Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Pomiń baner

Nawigacja okruszkowa Nawigacja okruszkowa

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Polub Instytut Kultury

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Dom z historią w tle

Mój dom jest niezwykły. Dość powiedzieć, że to mieszkanie znajdujące się obecnie na terenie Domu Pomocy Społecznej, to jeszcze na dodatek budynek, w którym się ono znajduje należy do jednego z najstarszych budynków w moim mieście – Limanowej. Czy jest to moje dziedzictwo? Sądzę, że tak. Można je tak nazwać. A oto jego krótka historia.
 
Aby dokładnie oddać moje uczucia, muszę cofnąć się do samego początku. A wszystko zaczęło się na wstępie XX wieku, kiedy to w 1906 r. spółka francuska, występująca pod nazwą: Towarzystwo Naftowe „Światło i Siła" Rafineria Limanowa, postanowiła wybudować w Sowlinach (dzisiejsza dzielnica Limanowej, wówczas była to jedynie wieś pod Limanową) rafinerię ropy naftowej [Kiryk 1999, s. 331]. Była ona, jak na ówczesne czasy, przedsięwzięciem na bardzo dużą skalę. Aby to unaocznić wystarczy powiedzieć, że powstała ona na powierzchni ok. 25 ha gruntu, zakupionych od Kazimierza Marsa, właściciela Sowlin. 
 
Oprócz zabudowań przemysłowych, część rafinerii stanowiły też wille mieszkalne oraz kasyno. I to właśnie owo kasyno stanowi początek wszystkiego. Kiedy czasem pomyślę, że mieszkam w budynku, w którym 100 lat wcześniej, pracownicy i właściciele rafinerii tracili pieniądze na kruchej uciesze, jaką była gra w ruletkę czy pokera, czuję się dziwnie. A jednak, ten klasycyzujący gmach, z mansardowym dachem i wykuszami, to miejsce, w którym od 20 lat mieszkam.
 
Kasyno istniało do czasów przed II wojną światową. Wówczas w środku budynku mieściła się Wojskowa Komenda Uzupełnień. I to kolejny ważny punkt na kartach mojej opowieści. W tym momencie bowiem rozpoczął się związek budynku z moją rodziną. Do WKU, znajdującej się w byłym gmachu kasyna, stanął, przed wojną, mój dziadek. To tutaj znajdowały się również magazyny wojskowe batalionu Obrony Narodowej „Limanowa", który przeszkolenie odbył właśnie na terenie rafinerii w Sowlinach. Czasy samej wojny, nie przyniosły na szczęście zniszczenia, co jednak było głównie zasługą tego, że budynek był wówczas pod opieką niemieckiego okupanta. 
 
Jednym z najważniejszych etapów w historii „mojego domu", był czas tuż po II wojnie światowej, kiedy to w Limanowej utworzono Pogotowie Chirurgiczno-Położnicze, będące zalążkiem późniejszego szpitala zlokalizowanego właśnie w budynku byłego kasyna. Nie był on przystosowany do celów szpitalnych z powodu rozmieszczenia sal, szerokości korytarzy, braku stosownej kanalizacji oraz problemów z dostawą wody. Przyczyniło się to do licznych remontów i adaptacji pomieszczeń do warunków szpitalnych [Biedroń 2002, s. 561], przez co budynek po raz pierwszy naraził się na przekształcenia, przez które już nigdy nie miał być taki jak poprzednio. Bryła gmachu pozostała jednak taka sama. Nie udało mi się niestety ustalić co znajdowało się w miejscu mojego mieszkania. Czy była to jakaś sala szpitalna, magazyn, świetlica? Nie wiem, ale być może są gdzieś dokumenty, które dokładnie to opisują i które uda mi się kiedyś odkryć. 
 
Jak zapewne łatwo się domyślić, tu następuje kolejny etap związku mojej rodziny z budynkiem byłego kasyna. Nie da się żyć bez szpitala i chcąc nie chcąc od czasu do czasu trzeba go odwiedzić. Zatem członkowie mojej rodziny, czy to dziadkowie czy wujkowie nie mieli wyjścia i w razie potrzeby udawali się do tegoż budynku po lekarską poradę. Mogło to jednak trwać jedynie do 1976 roku, kiedy to w Limanowej otwarto nowy gmach szpitala i stary szpital przestał istnieć. To jednak nie koniec historii tego budynku. Albowiem po kilku latach przerwy, miało tam miejsce przedszkole nr 5, które działało do początku lat 90. I chyba nie będzie niespodzianką jak powiem, że właśnie do tego przedszkola, w tym właśnie budynku, uczęszczał mój starszy brat.  
 
Na początku lat 90. postanowiono zlokalizować tutaj Dom Pomocy Społecznej. Rozpoczął on działalność w 1993 roku i ta działalność trwa do dnia dzisiejszego. W tym samym roku ja, moja mama, mój tata i mój brat wprowadziliśmy się do mieszkania na poddaszu. Kiedy zapytałam rodziców dlaczego akurat zamieszkaliśmy tutaj, odpowiedź była prosta: w tamtych czasach, w Limanowej, mieszkań było jak na lekarstwo, ale ogłoszono możliwość adaptacji pomieszczeń w starym budynku szpitala, który podchodził wówczas pod administrację oświatową, dzięki czemu mój tata będąc nauczycielem miał pierwszeństwo. I tym sposobem, razem ze swoim kolegą, rozpoczął on remont poddasza co zaowocowało dwoma, obszernymi i przytulnymi mieszkaniami. 
 
Mimo iż słowo remont kojarzy się jednoznacznie, to jednak ani bryła budynku, ani wnętrze nie zostały zakłócone gdyż wiele elementów pozostało na swoim miejscu. W ten sposób drewniana i nieszczelna podłoga przyprawia nas o dreszcze każdej zimy, drewniane belki podwieszone u sufitu dodają jakiegoś szczególnego uroku dużemu pokojowi, skośne ściany w pokojach często stawały się przyczyną bólu głowy, a stuletnie okna z mojego pokoju są nieszczególnie komfortowym obiektem do mycia. To wszystko jednak przypomina o tym, że owo poddasze przeszło długą drogę. Pamiętam, że jako mała dziewczynka wyobrażałam sobie, że kiedyś znajdę jakąś skrytkę ulokowaną w ścianie lub pod podłogą, w której będą czyjeś rzeczy, listy, pamiątki. Dzisiaj, będąc starszą, coraz częściej zaczynam się zastanawiać nad przeszłością tego miejsca. Wiąże się to również z tym, że dzisiaj chcemy wszystko ulepszać. Stary budynek kasyna nie jest już wolno stojącym gmachem. Na potrzeby DPS-u zostały do niego dobudowane dwa duże budynki, które na szczęście nie odbiegają znacząco stylem od „źródła". Moje małe mieszkanko też nie ustrzega się zmian, ale wiem, że moich starych, nieszczelnych i skrzypiących okien nie zamieniłabym na żadne inne, choćby nie wiem jak wygodne, okna.
 
Jak zatem jest z tym moim dziedzictwem? Z pewnością jest nim budynek, w którym mieszkam, jak i cała Limanowa. Będąc córką historyka nie mogę nie kochać przeszłości i jestem naprawdę dumna z historii mojego miasta, która może nie jest spektakularna, ale miała kilka przełomowych momentów. Poza tym czy nie najpiękniejsze tkwi w drobnych rzeczach? W końcu to one budują całość. I właśnie w ten sposób powstawał „mój" dom. 
 
Kiedy spoglądam z ulicy na trzy okna od mojego pokoju, zastanawiam się czy inni również wiedzą o historii tego miejsca. Zapewne nie. Ja sama nie wiele bym o tym wiedziała gdyby nie wiadomości od rodziców, czy „grzebanie" w książkach. Zresztą w nich też znaleźć za wiele nie można. Nie chciałabym aby pamięć o tym zniknęła. Niestety przed budynkiem nie widnieje żadna tabliczka, która byłaby świadectwem tego, że to miejsce ma taką a nie inną historię. Być może moim zadaniem jest to w przyszłości zmienić? Podobnie jest z całym kompleksem rafineryjnym w Sowlinach, który istnieje nadal, ale chyba nikt nie zdaje sobie tak naprawdę sprawy z tego, co to tak do końca jest i czym było kiedyś.
 
Mieszkam w jednym z najstarszych (zachowanych) budynków w Limanowej. To moje dziedzictwo, z którym moja rodzina była w jakiś sposób związana od początku. Życie lubi płatać różne figle i moim zdaniem, właśnie tak można popatrzeć na moją opowieść. Nigdy wcześniej o tym tak nie myślałam, ale teraz wydaje mi się jakby od początku było zaplanowane, że właśnie w tym miejscu mamy kiedyś zamieszkać. Budynek żyje swoim życiem, zmienia się, ale to co najważniejsze zostaje – pamięć. 
 
BIBLIOGRAFIA
 
1. „Limanowa. Dzieje miasta. T. 1", 1565-1945, red. Feliks Kiryk, Wydawnictwo Secesja, Kraków 1999.
2. „Limanowa. Dzieje miasta. T. II", 1945-1989, red. Tomasz Biedroń, Wydawnictwo Secesja, Kraków 2002.
 
Tekst: Joanna Dębska 2013r.
Data opublikowania: 14.05.2014
Osoba publikująca: Agnieszka Pudełko