Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Pomiń baner

Nawigacja okruszkowa Nawigacja okruszkowa

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Polub Instytut Kultury

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Zasypane macewy

Niektóre książki są w stanie wiele zmienić w naszym życiu. Odwrócić nasze postrzeganie rzeczywistości, otworzyć oczy na pewne kwestie. Tak było w moim przypadku, kiedy sięgnęłam po zbiór reportaży Marcina Kąckiego „Białystok. Biała siła, czarna pamięć". Dawno żadna książka nie wzbudziła we mnie tylu emocji. Niedowierzanie towarzyszyło mi podczas całej lektury. Autor opisuje historie Żydów z Białegostoku i innych miejsc na Podlasiu, losy prawosławnych mieszkańców, działania neofaszystów, reakcje władz miasta, sposoby na nieupamiętnianie przeszłości. Głównym mitem, który zburzył autor, jest przekonanie, że w przypadku Białegostoku możemy mówić o mniejszości żydowskiej.

Po pierwszej wojnie światowej Żydzi stanowili nawet 65-70 procent mieszkańców, a w 1936 roku ich odsetek utrzymywał się na poziomie ok. 45 procent. Zaskoczyło mnie, jak wiele ludzi żyło, a następnie zostało zamordowanych w getcie białostockim. Dotarło do mnie jak istotne są idee, które głosił Ludwik Zamenhof i jakim był wybitnym Białostoczaninem i jak niewłaściwe jest oblewanie jego pomnika farbą, które miało miejsce w czasie obchodów Światowego Kongresu Esperanto. Nie mogłam uwierzyć, że cmentarz żydowski w centrum miasta został zniszczony i zasypany, a dziś jest tam park, gdzie na szczycie widnieje pomnik, na którym nielegalnie umieszczono napisy ‘Bóg, honor, ojczyzna'. Miejsce, które widziałam z okna swojej uczelni, wiążę się z tak tragiczną historią. Autor trafnie podkreśla, że Białystok ma problem z tożsamością, bo po wojnie napisał historię na nowo, bez menory i mezuzy. Poprawność polityczna każe mówić o wielokulturowym, a nie żydowskim mieście. Nową historię napisali też moi rodzice przeprowadzając się z małych podlaskich miejscowości do stolicy województwa. Urodziłam się w Białymstoku i spędziłam tam 22 lata swojego życia.

Zastanawiałam się, jak to możliwe, że mieszkam w tym mieście od ‘zawsze' i nie wiedziałam o istotnych faktach historycznych, o miejscach, które były tu jeszcze przed II wojną światową. Zapewne część winy leży po mojej stronie. Bierność, brak dociekliwości i ciekawości mogą spowodować, że niewiele wiesz o miejscu, w którym żyjesz. Lecz z drugiej strony czy, aby dowiedzieć się o historii swojego miasta, należy być niczym detektyw, poszukujący tajemnej wiedzy w trudno dostępnej literaturze? Zastanawia mnie, dlaczego nie uczymy się o tym w szkole, nie mówimy na lekcjach historii. Niewątpliwie odpowiedzią będzie obecny antysemityzm. Władze miasta, które niekoniecznie chcą pamiętać o niewygodnej historii, czy przeważająca liczba katolików, z istotną rolą hierarchów kościelnych. Na oficjalnych stronach Urzędu Miejskiego historia Żydów, którzy okresami stanowili nawet 75 procent, została umieszczona w sekcji poświęconej „mniejszościom".

Będąc ostatnio w Białymstoku zachowywałam się niczym turystka. Chodziłam szlakiem wielokulturowości, które oferuje nam miasto. Patrzyłam na niektóre miejsca, jakbym widziała je po raz pierwszy. Robiłam zdjęcia i czytałam każdą tablicę informacyjną z dużą dokładnością. Gdy dotarłam do pomnika Wielkiej Synagogi, moje główne pytanie, krążące po głowie brzmiało: Jak to możliwe, że nigdy tu nie byłam. Dotarcie do niektórych miejsc nie jest ułatwione poprzez znaki czy tablice informujące. W pewnym sensie czuje się oszukana, czuje się niedoinformowana. Czuję, że straciłam w wcześniejszych latach możliwość czerpania z tych ciekawych historii z dziedzictwa mojego miasta. Mimo, że sama nie mam korzeni żydowskich, jakże ciekawie byłoby wiele wiedzieć o tej kulturze i móc szczycić się faktem, że pochodzę z miasta, które ma historię wielokulturowego miejsca.

Myślę, że nie można tworzyć przyszłości nie upamiętniając przeszłości. Powinno się wykorzystywać historię miasta do kształtowania postaw otwartości i szacunku wobec ludzi różniących się kulturą czy kolorem skóry. Zapewne wielu mieszkańców, w tym moich rodziców, nie interesuje żydowska przeszłość. Słysząc słowo „Żydzi" mogą mieć w głowie tylko negatywne konotacje, a co za tym idzie brak chęci w dowiedzeniu się czegoś o tym aspekcie historii miasta. Gdy widzę hasła, że Białystok jest wielokulturowym miastem, to uśmiecham się gorzko. Katarzyna Sztop-Rutkowska, pracownik naukowy Instytutu Socjologii UwB, działaczka Fundacji SocLab, nazywa działania miasta „Folderową wielokulturowością". Za pustymi hasłami nie stoją żadne konkrety i próby realizacji idei wielokulturowości. Doktor socjologii prowadziła badania wśród Białostoczan i większość z nich zgadzała się, że Białystok jest przede wszystkim polskim miastem o polskiej historii.

Myślę, że miłość do swojego miasta jest uczuciem bezwarunkowym. Można mieć krytyczne spojrzenie, widzieć wady mieszkania w danym rejonie, lecz i tak zawsze wracam w swoje rodzinne strony, zawsze będę odczuwała potrzebę odwiedzenia mojego Białegostoku. Im większa sympatia, tym trudniej znosi się wydarzenia, które w Twoim przekonaniu są przygnębiające. Od kiedy pamiętam, nie zgadzałam się z przejawami antysemityzmu czy rasizmu. W gimnazjum uczyłam się w jednej klasie ze skinem, wtedy jeszcze nie mając dużej wiedzy o jego ideologii, nie zgadzałam się z przekonaniami, które głosił. Pamiętam wiele incydentów, których byłam pośrednim świadkiem. Doskonale pamiętam niedawne wydarzenie w Białymstoku, gdy siedziałam ze znajomymi w jednej z knajp w centrum miasta. Gdy do lokalu wszedł chłopak o ciemniejszej karnacji, łysy mężczyzna wstał od stolika i zaczął go popychać i uderzać. Ochroniarz zareagował wypraszając chłopaka, a łysy został w klubie, śpiewając następnie obraźliwe przyśpiewki o uchodźcach. Nigdy nie zrozumiem takich zachowań, tego sposobu myślenia, życia z ciągłą nienawiścią u boku. Kącki przytacza historię młodych skinheadów, którzy mieli rozprawy sądowe za pobicia czy akty wandalizmu. W aktach sprawy znajdziemy informacje, że młody człowiek ma dwa tatuaże, z jednej strony symbol Polski Walczącej, a z drugiej swastykę. Uważa się za chrześcijanina, jednocześnie popierając ideologie Hitlera. Te opowieści o ludziach mieszkających w Białymstoku są dla mnie przygnębiające. Dosyć ironiczne jest także, że dane grupy walczą z czymś, czego praktycznie nie ma. Działania są tak spektakularne, a ilość osób pochodzenia żydowskiego zamieszkujących Białystok jest znikoma. Dla tych grup każda najmniejsza pamiątka, każda tablica czy pomnik mogą być obiektem ataków.

Marcin Kącki przedstawia chronologiczne zestawienie incydentów na tle antysemickim, ksenofobicznym czy rasistowskim. Ilość tych wydarzeń jest przerażająca. Autor przedstawia fakty już z lat dziewięćdziesiątych: marsze skinów, podpalenia mieszkań Romów, zloty neofaszystów. Z późniejszych lat: swastyki i antysemickie napisy na cmentarzu żydowskim, niszczenie budynku dawnej synagogi, przyśpiewki antysemickie na meczach Jagiellonii. Białystok niechlubnie zasłynął w mediach ogólnopolskich po podpaleniu mieszkania, w którym mieszkała kobieta wraz z swoim mężem z Indii. Tylko, że nikt nie podaje, jak dana historia się kończy. Małżeństwo wyjeżdża z Białegostoku do Londynu, nie są w stanie żyć w takim środowisku, w ciągłym strachu. Siostra dziewczyny wypowiadała się w telewizji, później zaczepiali ją na osiedlu, również wyjeżdża. To jest dla mnie najbardziej gorzka prawda, że te środowiska wygrywają, a policja, władze, nie jest w stanie nic zrobić. Podobny smutny koniec ma miejsce w przypadku historii czarnoskórego mieszkańca Białegostoku, który nieustannie zaczepiany, pobity wielokrotnie, w końcu się poddaje i wyjeżdża.

Gdy wyprowadzam się z Białegostoku i przyjeżdżam na studia magisterskie do Krakowa, przyłączam się do grona wolontariuszy Festiwalu Kultury Żydowskiej. Może podświadomie starałam się zrobić na przekór doświadczeniom z rodzinnego miasta. Nie wiedząc zbyt wiele o kulturze żydowskiej, byłam bardzo zaciekawiona światem, który ma tak liczne grono przeciwników. Dziś tym bardziej zafascynowana doświadczeniami z Krakowa i zmotywowana przeczytaną książką, zamierzam coraz bardziej pogłębiać swoją wiedzę na temat żydowskiej historii swojego miasta i odkrywać dziedzictwo mojego miasta, które jest także moim dziedzictwem. 

Autorka: Martyna Malinowska 2016 r.

Data opublikowania: 17.02.2016
Osoba publikująca: Agnieszka Pudełko