Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Pomiń baner

Nawigacja okruszkowa Nawigacja okruszkowa

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Polub Instytut Kultury

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Dwadzieścia metrów kwadratowych dziedzictwa

Kilkanaście pawich piór w szklanym wazonie stało na pianinie przez wiele długich lat. Kiedyś niewątpliwie był to barwny bukiet. Z czasem jednak walka z kurzem zaczęła być bezskuteczna. Nie było jednak mowy o pozbyciu się wiązanki. Nieugiętość mamy była w tym przypadku zadziwiająca. Skąd taki nieustępliwy sentyment? Ostatecznie jednak udało się przekonać mamę do likwidacji bukietu, który dla nas (czterech córek) był głównie niepasującym do niczego, zbędnym ozdobnikiem. Należało to jednak zrobić we właściwy sposób. Kolorowe pawie oka ścięto i włożono do eleganckiej koperty, którą następnie mama mogła schować w sobie jedynie wiadomym miejscu. Dzięki pewnemu kompromisowi sentyment został uszanowany, ale czy na pewno? Co może oznaczać to symboliczne zamknięcie w szufladzie? 
 
Innym razem, prawdopodobnie przy kolejnych porządkach, mama wyciągnęła kilka swoich zeszytów szkolnych. Należałoby nadmienić, że do szkoły uczęszczała przeszło 30 lat temu. Kajety były szare i bezbarwne, wszystkie jednakowe, bez żadnych cech wyróżniających. Brakowało im wzorów i kolorów, jakie znamy dziś. Jednak nie uszło mojej uwadze, że tym zeszytom także towarzyszył ów sentyment, który związany był z pawimi piórami, spoczywającymi już teraz w zamkniętej kopercie. 
 
Szare zeszyty szkolne i wielobarwne, połyskujące pawie oka trafiły do jednej szuflady. Nie stało się przypadkiem. Skłonność do zbierania, składowania i przechowywania na równi ze słabością do rzeczy kolorowych i wzorzystych. To wszystko nabrało znaczenia zgromadzone razem w jednej szufladzie. Elementów tej układanki jest znacznie więcej. Szuflad jest kilkanaście, a wszystkie składają się na starą kawalerkę ojca w pokoju gościnnym. Kawalerka ma już ponad 40 lat, pokój gościnny jaki znam, tyle samo. Kamienicę, w której mieści się mieszkanie, budował pradziadek 105 lat temu. Dwadzieścia metrów kwadratowych – taka jest powierzchnia pokoju gościnnego ze starą kawalerką taty. Ponad sto lat historii tego miejsca mieści się właśnie w tym pokoju.
 
Zeszyty szkolne i pawie oka to tylko mały skrawek tego kolażu. Te przedmioty uświadomiły mi, co tak naprawdę dzieje się w tym pokoju. Tutaj tworzy się i tworzony jest stale na nowo „kolaż" dziedzictwa. Dziedzictwa rodzinnego, a więc najbardziej intymnego, kształtującego wszystkich członków rodzinny. Niejednokrotnie jednak zapominanego i „odkładanego" do kąta.
 
Ojciec urodził się na Śląsku, w naszej kamienicy mieszka od zawsze. Nigdy się nie przeprowadzał. Bycie Ślązakiem oznacza dosłowne i manifestowane „bycie stąd": dumę i przywiązanie. Tata zwykł postulować, że tutaj zostanie do końca, na swojej ojcowiźnie. Podobnie jak mama ma tendencję do kolekcjonowania pamiątek, podarunków, czasem i przypadkowych przedmiotów. Do dziś zachował się wielki brązowy miś, który starzeje się razem z tatą. Mają już 60 lat. Razem ze zbieractwem mamy i jej tęsknotą za kolorem i różnorodnością niewiele już trzeba żeby stworzyć dwadzieścia metrów kwadratowych dziedzictwa. Ta mieszanka elementów mających swoje znaczenie bądź niosących ślady całkiem przypadkowej historii została tu wchłonięta i tworzy wspólnie z innymi elementami nasz osobisty, rodzinny kolaż dziedzictwa. To wszystko kształtuje nas do dziś i wpływa na to, jak oswajamy swoją przestrzeń, jak i o czym rozmawiamy (otoczeni tymi artefaktami). Wreszcie, różne przedmioty, które gromadzimy poświadczają naszą tożsamość, to, skąd się wywodzimy, jakie wartości cenimy, ale również jakie są nasze słabości. Stanowią dziś emblematy i symbole wspomnień, doświadczeń, zdobyczy i darów. Ten osobliwy kolaż jest dla mnie połączeniem tradycji, wpajanych wartości, upodobań i stylu, a nawet owej tęsknoty za kolorem.
 
W naszym domu dziedzictwo w pewien sposób pozwala na niepamiętanie o nim. Wiele przedmiotów schowanych jest głęboko w szufladach czy kartonowych pudłach. Nikt o nich nie rozmawia. Niektóre, wystawione na półkach lub też wiszące na ścianach, mimo iż przypadła im funkcja bardziej reprezentacyjna, także bywają przezroczyste dla domowników. Stanowią tło dla codzienności i zwykłych teraźniejszych wydarzeń jakich nie brak w każdym domu. Dziedzictwo przyzwala nam na niepamiętanie, ale jednocześnie upomina się o siebie od czasu do czasu. Zamknięcie w szufladzie wcale nie oznacza odrzucenia czy odebrania znaczenia danym przedmiotom. To raczej próba uchwycenia tej wartości, zachowania jej i zabezpieczenia. Coś, co spoczywa głęboko w pudle niełatwo jest wyrzucić. Inaczej dzieje się w przypadku rzeczy pozostawionych w miejscach codziennych czynności, na tak zwaną „chwilę". Zapomniane w ten sposób przedmioty mogą trafić przypadkowo do kosza. Element z kolażu naszego rodzinnego dziedzictwa zostanie wyrzucony tylko w ostateczności, gdy utraci nadane mu kiedyś znaczenie i gdy stanie się tak w wyniku decydującego głosu głów domu. Nie tak łatwo pozbywa się pamiątki niosącej w sobie pokłady historii, rodzinnego dorobku, obyczaju, wspomnień i uczuć.
 
Dom stał się czymś na kształt archiwum dziedzictwa. Tworzonym przez lata przez członków rodziny. Stanowią go te elementy, które dla mojej rodziny są istotne z różnych względów. To my decydujemy, co trafi do tego archiwum ponieważ to my nadajemy poszczególnym rzeczom wartość. To, co jest naszym dziedzictwem, jest ważne dla nas. Nie musi być wcale ważne dla kogokolwiek innego, a nadal pozostaje naszym rodzinnym dziedzictwem. Kwestia niezwykle subiektywna. Wydaje się, że właśnie w tym tkwi niezwykłość i moc sprawcza tego, co nazywamy dziedzictwem. Tak trudno jest je określić i definiować, a jednocześnie uznanie czegoś za „własne dziedzictwo" czasem przychodzi człowiekowi z łatwością, wręcz automatycznie. 
 
Rozglądając się po pokoju gościnnym nie sposób nie zauważyć tej chaotycznej zbieraniny. Na pierwszy plan wysuwa się duży drewniany, bogato zdobiony zegar ścienny, z ponad stuletnim mechanizmem, odziedziczony po pradziadkach ze strony ojca. Kiedyś zaniedbany i nieczynny, oddany do naprawy odzyskał dawny blask. Teraz nieustannie wybija mijające godziny. Co ciekawe, po renowacji szklany front zegara zaczęły wypełniać zdjęcia portretowe członków rodziny i bliskich, sięgające kilka pokoleń wstecz. Czas mija w tej przestrzeni na wiele sposobów.
 
Zaraz pod zegarem zawieszona została stara mandolina – zdobycz mamy z pierwszych lat samodzielności. Należała do pewnej babci, po której przejęła pierwsze mieszkanie. Mandolina stanowi wspomnienie wchodzenia w dorosłość, pamiątkę z tamtych czasów, intrygujący element wyposażenia mieszkania, który mama uczyniła cennym. Do kolażu dziedzictwa nie trafiają jedynie rzeczy „stare", jak te które odziedziczyliśmy po naszych przodkach. Starość rzeczywiście legitymuje pamiątki, ale nie jest jedynym wyznacznikiem uznania czegoś za nasze własne dziedzictwo.
 
Na przeciwko ściany z zegarem i zdobyczną mandoliną stoi kawalerka taty. Na samej górze wzrok przykuwa drewniane radio. Jak tłumaczy tata, „wytargane" przez dziadka z pokładu opuszczonego niemieckiego U-Boot'a u wybrzeży Szkocji w czasach II wojny światowej. Dla taty jest to przedmiot niezwykle cenny. Stanowi element niezliczonych i długich opowieści, z których wypływa przywiązanie taty do historii jego rodziny. Przytoczenie losów dziadka, dla którego walka na różnych frontach wojennych trwała łącznie 10 lat, stanowiłoby materiał na zupełnie inną opowieść. Tata potrafi przytoczyć kolejno wydarzenia jakie były udziałem dziadka od momentu przymusowego zwerbowania do sił piątej kolumny niemieckiej, przez niewolę na terenie Beneluxu, wcielenie do Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie i pobyt w Anglii aż do powrotu do Polski i zatrzymanie przez funkcjonariuszy UB w Gdyni. Podobnie jest z samym radiem. „Telegrafia T-44, to odbiornik lampowy bardzo wysokiej klasy, superheterodyna, obwody jedenastokrotnie ekranizowane, redukcja zakłóceń, pierwowzór radia stereofonicznego choć wyposażone w jeden głośnik...namiastka UKF". I tak zazwyczaj zaczyna się kolejna opowieść taty, która nie ma końca. Bez wątpienia to on jest głównym depozytariuszem przechowywanych w domu treści.
 
Do  tego wszystkiego można by dodać wojenną i obozową korespondencję, telegramy, pisma, odznaczenia i wiele zdjęć. W pokoju gościnnym miejsce znalazła także bogata, porcelanowa zastawa, krzyż upamiętniający 60 lat pożycia dziadków, oraz ślubne obrączki z czerwonego złota, które najstarsza córka otrzymała w prezencie na własną ceremonię zaślubin. Obrączki, ponownie noszone na palcach to kolejny symbol ciągłości dziejów i trwałości rodzinnych wartości. Szafy i regały uginają się pod ciężarem tych wszystkich przedmiotów. Na ścianach nie brak rodzinnych zdjęć i świętych obrazów. Wszystko to manifestuje wpływ dziedzictwa i ładunek cenionych wartości. Mimo, iż do tego inwentarza dołączyły z czasem przedmioty bardziej egzotyczne, nie zmienia to podstawowego założenia. Powstaje pewnego rodzaju archiwum, które tworzą przedmioty poddane wspólnemu wartościowaniu. Są ważne, ponieważ są własne. Wszystkie elementy, zarówno starsze jak i te związane bliżej ze współczesnością, stanowią rodzinne dziedzictwo i jako takie będą przechowywane możliwie jak najdłużej. Dzięki nim pamiętamy, przeżywamy i porządkujemy pamięć rodziny.
 
Upływ czasu przynosi refleksję. Dla nas ten pozorny chaos jest układanką, która posiada autonomiczną wartość. Dziedzictwo, aby pozostawało żywe i autentyczne, musi być indywidualnie przeżywane. Mimo, iż jedna osoba nie jest w stanie objaśnić wszystkich elementów czy przytoczyć dokładnie historii związanej z zestawem porcelany lub włoskiej mandoliny, to wszyscy mają poczucie tworzenia z tych elementów pewnego rodzinnego archiwum. Przedmioty ożywają dzięki opowieściom. W toku życia rodzinnego nie brak okazji by uzupełnić brakujące fragmenty, dopełniając historię tak, by dla wszystkich członków dane symbole pozostawały jak najdłużej czytelne. To zapewnia trwanie dziedzictwa i ciągłość poczucia zakorzenienia i przynależności do pewnej historii, historii własnej rodziny oraz określonego miejsca – konkretnej przestrzeni domu. To prywatne archiwum jest źródłem wiedzy o przeszłości. Z drugiej strony stanowi obraz podejmowanych decyzji, w jaki sposób dana część rodzinnego dorobku jest przyjmowana za swoją [1]. Dziedzictwo jest kwestią wyboru. W przypadku rodziny dokonany wybór kształtuje teraźniejszość wszystkich jej członków. Ponadto poczucie posiadania i przywiązania do wspólnego dziedzictwa spaja więzi rodzinne, sprawia, że jesteśmy „mocni naszym dziedzictwem".
 
[1] Majkowska-Szajer D., Ważne, bo własne. O rodzinnym obiegu dziedzictwa, „Zarządzanie w Kulturze" 2014, 15, z.4, s. 405-411.
 
Autorka: Barbara Rumińska 2015r.
Data opublikowania: 13.02.2015
Osoba publikująca: Agnieszka Pudełko