy gigant to bezimienny żołnież. On nie tylko jest bezimienny, ale też zrobiony bez gustu estetycznego – jak chyba wszystko w czasach ZSRR. Ale ten plac jest cenny z innego powodu: koło niego jeździ dużo autobusów miejskich i chyba właśnie tutaj najczęściej umawiano się na randki w Kołomyi (przynajmniej ja na pewno).
 
Na równoległej ulicy Teatralnej można zobaczyć Narodny Dim (salę koncertową), Muzeum Huculszczyzny i Pokucia, które również polecam odwiedzić. Temat Huculszczyzny generalnie jest bardzo ciekawym i niejednoznacznym. Prawdziwi kołomyjanie wam powiedzą, że Kołomyja to centrum Pokucia i brama Huculszczyzny - czyli stąd Huculszczyzna się zaczyna, a nasze miasto NA PEWNO jest to teren Pokucia. Ale tak naprawdę można znaleźć nie mniej prawdziwych kołomyjan, którzy powiedzą, że oni są koniecznie Hucułami. Chyba dlatego co roku odbywa się w naszym mieście festiwal Huculszczyzny, na który przyjeżdżają ludzie z całej okolicy i pokazują swoje tradycje, kulturę, przemysł. Moja mama, która pochodzi z Kołomyi, mówi, że my nie jesteśmy Hucułami, a ja jej wierzę. Ale huculską kulturę bardzo lubię. Zajmowałam się hutsulskimi tańcami, potrafię zatańczyć „hucułka" i „cwyczok", w gimnazjum w chórze śpiewałam huculskie piosenki, a jak widzę Arkana (huculski taniec męski) to o wszystkim na świecie zapominam.
 
Obok znajduje się kołomyjski teatr, gdzie gorąco polecam prawie wszystkie spektakle z młodą trupą. Oni graja tak, że wydaje się, że patrzą tylko na Ciebie i rozmawiają tylko z Tobą. Kiedyś nie przepuściłam w tym teatrze żadnej premiery. Dla miłosników historii polecam też skręcić na ulicę Łesi Ukrainki, żeby zobaczyć Muzeum Historii Miasta. Kiedyś, dawno temu w tym budynku znajdowała się Szkoła Muzyczna nr 2, gdzie prawdziwie i sumiennie zmarnowałam wiele młodych lat, ucząc się gry na skrzypcach i marząc, żeby jak najszybciej je ukończyć. Mogę osobiście zapewnić, że w pomieszczeniu tego muzeum są piękne schody i marmurowa podłoga. W dolnej części budynku można biezpiecznie zjeżdżać po poręczy, natomiast proszę nie robić tego w centralnym holu, ponieważ straż muzealna może niestety tego nie zaaprobować. Na pierwszym piętrze, w największej sali, można pograć na czarnym pianinie. Pamiętam jak w tej sali miałam co pół roku koncerty akademickie, co spowodowało nie tylko dobre, ale i smutne momenty mojego życia.
 
Jeśli pójść dalej tą samą ulicą, dotrzecie do mojego ulubionego, miejskiego parku imienia Kyryła Trylowskiego. Ten park do teraz jest miejscem wspomnień. Pamiętam jak w weekendy chodziliśmy tam z rodzicami, jak wdrapywałam się na pomnik z jeleniami i potem jeździłam na karuzeli, a tata robił zdjęcia na taśmowym aparacie. W tym parku było stare, drewniane kino, ale kilka lat temu, zostało niestety spalone. Pamiętam jeszcze, jak w tym parku spędziłam z koleżanką swoje pierwsze wagary. Również do tego parku chodziłam tańczyć na swoje pierwsze dyskoteki. Opowiadali, że późno w nocy odbywają się tam straszne rzeczy. Ja o tej porze już musiałam być w domu i następnego dnia słuchałam z zazdrością strasznych opowieści od znajomych.
 
Niedaleko od parku znajduje się jezioro, które w czasach mojego dzieciństwa miało radziecko-partiotyczną nazwę „Komsomolskie". Tak jego mieszkańcy nazywają je i teraz. Ale już nie jest takie czyste, a kiedyś można było w nim spokojnie pławać i oglądać małe rybki lub można było pływać łódką na wyspę znajdującą się na środku jeziora.
 
W Kołomyi jest dużo świątyń różnych wyznań. Najwięcej jest greckokatolickich, ale są jeszcze prawosławne (ortodoksyjne), a także kościół i synagoga. Ja najbardziej lubię Cerkiew Mychajliwsku. Może dlatego, że często chodziłam tam w dzieciństwie z rodzicami i braćmi, licząć minuty do zakończenia mszy. Teraz jej ściany mnie uspokajają. Ale jeśli ktoś będzie w Kołomyi to obowiązkowo polecam odwiedzić nową, a zarazem największą na Zachodniej Ukrainie Katedralną Cerkiew Przobrażenia Bożego oraz najdawniejszą prawosławną, drewnianą cerkiew typu huculskiego Blagowiszczennja Preswiatoji Bohorodyci z 1587 roku, która została zbudowana beż żadnego gwoździa.
 
Więcej niż świątyń w Kołomyi jest tylko kawiarni i barów. Chyba mało jest takich, w których bym nie była. Ale polecam cukiernię na ul. Teatralnej, gdzie są pyszne ciasta i kawy. A pod wieczór trzeba odwiedzić rockbar „Katrin". I proszę nie zapomnieć powiedzieć właścicielowi oraz barmanowi i największemu miłośnikowi tego typu muzyki w mieście – Panu Wasylowi – że to ja poleciłam to miejsce :)
 
Autorka: Khrystyna Zanyk 2015r.
 
Data opublikowania: 10.03.2015
Osoba publikująca: Agnieszka Pudełko