Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Pomiń baner

Nawigacja okruszkowa Nawigacja okruszkowa

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Polub Instytut Kultury

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Z ziemi włoskiej do Polski. Historia pochodzenia mojego rodu

Dzieje rodziny zajmują szczególne miejsce w sercu każdego człowieka. Stanowią o jego dziedzictwie i kulturze, z którą się identyfikuje. Moją spuścizną jest fakt, iż znam pochodzenie moich przodków, skąd przybył mój pierwszy protoplasta. Daje mi to poczucie przynależności, satysfakcję, że mam świadomość, dokąd sięgają moje korzenie ze strony matki – Anny z domu Kandora.

Zainteresowanie własną genealogią w XX wieku nie było zbyt popularne. Obecnie natomiast obserwuje się nawrót do poznania swych korzeni, swego rodowodu. Warto zatem wyjaśnić pojęcie genealogii. Jest to nauka badająca pokrewieństwa zachodzące między ludźmi. Źródłami w genealogii są dokumenty, akta, metryki kościelne, pomniki nagrobne oraz różnego rodzaju zapiski genealogiczne. Pomaga ona również na odtworzeniu pamięci o naszych przodkach, ich życiu, zajęciach, zainteresowaniach, uczestnictwie w istotnych wydarzeniach historycznych, przekazywanych tradycjach i ważnych wydarzeniach rodzinnych. Znajomość własnej genealogii miała istotne znaczenie w dziedziczeniu władzy, przywilejów i dóbr materialnych [R.T. Prinke, Poradnik genealoga amatora, Wydawnictwo Polonia, Warszawa 1992, s. 8-10.].

Odnalezieniem pierwszych dokumentów odnoszących się do pierwszego antenata naszych przodków zajmowali się moja ciotka i wujek na początku lat 90. Z ogromną pasją i skrupulatnością odnajdywali ślady mojego rodu- rodu Kandorów.

W pierwszych dokumentach nazwisko, to było pisane Candora, ze względu na włoskie pochodzenie. Dlatego włoskie, gdyż odnaleziono dokumenty potwierdzające to, iż pierwszy Candora przywędrował do Polski wraz z królową Boną. Przybywający z królową rzemieślnicy osiedlali się na ziemiach nadanych przez nią i tu założyli kuźnicę, blacharnię i druciarnię. Dotarli z Bari, zamieszkali na pograniczu Rzeczypospolitej i Śląska, nie tylko zajmowali się hutnictwem, ale i nowoczesną gospodarką ziemską. Na tych przygranicznych ziemiach Rzeczypospolitej osiedlił się ród Kandorów. Gdzieś pomiędzy rzeką Pankówką, a Wartą należy szukać miejsca, w którym stanął pierwszy Kandora, przybyły ze słonecznej Italii.

Z ciekawostek warto dodać, iż mój wuj Zygmunt trzy lata temu, podróżując po Włoszech, odnalazł w Katanii zakon Benedyktynów i dowiedział się, że opatem w roku 1558 był Giovanni Maria Candora. Odszukał on również ołtarz św. Michała na Monte Cassino, który został prawdopodobnie ufundowany przez Filippo de Candora.

Ołtarz św. Michała na Monte Cassino

Pewnym jest, że rodowitymi Polakami nie jesteśmy, o czym świadczy nasze nazwisko Kandora. Idąc za Słownikiem Etymologicznym Nazwisk Polskich wydanym przez PWN, czytamy w tomie pierwszym przy literce „K", iż Kandora pochodzi z języka łacińskiego. Świadczy o tym zapis w księgach kościelnych o najstarszym znanym i zapisanym przodku Candora. Tłumaczyć możemy to słowo, jako „jaśniejący", „szlachetny" [Słownik etymologiczny języka polskiego, PWN, Warszawa 2005, t.1, s.128].

Warto nadmienić również, że prawdopodobnie posiadamy herb rodowy. Herb KANDOR: nadany w 1764 roku, przez króla Stanisława Augusta Poniatowskiego neofitom. Na Litwie pieczętowało się nim kilka rodzin m.in. Dobrzańscy. Czy ród Kandorów ma coś wspólnego z tymże herbem? Pytanie to czeka na wyjaśnienie.

Herb: KANDOR

Źródło: strona internetowa [dostęp dnia: 3.01.2016 r.]: 

Najstarsze pisemne wiadomości o rodzinie Kandorów odnaleźć można w księgach parafialnych w Dobrodzieniu. Zapis o urodzeniu dziecka o nazwisku „Candora" znajduje się w księdze chrztów z roku 1608. Następne lata zawierają wpisy o chrztach kolejnych dzieci noszących nazwisko Kandora. Nasz antenat urodził się 14 grudnia 1779 we wsi Dzielna, parafia Dobrodzień, jako syn Grzegorza i Jadwigi Kandorów. Nadano mu imię Johann ( Jan). Przyszła żona Jana Kandory, Rozalia, urodziła się 29 maja 1785 r. we wsi Bzinica, również parafia Dobrodzień, z rodziców Dawida i Zofii Stanke.

Odpisy z ksiąg metrykalnych

Dzieje rodu Kandorów na terenie parafii Truskolasy (dziś świątynia ta znajduje się na Szlaku architektury drewnianej województwa śląskiego, kościół pochodzi z roku 1737) rozpoczynają się po II lub III rozbiorze Polski. Brak akt metrykalnych kościoła truskolawskiego sprzed 1808 roku uniemożliwia dokładne ustalenie daty osadnictwa we wsiach Puszczew i Węglowice kolonistów przybyłych z pobliskiego Śląska i innych regionów zaboru pruskiego oraz Niemiec.

Małżeństwo Jana i Rozalii posiadało czworo dzieci. Syn Piotr Antoni Kandora dał początek licznej rodzinie. Ożenił się 4 stycznia 1871 roku z Józefą Katarzyną Ball i zamieszkali na ojcowiźnie w Węglowicach. W ciągu 18 lat urodziło się im dziewięcioro dzieci. Gospodarstwo rolne w Węglowicach odziedziczył pierwszy z synów – Antoni, czyli mój prapradziadek. Jego syn Władysław był ojcem mojego dziadka, Józefa Kandory, który żyje do tej pory, jako jedyny z jedenaściorga rodzeństwa (Jan – 1908, Józefa – 1910, Bronisław – 1912, Stanisława – 1914, Petronela – 1916, Weronika – 1918, Anna – 1920, Konstanty – 1922, Piotr – 1924, Józef – 1928, Stanisław – 1930). Moja matka jest najmłodszą, 39. wnuczką.

   Zdjęcie domu, w którym urodził się mój dziadek i jego rodzeństwo

Z tak licznego rodzeństwa obecnie żyje liczne grono wnuków, prawnuków i praprawnuków. Podsumowaniem poszukiwań genealogicznych były dwa spotkania rodu Kandorów. Pierwsze miało miejsce w sierpniu 1992 roku, ja też tam byłam, jako dwutygodniowy noworodek, czyli najmłodszy członek rodu Kandorów. Ma to dla mnie również wymiar sentymentalny, gdyż udzielono mi sakramentu chrztu świętego w zabytkowym, pięknym kościele w Borze Zapilskim, gdzie również był chrzczony mój dziadek Józef. Należy również wspomnieć, iż babka sławnego tenora Jana Kiepury i mama mojego pradziadka były siostrami (urodzone w Borze Zapilskim), sam ojciec Jana, Franciszek Kiepura, urodził się w 1877 roku we wsi Węglowice w powiecie częstochowskim. W Lublińcu natomiast mieści się ulica Wawrzyna Kandory. Kolejne spotkanie rodu odbyło się w 2000 roku, wówczas byłam już świadkiem wspaniałego spotkania ludzi, których łączy nie tylko nazwisko, ale więzy serca.

Wtedy też uświadomiłam sobie jak ważna jest w życiu rodzina. Wzajemne relacje, szacunek dla seniorów rodu, tradycji i przekazywanych historii rodzinnych. Istnieje opowieść rodzinna o tajemniczym lustrze, wykonanym z czerepu ludzkiej czaszki i wosku. Legenda ta jest dla mnie osobistym dziedzictwem, które zamierzam przekazać swoim potomnym. Otóż zwierciadło to pozwalało na odczytywanie przyszłości, wykonali je dwaj bracia Jan i Władysław. Lustro okazało się łaskawe tylko dla Władysława, czyli dla mojego pradziadka. Wielokrotnie czerpał mój przodek z możliwości, jakie dawała siła tego niezwykłego przedmiotu. Korzystali też mieszkańcy okolicznych wiosek a podobno też policja niekiedy zasięgała rady Władysława. Nie jest pewnym ile prawdy jest w opowieści o lustrze. Pewnym jest natomiast, że Władysław Kandora posiadał umiejętność odnajdywania żył wodnych, źródeł i zdolności posługiwania się wahadełkiem, odnajdywaniem z jego pomocą zaginionych przedmiotów i osób. Zdolności te, choć już w mniejszym stopniu, posiada mój dziadek Józef. Warto dodać, że mój pradziadek, Władysław Kandora, w 1945 roku znalazł się w Legnicy, jako jeden z tłumaczy języka niemieckiego, który znał bardzo dobrze. Jest wielką zasługą mojego przodka, iż będąc w sztabie marszałka Koniewa, biorąc udział w weryfikacji jeńców i podejrzanych mieszkańców Legnicy o współpracę z SS i Wehrmachtem, uratował wielu mieszkańców ziemi legnickiej. Są czyny wojenne bardziej chwalebne, ale nic nie jest godniejsze, jak ratowanie ludzkiego życia. Warto, więc mieć w pamięci ten krótki epizod wojenny naszego dziada. Sądzę, że jest to wspaniałe dziedzictwo dla mnie, jako setnej prawnuczki.

Działania poszukiwawcze w dziedzinie genealogii nie przynoszą wymiernego zysku, ale dają olbrzymią satysfakcję w odnajdywaniu informacji o antenatach. W ten sposób przywraca się pamięć o nich, oddając im pewnego rodzaju hołd, szacunek a nawet cześć. Powracają do życia w pamięci potomnych, poszukujący odtwarza drzewo genealogiczne nie tylko dla siebie, ale dzieląc się wiadomościami z innymi członkami rodziny, ma przeświadczenie, że wzbudzi w młodszych pokoleniach pamięć i zainteresowanie tymi, którzy dawno odeszli w zapomnienie, nawet jeżeli ich prochy zniknęły, a groby rozpadły się albo w tym samym miejscu pochowano już kogoś innego.

Drzewo Genealogiczne Rodziny Kandorów (stan na 2002 r.)

Uzupełnienie wiadomości o naszych przodkach trwa nadal. Wielkie uznanie należy się tym wszystkim, dzięki którym zachowały się wiekowe, bezcenne dla genealoga księgi metrykalne i inne dokumenty przechowywane do dziś w archiwach kościelnych i państwowych, bibliotekach i muzeach, pozwalające na odtworzenie korzeni własnego rodu.

Myślę, że zostało mi dane urodzić się w cudownej rodzinie, która żyje w harmonii i miłości względem siebie. Nie wiadomo mi o jakichkolwiek rozwodach, waśniach rodzinnych wśród rodu Kandorów. Przykładem mogą być moi dziadkowie: Zdzisława i Józef Kandora, którzy 2 kwietnia 2015 roku obchodzili sześćdziesięciolecie małżeństwa. Z wielkim wzruszeniem patrzę na nich, że po tylu latach są sobie tak bliscy, jest to wspaniała lekcja wzajemnej tolerancji i szacunku względem siebie.

Autorka: Justyna Parkitna 2016 r.

Bibliografia:

  1. Prinke R.T., Poradnik Genealoga amatora, Wydawnictwo Polonia, Warszawa 1992.
  2. Słownik etymologiczny języka polskiego, PWN, Warszawa 2005.
  3. Archiwum Państwowe w Częstochowie.
  4. Księgi Parafialne Truskolasy, Bór Zapilski, Dobrodzień, Panki, Kłobuck.
Data opublikowania: 17.02.2016
Osoba publikująca: Agnieszka Pudełko