Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Pomiń baner

Nawigacja okruszkowa Nawigacja okruszkowa

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Polub Instytut Kultury

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Moja mała ojczyzna

Moje dziedzictwo kulturowe zostało ukształtowane poprzez postawy i poglądy ludzi, którzy mnie otaczali. Pewnie należałoby wymienić wiele osób, lecz ja szczególną uwagę pragnę zwrócić na trzy – rodziców i Annę Kudelę.

Naukę patriotyzmu pobierałem od mojego Ojca, który w wieku 3 lat stracił swojego Ojca. Został on zamordowany  15 stycznia 1945 roku, w przededniu wyzwolenia Krakowa z rąk Niemców, w trakcie obławy, która miała miejsce w dzielnicy Dąbie. Historycy nazywają to wydarzenie „ostatnim mordem niemieckiego okupanta w Krakowie". Tego dnia o godz. 5 rano Dąbie zapełniło się samochodami SS, SA i Gestapo. Całą ludność spędzono na ówczesną ulicę Miedzianą. Na podstawie przygotowanej wcześniej listy, Niemcy wybrali 50 mieszkańców. Do tej grupy dołączyło 30 więźniów, przywiezionych z aresztu przy ulicy Montelupich. Skrępowanym, leżącym na ziemi osobom, strzelano w tył głowy. Na rozkaz Niemców ofiary zostały pogrzebane na miejscu zbrodni jeszcze tego samego dnia. 9 lutego 1945 roku, po ekshumacji, odbył się uroczysty pogrzeb na Cmentarzu Rakowickim. Większość z osiemdziesięciu pomordowanych to byli Polacy, czynni działacze ruchu oporu. Pamięć o tych wydarzeniach jest w naszej rodzinie pielęgnowana odkąd pamiętam. Ojciec od zawsze wpajał nam miłość do Ojczyzny, nawet jeśli przyszłoby dla jej obrony zapłacić najwyższą cenę. Konieczność walki o niepodległość Polski, która dla niego oznaczała także stratę ojca i trudne życie codzienne, była w naszym domu mocno podkreślana. Moje dzieciństwo, młodość i dorosłe lata to także coroczna obecność, w rocznicę Mordu, na Cmentarzu Rakowickim, przy grobowcu, jak głosi napis, „Męczenników Dąbia" oraz na miejscu straceń – w pobliżu wału wiślanego, obecnie obok Kościoła Św. Stanisława Biskupa i Męczennika. Potrzebę uczczenia pomordowanych i zachowania pamięci o tych wydarzeniach Ojciec wpajał nam, swoim dzieciom, a teraz wpaja swoim wnukom. Zgodnie bowiem ze słowami Marszałka Piłsudskiego „Naród, który traci pamięć, przestaje być Narodem".

  Dwie kolejne, wymienione przeze mnie na początku osoby nauczyły mnie miłości do mojej Małej Ojczyzny, do Skawiny. Mama od najmłodszych lat wpajała mi szacunek do miejsca, w którym żyłem i dorastałem, a teraz już, jako dorosły człowiek, mieszkam. Skawina, to niewielkie miasto leżące na południowy zachód od Krakowa. Niewiele ponad dwudziesto-dwu tysięczna miejscowość ma jednak bardzo długą i bogatą historię. Prawa miejskie nadał Skawinie król Kazimierz Wielki w 1365 roku. Przez wieki miasto było zamieszkiwane przez wiele różnych narodowości, stąd w jej tradycji i kulturze przeplatają się nie tylko wpływy sąsiednich miejscowości wiejskich, ale także elementy pochodzące z kultury żydowskiej, romskiej czy niemieckiej. Jednym z najbardziej zapamiętanych przeze mnie elementów charakterystycznych dla mojego dzieciństwa, był udział w corocznym kolędowaniu i wystawianych przedstawieniach bożonarodzeniowych. Zawsze były w nich akcenty lokalne, takie nasze skawińskie. Mamy zamiłowanie do lokalności i silne poczucie przynależności do miejsca zamieszkania spowodowało, że włączyła się ona w działalność Towarzystwa Przyjaciół Skawiny, najstarszej organizacji pozarządowej działającej na naszym terenie. Zostało ono utworzone w 1981 roku i zasadniczym celem jego utworzenia było:

dążenie do społeczno-kulturalnego rozwoju miasta i jego okolicy, kultywowanie lokalnych tradycji i zwyczajów oraz ich popularyzacja wśród społeczeństwa, zapoczątkowanie zbierania przedmiotów kultury materialnej. (Statut Towarzystwa Przyjaciół Skawiny).

Do programu wprowadzono wówczas również cel dodatkowy: dążenie do utworzenia Muzeum Historii Skawiny. Przez najbliższe 27 lat był to główny cel jaki przyświecał działającym w organizacji ludziom. Towarzystwo zajmowało się zbieraniem przedmiotów pamiątkowych z tego regionu, ale także wydawaniem publikacji o historii miasta i jego tradycjach. W 2008 roku utworzono Muzeum Regionalne w Skawinie, a TPS wszystkie zgromadzone przez lata zbiory (2300 eksponatów) przekazał nowo powstałej placówce. Ale nie o historii organizacji chciałem mówić, tylko o ludziach w niej działających. Ludzie działający w TPS, zawsze stanowili o jego sile. Ich pasja i zaangażowanie pozwalała na realizacje najbardziej śmiałych pomysłów. Jednoczyła ich jedna idea – Skawinianin to brzmi dumnie. Tę dumę z faktu bycia mieszkańcem Skawiny na co dzień pokazywała mi właśnie Mama, którą, według obecnie panującej nomenklatury mógłbym nazwać jednym z pionierów budowania społeczeństwa obywatelskiego w naszym mieście. Włączała się w różnorakie działania prowadzone przez TPS i pozwalała mi w niektórych z nich uczestniczyć. Im byłem starszych, tym więcej rozumiałem i tym bardziej chciałem też tak działać.

Można powiedzieć, że przełomem w moim pojmowaniu działalności społecznej stało się spotkanie z Anią Kudelą oraz dodatkowo związanie mojej drogi zawodowej z Towarzystwem Przyjaciół Skawiny. Ania Kudela, obecnie osiemdziesięcio-dwu letnia dama, jest nazywana prawdziwym skarbem naszego miasta i chodzącą encyklopedią jego historii, zwłaszcza okresu II wojny światowej oraz czasów PRL-u. Jest również autorką setek artykułów dotyczących Skawiny, które ukazywały się zarówno na łamach czasopism, książek jak i opracowań naukowych. Pełni także funkcję redaktora czasopisma Informator TPS, dbając od pierwszego numeru aż do dnia dzisiejszego o poprawność językową  jego treści. Pierwsze wydanie Informatora ukazało się w styczniu 1984 r. a w grudniu 2015 roku wydano jego 86 numer. Czasopismo zawiera treści przybliżające czytelnikom tradycję i historię Miasta i Gminy Skawina. Przeprowadzano wywiady z ludźmi pamiętającymi tragiczne czasy obu wojen światowych i trudnych czasów powojennych. Stanowią one bezcenne świadectwo naszej Małej Ojczyzny.

Ania, swoimi opowieściami, pełnymi detali (aż trudno uwierzyć, że można pamiętać takie szczegóły sprzed 70 lat) trafiła na podatny grunt, wcześniej doskonale przygotowany przez Mamę. Pod wpływem Ani najpierw zacząłem kolekcjonować pocztówki ze starej Skawiny, zwłaszcza z początków XX wieku, czyli z czasów rozkwitu gospodarczego miasta (między innymi kolebką przemysłu skawińskiego były zakłady Henryka Francka, Fabryka Surogatów Kawowych „Henryk Franck i Synowie", której kontynuatorem jest firma Lajkonik). Potem włączyłem się w działalność TPS, by w 2011 roku zostać jego pracownikiem, stając się odpowiedzialnym za pozyskiwanie środków i realizację zadań publicznych. Ania okazała się osobą niezwykle pomocną w nowych polach działalności organizacji. Nowych lecz ścisłe związanych z jej celami statutowymi, czyli pielęgnowaniem świadomości kulturowej, zachowaniem tradycji regionalnej i rozwoju Gminy. Jej pomoc była istotna nie tylko na etapie tworzenia wniosków projektowych ze względu na znajomość historii, wiedzę polonistyczną (Ania z wykształcenia jest polonistką i długoletnim nauczycielem języka polskiego) i coś, co można nazwać tzw. „łatwym piórem", ale przede wszystkim na etapie realizacji zadań. Sprawdziła się jako trener i szkoleniowiec, prowadząc zajęcia zarówno dla dorosłych, jak i dzieci. Zaskoczyła mnie swoim niezwykłym podejściem do tych ostatnich. Wiedziałem, że Ania zapraszana jest na lekcje historii i akademie do szkół w Gminie, ale myślałem, że to raczej ukłon grona pedagogicznego, a nie potrzeba młodzieży. Przekonałem się, iż potrafi ona trafić swoją opowieścią do każdego słuchacza – umie rozmawiać z przedszkolakiem, opowiedzieć o Kazimierzu Wielkim i rycerzach dzieciom ze szkoły podstawowej, a o czasach okupacji niemieckiej, a potem okresie PRL-u gimnazjalistom, czy uczniom liceum. Jej postawa wobec innych ludzi, też tych słabszych, chorych sprawiła, że zacząłem również przygotowywać projekty włączające osoby niepełnosprawne intelektualnie w życie społeczno-kulturalne Skawiny. Jest jeszcze jedna rzecz, która w Ani bardzo mnie ujęła. To jej umiłowanie książek, posiadanie ich olbrzymich ilości i niezwykłe opowieści, które ma prawie na temat każdego ze swoich skarbów. Gdy udaję się, w celach zawodowych, do domu Ani, to choć wizytę zaplanowałem na kilka minut to zawsze zostaję dłużej, bo nie sposób nie posłuchać choć jednej z opowiadanych przez nią historii.

Z całą pewnością mogę powiedzieć, że zarówno zawodowo jak i społecznie nie byłbym w tym miejscu, w którym jestem, gdyby nie te trzy osoby, które miałem szczęście spotkać.

Autor: anonimowy 2016 r.

Data opublikowania: 10.04.2016
Osoba publikująca: Agnieszka Pudełko