Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Pomiń baner

Nawigacja okruszkowa Nawigacja okruszkowa

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Polub Instytut Kultury

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Pani Profesor - kuzynka Bułhakowa

O czym będę opowiadać wnukom? Moje słodkie, szczęśliwe dzieciństwo upłynęło w mieście nazywanym „Padwą północy" w mieszanej religijnie rodzinie - prawosławnej od strony mamy, katolickiej od strony taty. Migawki z dzieciństwa to zarówno odmawianie „paciorka" z babcią od strony taty, jak i  magiczne prawosławne nabożeństwa, z mnóstwem kadziła, wielogłosowe śpiewy i kwaśny smak ciepłego wina w „pryczastii". Moja siostra i ja wychowywałyśmy się, w „dwugłosie kulturowym", choć w rezultacie była to konstrukcja harmoniczna, co ukształtowało w nas otwartość i tolerancję. 
 
Ważnym elementem mojego dziedzictwa jest na pewno miejsce, w którym się wychowywałam. Szczególnie, dlatego, że miasto Zamość było, kolejną po mamie, miłością mojego taty-regionalisty, który poświęcił mu nie tylko serce, ale też trzy tomy encyklopedii i kilka publikacji.
 
Wszystkie detale związane z miejscem i mieszanka religijna, w której zostałam wychowana, składają się na kalejdoskop mojego dziedzictwa. Jednak historia, która chciałabym opowiedzieć to narracja o życiu niesamowitej kobiety, która towarzyszyła całemu mojemu życiu, dzięki mojej mamie. 
 
Pierwsze wspomnienie
 
Kiedy byłam małą dziewczynką z wielką przyjemnością wspinałam się po wysokich regałach z książkami. Na jednej z najwyższych półek stała drewniana szkatułka, w której za szklanymi drzwiczkami, ukryta była ikona. Postać Matki Boskiej Eleusa (Miłosiernej) namalowana na drewnie, z rysą, pęknięciem biegnącym przez środek jej postaci, napawała mnie lekkim przerażeniem. Uwielbiałam otwierać drzwiczki, aby poczuć magiczny zapach cedrowego drzewa, zapach starego kościoła. 
 
Z czasów wspinania się po regałach z książkami pamiętam tylko, że zgodnie z tradycją, ikona ta była przekazywana najstarszej córce, więc moja siostra lub ja otrzymamy ją kiedyś, i że moja mama otrzymała ją w posagu od Pani Profesor. Pierwszą właścicielką ikony, sądząc po dacie dedykacji na szkatułce, była babcia Pani Profesor, Olimpiada Gapanowicz z d. Popowa. Następnie przekazała ją swojej najstarszej córce Ludmile Gapanowicz, która zakochała się od pierwszego wejrzenia w spotkanym przypadkowo w pociągu Michaile Iwanowiczu Bułgakow (fakt ten opowiadano sobie jako rodzinną anegdotę). Pani Profesor, Iłaria Michajłowna Bułhakow, była ich najstarszą córką.
 
Drugie. Biały pomnik w Chełmie w rodzinnym grobowcu na cmentarzu przy ulicy Lwowskiej w kwaterze prawosławnej
 
Od dzieciństwa, przy każdej wizycie na cmentarzu, zostawialiśmy z mamą, zapaloną świeczkę na białym, smukłym pomniku Pani Profesor. Czując, że jest to miejsce ważne, na długo przed poznaniem dzieł Bułhakowa, będąc razem z moją siostrą i kuzynostwem na wakacjach, postanowiliśmy przeprowadzić renowację pomnika - z pieniędzy zaoszczędzonych na lodach i słodyczach. Dopiero kilka lat później dowiedziałam się, że Pani Profesor, Iłaria Michajłowna Bułgakow i Michaił Afnasjewicz Bułgakow - pisarz rosyjski, autor „Mistrza i Małgorzaty", byli bliskimi kuzynami (ich ojcowie byli rodzonymi braćmi). Przy okazji rodzinnych uroczystości spotykali się w Buczu w okresie letniej kanikuły. Iłaria mieszkała w domu Michaiła podczas nauki w Szkole dla Błagorodnych Diewic w Kijowie. Kiedy w 1926 roku, po naukach w Moskwie, Pani Profesor wróciła do Chełma, przywiozła ze sobą pierwsze książki Michaiła, opatrzone dedykacjami dla uroczej kuzynki. Jeszcze w latach sześćdziesiątych moja mama widziała takie egzemplarze w jej mieszkaniu. 
 
Po wojnie zmieniła się rzeczywistość, w byłym Związku Radzieckim do lat sześćdziesiątych oficjalnie „zapomniano" o Michaile Bułhakowie, stalinowska polityka kulturalna przypisała go do „białych Rosjan". Również Pani Profesor w Polsce, mając na utrzymaniu matkę i duży dom, nie afiszowała się pokrewieństwem z Michaiłem. Jednak swego kuzyna, który nosił takie samo imię jak jej ojciec, Pani Profesor darzyła szczególnym sentymentem. Do końca życia nie wyrażała się o nim inaczej jak tylko: „mój Michał", „mój brat", „Zobacz, co ten mój Michał napisał".
 
Wartości
 
Jednak Iłaria Bułgakow to dla mnie przede wszystkim Pani Profesor, mentorka mojej mamy. Z opowiadań mamy, zawsze wyobrażałam ją sobie jako starszą Panią o długich, białych, jak gołąbek, upiętych w kok, zawsze gładko zaczesanych włosach, która patrzyła na otaczający świat jasnym, uważnym spojrzeniem. Uczyła języka rosyjskiego i gry na pianinie.
 
Pani Profesor angażowała się aktywnie w życie parafii prawosławnej cerkwi Jana Teologa w Chełmie, była lektorem, śpiewała w chórze cerkiewnym, uczyła katechezy, prowadziła „Kronikę parafialną", organizowała wyjazdy dla dzieci na św. Górę Grabarkę, tzw. choinki parafialne z występami teatralnymi i tańcami. Tam, poznała moją mamę, którą już w wieku 3 lat przygotowywała do występów publicznych. Pani Profesor, zauważywszy talent „Malej Kasieńki" (mojej mamy), delegowała ją do powitań delegacji cerkiewnych, dostojnych gości odwiedzających cerkiew Jana Teologa w Chełmie bądź parafię. Spotykały się zatem często w mieszkaniu w kamienicy przy ul. Reformackiej 15, gdzie mieszkała Pani Profesor, aby ćwiczyć i przygotowywać nowe role. Od tych spotkań, miedzy kobietami nawiązała się silna wieź uczeń-mistrz, która trwała aż do końca życia Pani Profesor, a pamięć o niej i wartości, którym hołdowała, zostały przekazane kolejnemu pokoleniu. 
 
Pani Profesor przekazała nam wartości i etykietę przedwojennej damy. Wymagała od rozmówcy odpowiedzi pełnymi zdaniami, kolejności wydarzeń, logiki w mówieniu. Podczas rozmowy zwracała uwagę na postawę rozmówcy: pozycja siedząca wyprostowana, kolana złączone, bez zbędnych grymasów, pocierania czoła, przygryzania warg, przysłaniania twarzy, rozmowa prosto w oczy. Mówiła: „przekonaj rozmówcę słowami o tym, co chcesz powiedzieć, zachowując twarz i powagę". Kształciła w swojej uczennicy umiejętność zachowania się w różnych sytuacjach, zabierania głosu, ciągłego myślenia i umiejętność znalezienia się w tzw. „szeregu".
 
Pilnowała edukacji muzycznej mojej mamy, która obowiązkowo chodziła na chór cerkiewny, już wtedy, kiedy była małą dziewczynką, choć nie dostawała jeszcze wzrokiem pulpitu z nutami. W szkole podstawowej chodziła na grę na instrumencie do klasy mandoliny. Pani Profesor, która prowadziła szeroką korespondencję ze światem (Kanada, Australia, Stany Zjednoczone, Francja, Belgia, Rosja), uczyła moją mamę języka staro-cerkiewno-słowiańskiego i rosyjskiego. W późniejszych latach rozmawiały tylko w języku rosyjskim. Moja mama również dbała o to, żebyśmy z siostrą były umuzykalnione, od małego śpiewałyśmy, a także uczyłyśmy się gry na instrumentach oraz języków.
 
Pani Profesor dużą wagę przykładała do stroju; miał on być w tonacji. Miała doskonałe poczucie smaku artystycznego – tonacji barw, faktury. Moja mama pewnego letniego dnia, kiedy wpadła do niej dosłownie na chwilkę, miała na sobie lekką bluzkę w kolorowe paski i ulubioną spódnicę w kwiatki. Gdy Pani Profesor zobaczyła jej strój, posadziła ją w pokoju i kazała zdjąć spódnicę – biegała i przynosiła różne bluzki o stonowanych kolorach, które świetnie pasowały do jej spódniczki fakturą i kolorami.
 
Gdy moja mama była starsza, razem z przyjaciółmi spotykali się u Pani Profesor, zwykle na niedzielną herbatkę. Zasiadali wówczas wokół okrągłego stołu, pili herbatę i jedli ciasteczka. Pani Profesor na tych sympatycznych spotkaniach wypytywała młodzież o szczegóły ich życia, szkołę, studia, zainteresowania; trochę politykowali. Wokół tego stołu toczyły się ważne dla nich rozmowy o tożsamości, o przynależności, o historii przodków, o tym jak należało funkcjonować w ówczesnym im świecie (lata 80.). Na koniec spotkania Pani Profesor siadała do pianina i grała przygotowane utwory fortepianowe, czasami sama, a czasami z grającym na skrzypcach swoim bratem ciotecznym, mieszkającym na tej samej kondygnacji kamienicy, znanym i cenionym adwokatem chełmskim, który w 1946 r. założył Socjaldemokrację w Chełmie – Dymitrem Czyżewskim.
 
Wartości, które Pani Profesor przekazała mojej mamie, moja mama przekazała mi, mojej siostrze oraz swoim uczniom. Narracja o życiu Pani Profesor towarzyszyła całemu mojemu życiu, przeplatała się z nim. Mam nadzieje, że te historie o kuzynce Bułhakowa, które otrzymałam i które uważam za swoje dziedzictwo, będę mogła przekazać moim wnukom. 
 
Autor anonimowy 2015r.
Data opublikowania: 18.03.2015
Osoba publikująca: Agnieszka Pudełko