Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Pomiń baner

Nawigacja okruszkowa Nawigacja okruszkowa

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Polub Instytut Kultury

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Mój Kraków, moja Nowa Huta, moje Mistrzejowice

Choć początki zamieszkiwania mojej rodziny w Krakowie, a dokładnie w Nowej Hucie, sięgają ledwie połowy XX w., co w porównaniu z krakusami datującymi obecność swojej rodziny w mieście na kilka pokoleń wstecz jest okresem niezwykle krótkim, to właśnie dziedzictwo tych terenów uważam za swoje. Z prostego powodu: z żadnym innym dziedzictwem nie odczuwam porównywalnego związku. Jestem już trzecim pokoleniem mieszkającym w Krakowie. Obie moje babcie i jeden z dziadków pochodzili z różnych stron Polski – okolic Bydgoszczy, Tarnowa oraz Połańca – i mieli różne pochodzenie: polskie, polsko-niemieckie, polsko-węgierskie. Wszyscy oni przyjechali za chlebem, pracować lub – jak chciała propaganda – budować „symbol socjalistycznych przeobrażeń Polski", czyli Nową Hutę, wówczas pod Krakowem. Jeden z moich dziadków pochodził tymczasem z Krzesławic, dawnej podkrakowskiej wsi włączonej do Nowej Huty, znanej dzięki wybitnym właścicielom tamtejszego dworu: Hugonowi Kołłątajowi oraz Janowi Matejce. Moje babcie i moi dziadkowie utrzymywali pewną więź z miejscami swojego pochodzenia, choćby przez odwiedziny pozostałych członków rodziny czy grobów swoich bliskich. Podobnie moi rodzice mieli jeszcze pewien kontakt z tymi terenami, np. spędzając tam wakacje. W obu pokoleniach nie była to jednak więź wybitnie silna – pierwsze wyjechało mając po kilkanaście lat, drugie miało kontakt tylko okazjonalny. W moim przypadku – trzeciego pokolenia – więź niemal zanikła.

Swoje dziedzictwo odnajduję w Krakowie, czyli tu, gdzie się urodziłem, dorastałem i nadal mieszkam. W pełni i bez kompleksów czuję się krakowianinem, ale jednocześnie najsilniejszy związek odczuwam z Nową Hutą, choć w przeciwieństwie do znacznej ilości nowohucian jadąc w okolice Rynku Głównego nie mówię, że „jadę do Krakowa".  Utożsamianie się z Nową Hutą nie jest jednak tak oczywiste, ponieważ w sensie formalnym mieszkam poza krakowską dzielnicą XVIII Nowa Huta, czyli w dzielnicy XV Mistrzejowice… Czy zatem moim dziedzictwem kulturowym powinno być to krakowskie, nowohuckie czy mistrzejowickie? A może tylko to najbliższe – osiedlowe lub rodzinne?

Rozważając kwestię indywidualnego dziedzictwa kulturowego każdej osoby rozpatrywać je należy w ścisłym powiązaniu z tożsamością (indywidualną, lokalną, kulturową, społeczną, zbiorową). Dziedzictwo kulturowe to bowiem wszystkie materialne (obiekty, przedmioty) i niematerialne (zwyczaje, opowieści) elementy otoczenia, w których człowiek biernie lub aktywnie uczestniczy, z którymi odczuwa związek, które pragnie zachować – które kształtują jego tożsamość. Ta tymczasem ma formę koncentryczną. W najwęższym znaczeniu ogranicza się do nas samych i naszej rodziny, potem do najbliższej okolicy – osiedla, dzielnicy i miasta, a następnie rozciąga się na region i kraj, aż wreszcie obejmuje kontynent. Nasza tożsamość jest zatem wielowarstwowa, a więc i nasze dziedzictwo kulturowe postrzegamy wielowarstwowo. Indywidualne dziedzictwo kulturowe każdego człowieka powinno jednak ograniczać się do najbliższego otoczenia, czyli rodziny, osiedla, dzielnicy lub, co najwyżej, miasta.

Najcenniejszymi dla mnie obiektami rodzinnego dziedzictwa kulturowego są przedmioty, które otrzymałem od moich bliskich – zwłaszcza książki oraz okolicznościowe kartki z własnoręcznie wypisanymi dedykacjami. Szczególnie cenne są te od bliskich mi osób, które już zmarły. Drugą grupę cennego dziedzictwa rodzinnego stanowią zdjęcia oraz filmy przedstawiające  moich bliskich – zwłaszcza te stare, prezentujące świat, którego nie mogłem jeszcze oglądać oraz portretujące tych, których nigdy nie miałem okazji poznać (np. prababcie) lub którzy już zmarli. Wyjątkowym, bo raczej niespotykanym, rodzinnym kulturowym dziedzictwem niematerialnym jest dla mnie zwyczaj podawania jako pierwszej potrawy wigilijnej zupy rybnej – rodzaju słodkiego rosołu gotowanego na karpiu z cebulą i niewielką ilością przypraw, który podawany był podczas wigilii w domu mojej babci i jest swojego rodzaju dowodem potwierdzającym węgierskie korzenie rodziny.

Kolejne elementy mojego dziedzictwa kulturowego związane są z osiedlem i dzielnicą, gdzie dorastałem. Są to zatem znajdujące się nieopodal mojego bloku akacjowy park, który został utworzony z dawnej austriackiej zieleni fortecznej, oraz skryty w nim mały fort pancerny nr 48a „Mistrzejowice". Jest to także kościół parafialny na os. Bohaterów Września, który niejako „rósł" wraz ze mną, gdzie przyjmowałem sakramenty, w którego cieniu pomagałem innym i zwierałem przyjaźnie i który kryje w swoim wnętrzu późnobarokowy ołtarz z kościoła św. Wojciecha na Rynku Głównym. Za swój uznaję także kościół św. Maksymiliana na os. Tysiąclecia, w którym byłem ochrzczony. Zawsze był mi bliski i fascynowała mnie jego historia, znana z opowieści – od charyzmatycznego Sługi Bożego ks. Józefa Kurzei, który rozpoczął duszpasterstwo w baraku zwanym „zieloną budką", poprzez nieustanne wspieranie starań o świątynię przez kard. Karola Wojtyłę, konsekrację kościoła przez Jana Pawła II w 1983 r. aż po działalność „Solidarności" i ks. Kazimierza Jancarza. Moim dziedzictwem są też moje Przedszkole nr 187 „Po Lipami", Szkoła Podstawowa nr 89 czy powstający na moich oczach Zespół Szkół Salezjańskich. Wszystkie te placówki i budynki niosą ze sobą historie i tradycje, w których uczestniczyłem i które mnie kształtowały. Za swoje uznaję także historyczne centrum dawnej wsi Mistrzejowice, które zawsze mnie fascynowało oraz dawny kościół parafialny i cmentarz Mistrzejowic i innych okolicznych wiosek w sąsiednich Raciborowicach – świadectwa wielowiekowej historii tych terenów. Moimi są również okoliczne pola i łąki, a także rzeka Dłubnia i zalew w Zesławicach – miejsce poznawania przyrody i licznych spacerów z bliskimi.

Wraz z dorastaniem rozszerzał się i krąg moich zainteresowań – najpierw na całą Nową Hutę wraz z jej niełatwym dziedzictwem, które przyjąłem jako swoje. Z jednej strony budowana jako symbol państwa socjalistycznego, z drugiej budowana przecież przez moich dziadków i babcie oraz tysiące innych ludzi, którzy w większości wierzyli, że budują „swoje miejsce na Ziemi". Uznaję zatem jako fragment swojego dziedzictwa kulturowego całą Nową Hutę, choć i tu wyróżnić trzeba kilka konkretnych miejsc, mających dla mnie szczególne znaczenie. Po pierwsze obiekty, które były na tych terenach jeszcze przed rozpoczęciem budowy Nowej Huty: cysterskie Opactwo w Mogile, kopiec Wandy, Krzesławice – skąd pochodził mój dziadek oraz Pleszów – z parafialnym kościołem i cmentarzem, gdzie dziadek jest pochowany wraz ze swoimi bliskimi. Po drugie moje są miejsca powstałe po rozpoczęciu budowy Nowej Huty: Krzyż Nowohucki – miejsce szczególne dla wszystkich nowohucian, symbol sprzeciwu wobec socjalistycznych władz i koncepcji wzorcowego miasta socjalistycznego „bez Boga", kościół Arka Pana – pierwszy w Nowej Hucie, o niezwykłym kształcie łodzi, na którego budowę mama wraz z innymi przynosiła z potoków kamienie „otoczaki" żeby wykończyć jego elewację, cmentarz Grębałów, gdzie pochowani są niemal wszyscy moi bliscy, pl. Centralny wraz z miejscem po pomniku Lenina w al. Róż, budynki w najstarszej części Nowej Huty (w tym osiedle, na którym mieszkała moja babcia), Szpital im. Żeromskiego, w którym się urodziłem, Zalew Nowohucki i pobliski basen – miejsce spacerów i rekreacji z lat dziecięcych, pomnik zastrzelonego przez SB Bogdana Włosika, do którego dwukrotnie biegłem w maratonie trasą dawnych solidarnościowych protestów, kino Świt, gdzie oglądałem pierwsze bajki Disneya w kinie, Teatr Ludowy fascynujący mnie swoją architekturą i huta – przyczyna tego, że powstała Nowa Huta, a więc i tego, że się urodziłem. Przy wszystkich zarzutach i lekceważeniu przez innych Nowej Huty – to moje dziedzictwo, z którego czuję się dumny.

Moim dziedzictwem jest wreszcie Kraków jako całość, choć i tu są miejsca szczególnie mi bliskie. Po pierwsze Wawel i okolice Rynku Głównego – przywodzące na myśl spacery i poczucie tajemniczości z lat dziecięcych, X LO na Kleparzu i bazylika św. Floriana – związane z dobrymi wspomnieniami z czasów liceum, Bulwary Wiślane – kojarzące się z latem i miłością, Akademia Ignatianum przy ul. Kopernika i III Kampus Uniwersytetu Jagiellońskiego, które niosą ze sobą ze sobą historie i tradycje, w których uczestniczę.

Lista „mojego dziedzictwa kulturowego" nie jest listą zamkniętą. Z pewnością z czasem będą przybywać na niej kolejne pozycje. Nie jest bowiem tu ważna obiektywna wartość historyczna czy kulturowa jej elementów, ale subiektywne poczucie autora, które przecież w miarę przybywania nowych doświadczeń dodaje kolejne pozycje do listy. Czy zatem skoro pojęcie indywidualnego dziedzictwa kulturowego rozszerza się w czasie to tym samym zmienia się tożsamość człowieka? Zapewne w jakimś stopniu tak, choć to pierwotne dziedzictwo ma decydujące znaczenie. Mnie ukształtowała moja rodzina, moje osiedle, moje Mistrzejowice, moja Nowa Huta i mój Kraków.

Autor: Jarosław Klaś 2013r.

Data opublikowania: 06.04.2014
Osoba publikująca: Agnieszka Pudełko