Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Pomiń baner

Nawigacja okruszkowa Nawigacja okruszkowa

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Polub Instytut Kultury

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Moje miejsca - Tatry i Zakopane

Urodziłam się pod Tatrami i to one powracają do mnie każdego dnia. Kiedy jestem w Krakowie, na studiach, codziennie przypominam je sobie, myślę o tym jak dziś wyglądają i jaka tam pogoda. Swoje dalsze losy i decyzje uzgadniam z nimi, wiem, że nic mnie od nich nie odciągnie. 
 
Urodziłam się w Zakopanem i tu się wychowałam, ale nie jestem góralką. Moja rodzina pochodzi z Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Rodzice poznali się w zakopiańskim szpitalu. Jako jedyni ze swoich rodzin wyjechali żyć tak daleko od domu. Ja, pomimo silnych więzi z pozostałą częścią rodziny, od samego początku wiem, że żyję w innym świecie, że Zakopane stwarza możliwość odmiennych przeżyć, losów i zajęć. 
 
Wychowałam się w bliskości gór, z wczesnego dzieciństwa pamiętam lodowate powietrze, które jako dziecko chciałam przechować w pudełku na później i Halny, który był tak silny, że wydawało mi się, że wtłacza mój oddech z powrotem do płuc. Pamiętam wielkie zaspy śniegu, które sprawiały, że idąc do szkoły chodnikiem nie widziałam przejeżdżających ulicą samochodów  i korytarze w śniegu, którymi trzeba było poruszać się po Równi Krupowej. Od początku żyłam bardzo blisko natury i czułam się jej częścią. Kiedy była zima, razem z moim bratem, godzinami obserwowaliśmy zmieniający się kolor nieba, które rozświetlały stoki narciarskie, zawsze takie zjawiska nas zachwycały. 
 
Wyrosłam też w legendzie gór wysokich, mój tata był i nadal jest uczestnikiem zimowych  wypraw w Himalaje. Kiedy byliśmy mali, wyjeżdżał na długie zimowe wyjazdy na ośmiotysięczniki (dwukrotnie na K2, Nanga Parbat, Dhaulagiri, Makalu) i wracał po kilku miesiącach, pokazywał nam slajdy z innego świata, przywoził kolorowe kamienie, z których u nas robiło się biżuterię, a tam można było je znaleźć na ścieżce. Tamten świat, świat zimowych gór stał się dla mnie obrazem, do którego chciałam iść, w jakiś sposób byłam i jestem na niego skazana. Przez nasze mieszkanie często przewijali się ludzie gór, ówczesna czołówka polskiego i zakopiańskiego himalaizmu. Mieszkaliśmy wtedy na najwyższym piętrze bloku, naprzeciw Szpitala im. Tytusa Chałubińskiego w Zakopanem. Niemal każdego dnia, tuż nad nami przelatywał helikopter Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, w którym często siedział mój tata. Wszystkie sprawy, cały świat obracał się wokół tematu gór. W domu omawiano wszystkie górskie wypadki, niestety też bardzo wielu znajomych nam ludzi straciło w górach swoje życie. Tak więc dla mnie nie było ucieczki od tatrzańskich i górskich tematów, bardzo szybko razem z bratem zaczęliśmy się interesować narciarstwem i chodzeniem po górach, później wspinaniem. Pierwszy raz założono mi narty na nogi, kiedy miałam 3 lata, pierwszy raz zjechałam z Kasprowego Wierchu, kiedy chodziłam jeszcze do przedszkola, w czasach nauki w gimnazjum zapisałam się do zakopiańskiego Klubu Wspinaczkowego. Niektóre święta spędzaliśmy w schronisku nad Morskim Okiem. Grupa zakopiańskich znajomych stała się dla nas bliższa niż wielu krewnych z nizin. Kiedy przyjeżdżaliśmy zimą na Łysą Polanę, zakładaliśmy narty i jeden z pracowników schroniska urządzał nam narciarski kulig aż nad Morskie Oko. Pamiętam też, że bardzo wcześnie zaczęłam chodzić w Tatry w towarzystwie starszego o rok brata. Nie wiem ile mieliśmy wtedy lat, ale na pewno byliśmy dziećmi. Zaufanie moich rodziców w nasze umiejętności w jakiś sposób pozwoliło mi poczuć się w górach pewnie, łatwiej się w nich zadomowić. 
 
Wszystkie te czynniki złożyły się na moją wielką miłość do Tatr i Zakopanego. Kiedy miałam szesnaście lat, moi rodzice zdecydowali, że pójdę do liceum do Krakowa. Ten czas był dla mnie skrajnie trudny, ale też ważny. Wtedy dostrzegłam wyraźnie to, że w innym, niż tatrzański świecie,  jest mi trudniej, nie potrafię tam być, ciągle myślę o powrocie. Wydawać się może, że był to kryzys, związany ze zbyt wczesnym opuszczeniem domu, ale dziś, po prawie dziesięciu latach od wyjazdu, czuję to samo. Nigdzie poza Zakopanem i Tatrami nie mogę poczuć się dobrze, dlatego właśnie myślę, że moje górskie dziedzictwo w jakiś sposób także mnie ogranicza, nie pozwala  zaakceptować innych miejsc, nie tylko do życia, ale też odpoczynku. Oczywistym wakacyjnym wyborem jest wyjazd w inne góry, zwykle Alpy lub Dolomity, utrwalonym zwrotem jest „aktywny wypoczynek". 
 
Obecnie każdą wolną chwilę staram się spędzać w Tatrach, pracuję jako instruktor narciarstwa alpejskiego, przygotowuję się do kursu na przewodnika tatrzańskiego. Moją największą pasją jest skialpinizm i narciarstwo wysokogórskie. Staram się to traktować bardzo poważnie mimo, że wielu ludzi uważa, że zajmowanie się jakimkolwiek sportem nie jest godne uwagi, a raczej traktowane powinno być jako hobby, coś dodatkowego, poza ważniejszymi elementami życia. Jednak dla wielu mieszkańców Zakopanego sport, góry, narciarstwo, skialpinizm to sposób życia,   o tym się tu rozmawia, traktując poważnie takie aktywności. Nie są to działania akcydentalne, weekendowe wypady w góry, turystyczne ich oglądanie. To raczej patrzenie z czułością na ważne dla nas miejsca, uważna, codzienna obserwacja natury, zmian, jakie w niej zachodzą, pogody. Kiedy spotykam w naszym mieście zakopiańczyków, zawsze nasze rozmowy nawiązują do Tatr, te miejsca, widoki, górskie przeżycia to nasze wspólne dziedzictwo, w tych rozmowach wyraźnie można to usłyszeć. Silne, często ekstremalne przeżycia górskie niesamowicie spajają ludzi, opowiada się o nich z prawdziwą, niepohamowaną pasją, jakby inne życiowe sprawy były gdzieś dalej, a góry były tym, czym naprawdę się zajmujemy.
 
O tym, że Zakopane i Tatry, jako miejsca, są moim dziedzictwem, a więc miejscem wyjątkowo ważnym, do którego chcę wracać, świadczyć może też fakt, że nie godzę się na zmiany, jakie się w nim dokonują, a właściwie na obraz tego regionu, jaki od kilku, czy kilkunastu lat kreują media i turyści. Kiedy Zakopane przeżywa „najazd", jest obce. Często tym dniom towarzyszy lęk o ważne miejsca, podświadomie chcę, żeby jak najmniej osób do nich dotarło, żeby nie zostały zadeptane. Niechętnie dzielę się też informacjami o „najpiękniejszych miejscach w Tatrach", zapomnianych przez turystów, chcę je chronić. Od wielu lat powielają się stereotypy związane z Zakopanem, wielu ludzi wypowiada o nim sądy, niektóre media wyśmiewają elementy naszego świata, niektóre reklamy nieudolnie parodiują. Z tego wszystkiego wyłania się fałszywy obraz, stworzony przez kogoś z zewnątrz, kogoś, kto nie zna realiów.  Z całą pewnością jest to przykre, obce dla mnie, irytujące, ale myślę, że świadczy to o tym, że  nadal Zakopane jest ważne, że od tego miejsca wszyscy wymagają, z łatwością je oceniają, dostrzegając wady, które temu miejscu być może nie przystoi mieć. Jednak ja niechętnie włączam się w takie dyskusje. Poczucie przynależności do tego miejsca jest na tyle silne, że każda taka rozmowa jest jak odpieranie ataku na własny dom, irytująca staje się wymiana zdań z patrzącymi z daleka.
 
Moją przyszłość już dawno związałam z Zakopanem i Tatrami, to bardzo silne przekonanie. Obecnie nie wiem jeszcze czym będę się zajmować, ale zupełnie oczywistym jest fakt, że po skończeniu studiów wrócę w moje strony i będę chciała zostać tam na zawsze. Jeśli to się nie powiedzie, wybiorę inne miasto, ale z pewnością będzie ono położone w górach. Kiedy zastanawiam się nad tym, co dokładnie góry mi dają, przychodzą na myśl słowa zbyt podniosłe lub zbyt kolokwialnie. Myślę, że chodzi o dystans do własnego życia, który gdzieś w górach można odnaleźć. Mnie przydarza się to w bardzo trudnych górskich momentach, kiedy uda się zjechać bardzo wymagającym, stromym żlebem lub kiedy w trakcie podejścia kilka razy pokonuję kryzysy własnego organizmu, wcześniej jawiące się jako nieprzekraczalne. Jeśli uda się osiągnąć jakiś trudny cel, wtedy wszystko, co zostało w dole, wydaje się łatwiejsze. Wiele osób próbowało już opisać to uczucie, ale gdzieś w tych słowach uchwycone jest dokładnie to, co czuję, kiedy jestem w górach.
 
Autor anonimowy 2014r.