Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Pomiń baner

Nawigacja okruszkowa Nawigacja okruszkowa

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Polub Instytut Kultury

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Prababcia

Był początek gorącego lata, pamiętam słońce wysoko na niebie, wysuszoną glebę i dużo polnych kwiatków, które obrastały niezamieszkałe pagórki i doliny. Ja, 9 letnie dziecko ciekawe świata, mój starszy brat i babcia. Szliśmy wysoko pod górę, co chwile się zatrzymywaliśmy, żeby odpocząć, pośmiać się i zrobić zdjęcia. Zawsze je robiliśmy, były bardzo podobne do siebie, później zmieniała się tylko pora roku. W połowie góry stał niewielki dom. Na ogrodzie była ogromna wiśnia i skromna rabata. Obok domu znajdowała się duża stodoła, po brzegi wypełniona zbożem i sianem. To pierwsze moje wspomnienie związane z tamtym miejscem.

Pamiętam, ze wejście do domu było utrudnione przez wysoki próg. Stare budownictwo, dwa pokoje, kuchnia. Jeden pokój był zawsze zamknięty, nigdy nie pytałam co znajduje się za drzwiami, dlaczego nikt tam nie wchodzi. Skromny wystrój, dewocjonalia, stary piec kaflowy. Brak śladów jakiegokolwiek postępu technologii, unowocześnienia. Tak jakby czas się tam zatrzymał. Kiedy pierwszy raz weszłam do środka uderzył mnie charakterystyczny zapach starego domu i drewna. Pamiętam go do dziś.

Na wspomnianym wcześniej progu siedziała drobna postać w kolorowej sukience, podomce i zawiązanej na głowie chusteczce. Wystawały spod niej zafarbowane na ciemno rzadkie włosy. Poruszała się dość zgrabnie, widząc nas wstała i przywitała z uśmiechem. Domyślałam się, ze zna mnie z opowieści babci, swojej córki. Ja natomiast wiedziałam o niej niewiele, ale z każdą wizytą dowiadywałam się co raz więcej.

Prababcia okazała się być barwną postacią, wesołą, szczerą i otwartą. Rzadko wychodziła gdzieś daleko od domu, trochę ze względu na wiek i zdrowie, a trochę tez przez to, ze wszystko było bardzo od siebie oddalone. Kościół 3,5 kilometra, sklep prawie 2. Brak dobrej asfaltowej drogi tez się do tego przyczynił. Zazwyczaj była sama, jej mąż, mój pradziadek, zmarł zanim się urodziłam. Staraliśmy się jak najczęściej tam bywać, robić zakupy przynajmniej raz w tygodniu i pomagać w domowych obowiązkach. Zawsze w trójkę – ja, brat i babcia.

Były takie dni, ze w tym malutkim domku spotykała się prawie cała rodzina od strony babci; córki z dziećmi, prawnuki, a nawet znajomi z pobliskich miejscowości. Wszystko to bez żadnego święta, żadnego ważnego wydarzenia. Siadaliśmy wtedy przed domem na starych taboretach albo na pniach, które czekały na porąbanie. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, dużo się śmialiśmy, prababcia opowiadała historię i anegdoty ze swojego życia.

Bardzo często tam bywałam; nabierałam wodę ze studni, karmiłam zwierzaki. Wizyta tam była dla mnie pewnego rodzaju wydarzeniem, świętem. To było coś wyczekiwanego, coś nowego, nigdy nie wiedziałam co się nam przytrafi, kogo spotkamy. Ciężko mi dziś przypomnieć sobie konkretne sytuacje, które mogłyby zaciekawić czytelnika. Myślę, ze zbiór wszystkich wydarzeń i wspomnień to właśnie moje dziedzictwo.

Kiedy prababcia zachorowała bywałam tam rzadziej. Rodzice chcieli chyba chronić mnie przed uczuciami jakie towarzyszą przy stracie bliskiej osoby. Jak się okazało prababcia żyła jeszcze stosunkowo długo, zmarła mając 94 lata. Pod koniec swojego życia przestała nas poznawać, myliła imiona, straciła wzrok. Nie opuściła jednak swojego domu rodzinnego, mimo, ze nie było w nim odpowiednich warunków dla chorej osoby.

Mogłabym tutaj opisać inną postać, czy historię. Ale najcenniejszymi wspomnieniami są właśnie te, w których jest prababcia. Być może dlatego, ze była w sędziwym wieku, wiele przeszła, a mimo to miała w sobie wiarę i optymizm. Żyła skromnie, ale była szczęśliwa. Podziwiałam ją. Dziś wiem, ze była tez filarem naszej rodziny. Kiedy odeszła przestaliśmy tam bywać, spotykać się ze sobą. Rodzina rozpadła się, każdy zaczął żyć swoim życiem. Nikt już nie opowiada historii, nikt nie wraca do przeszłości. Tak jest do dziś i myślę, ze tak już pozostanie.

Dom został zburzony, był w złym stanie. Została tylko jedna pamiątka. Stary biały kredens, który stał w kuchni prababci. Był bardzo zniszczony: farba odchodziła, gałki od szuflad odpadały. Początkowo mebel miał być rozbity i spalony, jednak udało mi się go uratować. Dziś po odrestaurowaniu z dumą zdobi wnętrze naszego domu rodzinnego i mam cichą nadzieję, ze kiedyś uda mi się go zabrać do swojego mieszkania, żeby już zawsze przypominał mi o prababci, która siedzi na progu swojego małego domku.

***

Gdy przychodzimy na świat nie zdajemy sobie sprawy, ze to co nas otacza może być naszym dziedzictwem. Ludzie, przedmioty, miejsca, wydarzenia. Z biegiem czasu zaczynamy rozumieć, ze wszystko jest niezwykle ulotne. Łatwo zapominamy, życie wciąga nas w wir obowiązków. Rzadko wracamy do przeszłości, ale nasze wspomnienia i nasze dziedzictwo okażą się być kiedyś czymś niezwykle drogocennym, czymś najpiękniejszym co nam pozostało. Warto o nie dbać, warto gromadzić wszystko co pozwoli nam wrócić do minionych lat. Ten esej zmusił mnie do powrotu nie tylko sentymentalnego. Stoję tu dziś, widzę fundamenty starego domu i ogród zarośnięty wysoką trawą. To najlepszy dowód na przemijanie.

Autor: anonim 2016 r.

Data opublikowania: 09.04.2016
Osoba publikująca: Agnieszka Pudełko